Każda minuta w pracy dłużyła się Alexandrowi niemiłosiernie. Przy okazji miał wrażenie, że zaraz zejdzie na zawał. Chodź przynajmniej – przyznawał sobie w duchu – znajduje się w najlepszym miejscu, w którym można mieć atak serca.
Kiedy zegarek w końcu wybił upragnioną siedemnastą, Alex szybko przebrał się w jeansy i koszule, po czym opuścił szpital. Przynajmniej chciał , lecz przed wyjściem dogonił go Gilbert Lafayette.
-Może umówimy się na piwo, dziś wieczorem?- zaproponował bez owijania w bawełnę Gilbert, kiedy Alex posłał mu zniecierpliwione spojrzenie.
Od czasu pamiętnego wyjścia do baru country, Alexander mało rozmawiał ze swoimi przyjaciółmi. Co sprawiło, że i Gilbert i Hercules, jak i siostry Schuyler bardzo się martwili.
-Nie Laf, dzisiaj nie mogę- odpowiedział szybko Alexander i już ruszył dalej, lecz powstrzymała go zaciśnięta dłoń na jego koszuli.
-Alex, porozmawiaj ze mną! – poprosił go przyjaciel – Nie rozmawialiśmy od prawie dwóch tygodni. Nie odbierasz telefonów. Nie przyjdziemy do ciebie, bo i tak wiemy, jak to się skończy. Martwimy się Alex. Ja się martwię! Wiem, że sprawa z Johnem jest bardzo ciężka, że potrzebujesz trochę czasu. Ale może już czas o nim zapomnieć i...
-Idę właśnie odzyskać Johna! – przerwał mu Alex, obserwując reakcje Gilberta. Mężczyzna najpierw spojrzał na niego z niedowierzaniem, potem z oburzeniem, a następnie szeroko się uśmiechnął.
-To czemu nie mówiłeś od razu?! Bym ci głowy nie zawracał! – wykrzyknął Lafayette, a Alex posłał mu uśmiech – Powodzenia stary!
Alexander nagle poczuł potrzebę zrobienia czegoś, czego nigdy szczególnie nie robił. Chwacił Gilberta za ramiona i mocno go przytulił. Ginekolog na początku stał w szoku, jednak po chwili sam objął rękami przyjaciela. Kiedy się od siebie oderwali, Alex bez słowa pobiegł i wsiadł do najbliższej taksówki.
Taksówkarzowi podał kartkę z adresem Johna, a sam zaczął się stresować.
Co mu powie? Czy w ogóle John będzie chciał z nim rozmawiać? A może wyśmieje go i zamknie drzwi przed nosem? – te pytania kłębiły się w głowie Alexandra przez całą podróż. A podróż do krótkich nie należała. Dom Johna znajdował się na obrzeżach Nowego Jorku, więc kiedy wreszcie taksówka się zatrzymała, Alex musiał zapłacić pokaźną sumę za dojazd. Jednak nie żałował ani dolara.
Dom wyglądał pięknie. Był zrobiony w stylu, który bardzo podobał się Alexowi. Budynek wyglądał jak wielki gmach z połowy dziewiętnastego wieku. Znajdowały się na nim różnorakie zdobienia, a sam kolor zdradzał zamożność mieszkańców.
Wtedy dopiero doszło do Alexa, co właściwie robi. Serca prawie wyskoczyło mu z piersi, kiedy dzwonił domofonem. Po kilku sekundach niecierpliwości odezwał się męski głos.
-Proszę?
-Alexander Hamilton z tej strony, ja...- zaczął Alex, jednak w połowie wypowiedzi usłyszał dźwięk, który poinformował go, że może wejść.
Przejście od bramy do drzwi wejściowych zajęła Alexowi więcej, niż się spodziewał. Przez całą drogę zastanawiał się, czy dobrze robi. Jedna część jego mówiła, ze ma wymyślić najlepszy wiersz miłosny dla Johna, a druga, że lepiej już teraz pożegna się z bliskimi, ponieważ może tego spotkania nie przeżyć.
Kiedy Alex stanął pod drzwiami, starł kropelki potu, które nagle pojawiły się na jego czole. I czekał. I czekał. Nagle usłyszał, że ktoś podchodzi do drzwi. Serce przestało mu bić, kiedy zauważył osobę stojącą w drzwiach.
CZYTASZ
Show time! (Hamilton)
Fanfiction~What time is it? Show time!~ Lin-Manuel Miranda Praca lekarza wymaga ogromnej ilości poświęcenia i skupienia. Człowiek, który ją wykonuje musi być w stu procentach niej poświęcony. Taki właśnie jest młody lekarz - Alexander Hamilton. Mężczyzna ca...