~25~

467 48 74
                                        

Dzień ślubu Elizy i Aarona był zwariowany nie tylko dla pary młodej. Alexander Hamilton od samego rana chodził po swoim mieszkaniu jak nawiedzony, czym dobitnie irytował swojego partnera.

-Ogarniesz się wreszcie?! – krzyknął nagle John, podchodząc do Alexa przeklinającego pod nosem i próbującego zawiązać krawat – Daj mi to!

John kilkoma sprawnymi ruchami zawiązał krawat mężczyzny. Alexander podziękował mu uśmiechem, jednak po chwili jego wyraz twarzy znowu zmienił się w grymas.

-Co się dzieje, Alex?- zapytał już spokojnie John, kiedy usiedli na kanapie.

Alexander zamknął oczy i starał się ułożyć w głowie sensowną odpowiedź. Sam nie wiedział właściwie dlaczego wariuje. Właśnie w tej dzień – w najważniejszym dniu dla Elizy – mózg Alexa uznał, że pora na wspominki. Alexander nie spał pół nocy, bo w jego głowie pojawiły się wspomnienia związane z Elizą. Ich pierwsze spotkanie na urodzinach Angelici, pierwsza randka, pierwszy pocałunek, pierwsza wspólnie spędzona noc, ale również jego zdrada z Marią i okropna kłótnia, zakończona zerwaniem...

-Przepraszam...- zaczął Alex, otwierając oczy - Nie wiem, co się dzieje. Wczoraj w nocy zacząłem wspominać. Byłem z Elizą prawie sześć lat. Dużo czasu, prawda? Bardzo wiele razem przeżyliśmy. I po prostu...dziwnie się z tym czuje, że ona dzisiaj wyjdzie za mąż za innego mężczyznę. Że uczyni go jednym z najszczęśliwszych mężczyzn na ziemi. A przecież jeszcze dwa lata temu to ja miałem być tym mężczyzną...

Alexander ponownie zamilkł. Lecz, kiedy spojrzał w oczy Johna, który w tym momencie analizował w głowie jego wypowiedz, stwierdził że nie żałuje. Mimo, że jego relacja z Elizą była cudowna i pełna miłości, nie była też pozbawiona bólu, zawodu i cierpienia.

A teraz, mimo że Alexander myślał, że to nigdy ponownie nie nastąpi, siedział właśnie w swoim mieszkaniu wraz z ukochanym mężczyzną. Osobą, za którą oddał by wszystko, nawet swoje życie. Osobą, dla której staje się codziennie lepszym człowiekiem i którą chce mieć zawsze blisko.

Kochał Johna i wiedział, że Eliza kocha swojego przyszłego męża. Obydwoje znaleźli swoje szczęście, swoje promyki nadziei. Nie miał już czego zazdrościć Elizie. Miał swojego Johna.

John właśnie otwierał buzie, żeby wygłosić ułożony w swojej głowie monolog, lecz Alex przerwał mu, kładąc palec na ustach. Następnie zatonął w jego ramionach, zapominając o Elizie, a skupiając się jedynie na swojej bratniej duszy.

*

-Nie mogę uwierzyć, że się spóźnimy! – powiedział wrogo Alexander, kiedy wraz z Johnem jechali do kościoła – A to wszystko twoja wina John! Musiałeś tak długo ogarniać te włosy.

-Ej! Nie obrażaj moich włosów! Są błyszczące, mięciutkie i wiem, że je kochasz! Spóźnimy się tylko przez ciebie i przez te twoje wiecznie nieidealnie wypastowane buty.

Alex przewrócił oczami, jednak przyznał Johnowi trochę racji. Oczywiście uznał to tylko w myślach, ponieważ nie przyzwyczaił się jeszcze do przyznawania się do winy.

Pod Trinity Church dojechali pięć minut przed rozpoczęciem uroczystości. Alexander dziękował wręcz Bogu, że nie będzie musiał z zażenowaniem wchodzić spóźniony do kościoła. Dlatego, jak tylko wysiedli, chwycił Johna za rękę i razem zajęli miejsce na przodzie.

Przy ołtarzu stał już Aaron w czarnej marynarce. Wyglądał na zdenerwowanego i lekko spoconego, dlatego kiedy Alex go zobaczył cicho parschnął śmiechem.

Nagle obok Aarona stanął Thomas, co bardzo zdziwiło Alexa, dopóki nie przypomniał sobie, że w trakcie jednej z ich kłótni Jefferson przyznał się, że ma uprawnienia do udzielania ślubów.

Show time! (Hamilton)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz