~16~

475 58 133
                                        


Alexander pierwszy raz od dawna szedł uśmiechnięty do pracy. Nic, a nic nie mogło zepsuć mu dzisiaj humoru. Miał Johna. Był najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi.

Zmianę w jego zachowaniu można było zaobserwować od razu. Kiedy po przekroczeniu progu szpitala mężczyzna podszedł do Peggy, brunetka nie mogła uwierzyć w to, co widzi.

-Ty się uśmiechasz! – stwierdziła bez przywitania Peggy – Co się stało?!

-A musiało się coś stać?- zapytał Alex, wzruszając ramionami – Nie można już po prostu się uśmiechać?

-A-ale ty, Alex, nie...

-Miłego dnia, Peggy! – powiedział Alex, posyłając jej uśmiech. Odszedł od niej szybciej, niż ona zdążyła coś dodać.

Alexander wesołym krokiem ruszył do dyżurki lekarskiej. Po drodze usłyszał charakterystyczny dźwięk, więc sięgnął ręką po swój telefon.

Od: John

Miłego dnia w pracy!

Alex uśmiechnął się jeszcze bardziej, kiedy przeczytał wiadomość. Zauważyła to przechodząca obok Maria.

-Jest twój?- zapytała, przechodząc obok niego, lecz nie zatrzymując się.

-Myślę, że tak! – mruknął pod nosem Alex.

Młody lekarz wiedział, że musi zająć się pracą. Lecz, kiedy tylko usiadł przy swoim biurku, w pustym pokoju lekarzy, wszystkie wspomnienia powróciły. Deszcz, ich rozmowa, przytulenie. John mu wybaczył. Nie mógł wierzyć w swoje szczęście.

Dopiero po dwudziestu minutach zorientował się, że wypełnił tylko połowę raportu, a resztę czasu spędził na rozpamiętywaniu wczorajszego wieczorku. Nagle, gdy już chwycił swój długopis do ręki, drzwi otworzyły się, a próg przekroczyło kilka osób.

Alex na ich widok, przewrócił oczami. Był bardziej, niż pewny, że przyszli do niego.

Nie mylił się.

Po chwili koło jego biurka stanęli Gilbert, Hercules, Angelica, Eliza, Peggy i o dziwo Thomas.

-W czym mogę służyć?- zapytał z sarkazmem w głosie Alex, opierając się łokciami o biurku.

Miny Gilberta i Herculesa wyrażały więcej niż tysiąc słów. Byli wkurzeni.

Angelica i Peggy stały tak podekscytowane, że Alex dziwił się, że jeszcze nie zaczęły krzyczeć.

Eliza po prostu się do niego uśmiechała.

Za to Jefferson wpatrywał się w swoją partnerkę z miną mówiącą: „Co ja tu do cholery robię?! Mogę już iść?"

-Dlaczego nam nie powiedziałeś?!- krzyknął nagle Lafayette, przerywając ciszę.

-O czym miałem wam powiedzieć?- zapytał, udając niewiniątko Alex, chodź wiedział, do czego odnosi się to pytanie.

- O czym?! – krzyknęła Angelica – Pada deszcz, a ty o ósmej rano wchodzisz do pracy z takim uśmiechem, jakby co najmniej Thomasa potrąciło auto!... Wybacz kochanie! – dodała, gdy zauważyła karcące spojrzenie swojego partnera.

-Dobra! - powiedział głośno Alex, wstając z krzesła – Spotkałem się wczoraj z Johnem i zanim zapytacie – tak, pogodziliśmy się!

-Szczegóły, Hamilton szczegóły! – powiedziała stanowczo Peggy. Alex westchnął, ale zaczął mówić. Opowiedzenie całej historii zajęło mu kolejne dwadzieścia minut.

Show time! (Hamilton)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz