Harry stresował się jak nigdy wcześniej jadąc do Maca. Nie mógł zostawić tej sprawy bez słowa. Nie miał kontaktu z Louisem i był przerażony. Nie chciał, żeby szatyn zrobił głupotę. Na początku był w szoku, ale myśl o dziecku jego i Tomlinsona rozczulała go. Okropnie się też bał w środku, że szatyn spełnił swoją groźbę i usunął ich dziecko.
Nie mógł dopuścić do siebie tej myśli i wciąż żył nadzieją.
Dojechał na miejsce i od razu ruszył do budynku, przywitał się skinięciem głowy z recepcjonistką i ruszył do windy. Wiedział, że Mac się go nie spodziewa, ale musiał z nim porozmawiać. Szybko i bez problemu dostał się do odpowiedniego gabinetu. Bał się tam wejść, ale musiał być silny. Zapukał kilka razy w powłokę, mając choć odrobinę przyzwoitości.
- Proszę! - rzucił manager siedząc w papierach - Harry. Ty nie z Louisem?- zdziwiony spytał, widząc fotografa u progu.
- Em, a Louisa nie ma w Londynie? - zdziwił się mocno, siadając po drugiej stronie biurka.
- Przecież Lou jest w Los Angeles... Harry? O co tutaj chodzi? - był zdezorientowany, odkładając na bok papiery. Teraz musiał wyjaśnić sobie z brunetem tę sytuację, papierowa robota poczeka tyle, ile uzna za konieczne.
- Zjebałem Mac - odważył się powiedzieć, przykładając dłonie do twarzy. Chciał, żeby wszystko było łatwiejsze. Nie potrafił odnaleźć momentu, w którym jego życie aż tak się skomplikowało.
- Pokłóciliście się? Dlatego Louis uciekł tak nagle do LA? - spytał. Takie rzeczy przecież zdarzały się w każdym związku. To jednak nie był powód do ucieczki na inny kontynent.
- Mam żonę - powiedział bardzo niewyraźnie przez swoje ręce.
- Co masz?! - Mac się domyślał, ale miał nadzieję, że źle zrozumiał.
- Mam żonę, ale zrozum Julie jest lesbijką, a ja gejem. To był tylko układ, który zabrnął za daleko przez naszych rodziców - Harry w końcu zwiesił swoje ramiona i spojrzał w ciemne oczy.
- Boże Harry, popieprzyło cię? Bawiłeś się moim synem? Zrobiłeś sobie z niego zabaweczkę? - Mac zrobił się dosłownie czerwony na twarzy, jego dłonie zacisnęły się w pięści.
- Nie bawiłem! Nigdy - zaprzeczył z determinacją wypisaną na twarzy - Louis jest dla mnie wszystkim, jest moim domem, bezpiecznym miejscem i ja... Kocham go. On wiedział o Julie, ale nie o tym, że to zabrnęło aż tak daleko... Dziś złożyliśmy papiery rozwodowe Mac.
- Leć do niego i wyjaśnijcie sobie wszystko, wiem że Louis jest uparty, ale nie chcę żeby się załamał. On też cię kocha, ja to wiem. Znam mojego syna - przetarł dłońmi twarz. Musiał kierować dobrem Tomlinsona, nie swoją ochotą na pokazanie temu pożal się boże facetowi, gdzie raki zimują.
- Mac... Zrobię to, ale jest jeszcze jedna sprawa... Tylko proszę, nie zabij mnie... Nie zrób mi krzywdy - jego ciało się było mokre ze stresu. Czuł się jak prawdziwy tchórz. Zapewne nim był.
- Wiesz, że nie mogę ci tego obiecać? - uważnie słuchał Stylesa.
- Louis jest ze mną w ciąży - wymamrotał - Będziesz dziadkiem?
- Czy was popierdoliło? - wstał ze swojego miejsca i zaczął chodzić po gabinecie - I co ja mam zrobić ze wszystko sesjami, które mam zaklepane do przodu? Ciąża - zaśmiał się dość gorzko.
- Zanim urośnie damy radę ze wszystkim... Chyba, chyba że naprawdę usunął to dziecko - ostatnie zdanie ciężko przeszło mu przez jego wargi.
- Jak to usunął? Lecisz tam Harry, sprawdzasz co z nim i dajesz mi znać. Weźmiesz odpowiedzialność za to dziecko, oświadczysz się mu i pobierzecie się, żeby maluch żył w pełnej rodzinie, tak? - spojrzał prosto w zielone oczy, mówiąc tonem nie znoszącym sprzeciwu.
CZYTASZ
Love from the first photo || Larry
FanficCzy praca to dobre miejsce na miłość? Zazwyczaj nie... Tylko czemu zakazany owoc smakuje najlepiej? Louis nie miał łatwego początku w swoim życiu, los postawił na jego drodze Maca który wywrócił wszystko do góry nogami. A Harry? Tkwi w czymś co w o...