Przedostatni?
Louis jęknął, kiedy w środku nocy obudził go telefon. Dokładnie jego smartphone. Westchnął ciężko i sięgnął po urządzenie.
- Kurwa - zaklął widząc nazwę numeru. Był to jego sąsiad z LA. Usiadł z jękiem i odebrał połączenie, kładąc wolną dłoń na swoim dużym brzuchu. Darcy na szczęście spała.
- Cześć Louis, przepraszam za porę... Domyślam się, że w Anglii jest noc, ale masz awarię w domu. Byłem sprawdzić, czy wszystko w porządku... Łazienka na dole jest kompletnie zalana i nie chcę podejmować żadnych decyzji bez ciebie - od razu mężczyzna się wytłumaczył.
- Cholera, jak bardzo źle jest Adam? - przymknął oczy. Bardzo rzadko się coś takiego zdarzało, jednak jak w każdym domu rzeczy się psuły. Miał tylko nadzieję, że nie jest to poważniejszy problem - Zakręć tam wodę, a ja przylecę jak najszybciej się da - obiecał, już po chwili kończąc połączenie ze swoim sąsiadem.
- Lou? - Harry przecierał oczy - Czemu nie jesteś w łóżku? Źle się czujesz? Coś nie tak z dzieckiem?
- Hazz, muszę lecieć do LA - ciężarny napisał wiadomość do odpowiednich osób, chcąc załatwić prywatny samolot.
- Jak to do LA? Jest środek nocy, a ty dopiero co byłeś w szpitalu - rozbudził się i usiadł na łóżku.
- Mam powódź w łazience w LA, to jest coś poważniejszego i potrzebują mojego podpisu - podszedł do szafy, wyjął z niej torbę, do której zaczął wrzucać swoje rzeczy.
- Czyli lecimy do Los Angeles - związał swoje włosy i przeciągnął się, musiał pomóc szatynowi w spakowaniu ich.
- W takim razie, ja pójdę obudzić Fizz, a ty się tym zajmiesz, dobrze - wskazał na w połowie pełną torbę.
- Jasne kochanie, już kończę pakować tę torbę - zaczął wrzucać swoje ubrania, które powinny mu się przydać.
Louis westchnął ciężko i przeszedł się do sypialni swojej siostry. Wszedł po cichu do ciemnego pokoju i zapalił lampkę. Usiadł na rogu łóżka, dłonią zaczął delikatnie potrząsać ramieniem nastolatki.
- Felicite, wstawaj, Fizzy...
- Nie chcę do szkoły, jest ciemno - przykryła się bardziej kołdrą i wtuliła w poduszkę.
- Kochanie, z pewnych przyczyn lecimy do LA. Musisz wstać, chyba że chcesz zostać sama w apartamencie - Louis zagroził, odkrywając jej głowę - No dalej mała.
- Do Los Angeles? Poważnie? - otworzyła jedno oko - Czyli nie idę do szkoły? - kompletnie się rozbudziła.
- I tak masz dwa tygodnie wolnego, zapomniałaś? - zaśmiał się w głos i poprawił jej włosy - Traktuj to jako dobre ferie.
- Jest środek nocy, nie ogarniam rzeczywistości wokół mnie - jęknęła - Biorę się za pakowanie.
- Pamiętaj, że jest tam cieplutko - zawołał, kierując się do wyjścia.
📸📸📸📸
- Fizz! Czas nas goni kochanie!
- Jestem gotowa! Tak przynajmniej myślę - dziewczyna wyszła ze średnią walizką i lnianą torbą na ramieniu.
- W takim razie cudownie - Tomlinson z pomocą narzeczonego nałożył na stopy buty, a potem i kurtkę.
Harry upewnił się, że Fizzy również ubrała się odpowiednio i zamknął za nimi apartament, kiedy reszta już go opuściła. Wszędzie było pusto, zaczynając od parkingu, a kończąc na niewielkim ruchu na lotnisku. Louis opłacił podróż bez mrugnięcia okiem, dziękując za ich organizację w krótkim czasie. Fizzy do końca nie wiedziała, że lecą prywatnym odrzutowcem. Zdziwiła się, kiedy Harry swobodnie wjechał na płytę lotniska i kierował się w odpowiednie miejsce, gdzie stał nieduży samolot. Nie dość, że to miała być jej pierwsza podróż, to jeszcze w tak dobrych warunkach.
CZYTASZ
Love from the first photo || Larry
FanficCzy praca to dobre miejsce na miłość? Zazwyczaj nie... Tylko czemu zakazany owoc smakuje najlepiej? Louis nie miał łatwego początku w swoim życiu, los postawił na jego drodze Maca który wywrócił wszystko do góry nogami. A Harry? Tkwi w czymś co w o...