Kolejny rozdział prosto do waszych rąk. Jak wam mija ta kwarantanna? Mi właśnie mija czwarty tydzień pracy w domu.
Harry jak poparzony chwycił telefon i wyłączył budzik, który nastawił wczorajszego wieczora, po tym jak się spakował. Był na tyle przygotowany, że musiał tylko się odświeżyć i ubrać. Zdecydowanie zbyt wcześnie na śniadanie. Koło niego spała Julie, nie chciał jej budzić. Ona miała na później do pracy, mogła jeszcze pospać. Wcześniej poinformował ją o tygodniowym wyjeździe. Mimo wszystko, ta zasłużyła na szczerość.
Walizka czekała na niego na dole, wziął swoje rzeczy i poszedł z nimi do łazienki. Włosy związał w luźnego koczka i wykonał swoją poranną rutynę. Kiedy kończył się szykować, usłyszał wibrację swojego telefonu. To był Louis.
💙💚💙💚
Louis: Dalej Harold. Czekam przed twoim domem, rusz ten tyłek!
Harry: Już schodzę! Jestem praktycznie gotowy!
Louis: Nie mów, że jesteś z tych co szykują się w łazience godzinę 😩
Harry: Nie? Po prostu myłem zęby Louis...
Louis: Zawsze się tłumaczą...
💚💙💚💙
Styles zaśmiał się pod nosem, schował telefon do kieszeni. Wziął walizkę ze swoimi rzeczami oraz plecak i torbę ze sprzętem fotograficznym, po czym wyszedł z domu. Louis przyjechał Bentley'em. Widząc bruneta, prędko wysiadł z samochodu i otworzył bagażnik Stylesowi, żeby ten mógł wrzucić swoje rzeczy obok tych jego.
Dziś w Londynie wyjątkowo grzało.
- Dzięki. Trochę tego mam - przyznał Harry.
Miał na sobie białą, praktycznie prześwitującą koszulę, która była mocno w jego stylu. Louis cieszył się, że miał na swoim nosie okulary przeciwsłoneczne, dzięki czemu ten nie widział jego wzroku i tego jak go model otwarcie obczajał.
- Nie dziwię się, panie fotografie.
- Jedziemy? - spytał młodszy, podciągając lekko swoje spodnie.
- Jedziemy, jedziemy - skinął i wskazał mu na odpowiednie drzwi - Wsiadaj Styles.
Brunet zajął miejsce pasażera, czuł się dużo swobodniej niż za pierwszym razem. Louis dołączył do niego i po chwili byli w drodze na lotnisko.
- Uważaj, w nogach masz torbę z jedzeniem i kawą dla ciebie - Louis wskazał palcem, włączając po tym kierunkowskaz. Znał już bardzo dobrze drogę na lotnisko i z lotniska.
- Kupiłeś mi śniadanie? - spytał zaskoczony brunet - Nie musiałeś Lou - sięgnął po kubek z jeszcze ciepłą kawą.
- Byłem po drodze i kupiłem sobie też herbatę - wskazał na właściwy stojak, gdzie papierowy kubek był w połowie pusty.
Brunet sięgnął jeszcze po papierową torebkę, w której znajdowała się kanapka z serem i warzywami. Młodszy był naprawdę zaskoczony.
- Trafiłem w smakach? Lubisz makaron z serem, więc pomyślałem, że kanapki też... - tłumaczył mężczyzna, będąc skupionym na drodze i poprawnym jechaniu.
- Bardzo trafiłeś - Styles od razu wgryzł się w kanapkę, jego żołądek niedługo później był zapełniony, a kawa lekko go rozbudziła.
Ominęli największy korek i po kolejnych minutach jazdy, Louis wjechał na lotnisko, wcześniej pokazując swój dowód. Podjechał pod prywatny samolot, którym mogli się swobodnie poruszać w takich nagłych przypadkach. Wysiedli z pojazdu, a człowiek z obsługi zaczął zanosić ich rzeczy, po tym oczywiście, jak Tomlinson otworzył bagażnik.
CZYTASZ
Love from the first photo || Larry
FanfictionCzy praca to dobre miejsce na miłość? Zazwyczaj nie... Tylko czemu zakazany owoc smakuje najlepiej? Louis nie miał łatwego początku w swoim życiu, los postawił na jego drodze Maca który wywrócił wszystko do góry nogami. A Harry? Tkwi w czymś co w o...