~22~

471 55 34
                                    

Alexander przez kolejne dni chodził rozmarzony. Co jakiś czas wytykał sobie swoją głupotę, jednak w końcu i tak wracał do punktu wyjścia. Wszystkiemu winny był oczywiście John.

Spędzili cztery cudowne dni w stolicy stanu Arizona – Phoenix. Odwiedzili park botaniczny, szwendali się po klubach, a na koniec wybrali się w romantyczny lot balonem.

Alex nie mógł uwierzyć w własne szczęście. Był w miejscach, które zawsze chciał odwiedzić, ale nigdy nie miał okazji. Robił rzeczy, na które sam by się nie odważył. A przede wszystkim był z osobą, którą kocha.

Przez długi czas do Alexandra nie dochodziło to, co wydarzyło się, kiedy zwiedzali Wielki Kanion. To cudowne uczucie, kiedy pocałował Johna, a następnie to paraliżujące poczucie odrzucenia. Wtedy wszystko było możliwe. Jednak udało się. W końcu szczęście uśmiechnęło się do Alexa. Miał swoją miłość życia przy sobie.

Jednak mężczyźnie ciężko było przyzwyczaić się do nowej sytuacji. Nie wiedział, jak reagować na spontanicznie pocałunki od Johna. Wstydził się mówić słodkie słówka, albo prawić komplementy. Alexander bał się, że zrobi coś źle.

John nie miał takiego problemu. Od samego początku przestawił się z trybu przyjaźń na tryb miłość. Jednak chłopak wiedział, że Alexowi oswojenie się z nową sytuacją nie przyjdzie tak łatwo, jak jemu. Dlatego starał się przejąć inicjatywę. Nawiązywał kontakt fizyczny, przez co Alexander chodził cały czas z zarumienionymi policzkami. Mówił słodkie słówka i niespodziewanie całował. John wiedział, że przez całe swoje dwudziestojednoletnie życie nie był tak szczęśliwy.

Jechali właśnie przez polne drogi do następnego celu podróży, jakim było Denver w stanie Kolorado, kiedy stare auto, które wypożyczyli zaczęło szwankować.

-Co się dzieje?- zapytał Alex, który siedział za kierownicą.

-Nie mam pojęcia! – odparł z nutką niepokoju w głosie John.

Alex zaparkował auto na poboczu drogi, a kiedy starał się ponownie odpalić, samochód wydał z siebie niezidentyfikowany dźwięk. Alex zacisnął pięści i wziął głęboki oddech, po czym wyszedł z samochodu. John zrobił to z lekkim ociąganiem, lecz kiedy już wyszedł, zaczął się rozglądać.

Byli dosłownie pośrodku niczego. W zasięgu wzorku John zauważył tylko jedno, pojedyncze uschnięte drzewo i kilka krzaków. Oprócz tego na horyzoncie była tylko droga.

-Cholera! – krzyknął Alex, podnosząc maskę samochodu. Nie miał pojęcia, co się zepsuło, ponieważ nigdy nie interesował go temat aut. Zdał prawo jazdy w wieku szesnastu lat i od tamtej pory do tematu samochodów nie wracał zbyt często.

John podszedł do niego i również zajrzał do wnętrza wypożyczonego auta. Alexander spojrzał na niego z pytającą miną, lecz John tylko wzruszył ramionami. Jego też nigdy nie interesowała motoryzacja.

Alexander przeklinając pod nosem odszedł od wozu i zaczął intensywnie myśleć. John westchnął głęboko i podszedł do swojego ukochanego.

-Alex, spokojnie... – powiedział spokojnie John, starając się uspokoić Alexa. Niestety z marnym skutkiem.

-Kurwa. A mogłem cię posłuchać! Mogliśmy jechać tym cholernym pociągiem...- mamrotał Alex, przeklinając w głowie swoją głupotę.

-Nic się nie stało...- zaczął John spokojnie. Chwycił Alexandra za ręce i poczekał tak długo, aż Alex w końcu na niego spojrzy. – Wdech, wydech... Poradzimy sobie!

Alexander spojrzał na niego z niepewnością w oczach, jednak po chwili niechętnie pokiwał głową. Spojrzał na miłość swojego życia, która właśnie stała przed nim. Nagle, bez wstępnych zapowiedzi wbił się w usta chłopaka. John uśmiechnął się widząc taką reakcję, a następnie oddał pocałunek z miłością.

-To co robimy?- zapytał Alex, kiedy przerwali pocałunek.

-Ty zadzwoń po pomoc drogową – zaczął mówić bez zastanowienia John – Ja rozbije tu nasz namiot, bo znając życie będziemy zmuszeni spędzić na tym pustkowiu noc.

Alex przytaknął szybko, po czym wyjął telefon. Pokrążył trochę po drodze, starając się znaleźć zasięg. Kiedy wreszcie mu się to udało, zadzwonił.

John w tym czasie, już bez żadnych przeszkód rozbił namiot.

Po dziesięciu minutach Alex dołączył do Johna z lekkim zdenerwowanym wyrazem twarzy.

-Będą tu od czterech do ośmiu godzin...- powiedział, zaciskając pięści.

-Spokojnie, poradzimy sobie – odparł John, uśmiechając się słodko – A teraz chodź, zaraz będzie zachód słońca!

John wystawił rękę, którą Alex przyjął. Usiedli na kocu i spojrzeli na horyzont.

Alex śmiało mógł stwierdzić, że było to jedno z najpiękniejszych zachodów słońca, jakie kiedykolwiek widział. Nie wiedział, czy naprawdę aż tak bardzo mu się podoba, czy ten zachód słońca jest wyjątkowy dlatego, że ogląda go z Johnem. Jednego był pewny – to będzie magiczny wieczór.

Kiedy słońce już prawie zaszło, Alexander spojrzał na Johna, którego wciąż trzymał na rękę. Jednak chłopak nie wyglądał tak jak wcześniej. Jego pełna kolorów twarz zamieniła się w bladą i spoconą. Oczy, które zawsze błyszczały młodością, teraz były niewidoczne, przez mocno zaciśnięte powieki. Jedna ręka Johna zaciśnięta była w pięść, za to druga, ta którą trzymał Alex, lekko drżała.

-Co się dzieje, kochanie?- zapytał Alex, przerażony. John chwile odczekał z odpowiedzią, co zaniepokoiło młodego lekarza.

-Trochę boli mnie głowa...- wyjęknął przez zaciśnięte zęby John. Mózg Alexa od razu przeskoczył na tryb lekarz.

-Połóż się! – rozkazał wręcz Alex, podając pod głowę Johna poduszkę. Chłopak posłusznie wykonał polecenie.

Alexander cały czas go obserwując, pobiegł do namiotu i wyjął z swojego plecaka apteczkę. Podziękował sobie w duchu, że ją zabrał.

-Co jeszcze cię boli?

-Nic, nic...- mruknął John, jednak po chwili nastąpiła kolejna fala bólu. Alex przewrócił oczami na jego pomrukiwania i zaczął grzebać w apteczce.

-Dobra, na początku zmierzę ci temperaturę, a potem...

-Nie! – krzyknął nagle John, wyrywając Alexa z trybu lekarz – Nie martw się. Boli mnie po prostu głowa. To się zdarza, Alex. Wezmę tabletkę i się prześpię. Samo przejdzie.

Alex popatrzył na niego niepewnie, jednak ostry wzrok Johna ostatecznie go przekonał. Westchnął głęboko, po czym odszukał w apteczce opakowane z tabletkami przeciwbólowymi. Wyjął jedną i podał ją Johnowi, wraz z butelką wody.

Chłopak przyjął „zestaw ratunkowy" z uśmiechem na ustach. Połknął tabletką i popił ją dużym łykiem wody, a następnie wszedł do namiotu. Alex po chwili do niego dołączył.

-Na pewno wszystko okej?- zapytał niepewnie Alex, przyglądając się leżącemu w śpiworze chłopakowi.

-Na pewno, Alex! – zapewnił go John, z lekkim uśmiechem – Dobranoc!

Alexander położył się obok niego i poczekał, aż zaśnie. Kiedy oddech chłopaka uspokoił się, Alex delikatnie pochylił się nad nim i pocałował w czoło.

-Dobranoc, miłości mojego życia!


Jak Wam się podobał rozdział? Dajcie znać, co sądzicie o relacji Alexa i Johna!

Do następnego!

Show time! (Hamilton)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz