Louis jechał taksówką prosto pod dom dziecka. Był pełen emocji i nie mógł doczekać się, aż będzie na miejscu. Z jednej strony też się bał, ale nie widział innej opcji niż to, że są rodzeństwem z Fizzy. Kilka dni temu wysłali próbki do badania i tyle się widzieli.
Harry dziś musiał pracować, więc postanowił ten dzień spędzić z dziewczyną, żeby ją móc poznać właściwie.
Zapłacił taksówkarzowi i wszedł do znanej już sobie placówki. Jak zwykle poszedł do gabinetu pani dyrektor, gdzie musiał podpisać odpowiednie dokumenty. Kobieta od razu powiedziała mu, że Fizzy jest w swoim pokoju wraz ze współlokatorkami.
Od razu skierował się do odpowiedniego pomieszczenia i zapukał do drzwi, czekając na pozwolenie na wejście. Kiedy je otrzymał, wszedł do pokoju, gdzie znajdowały się trzy piętrowe łóżka. Delikatnie się uśmiechnął do dziewczyn w różnym wieku, widząc jak te wszystko przerwały przez niego. Były dosłownie w przeróżnym wieku.
- Cześć wam, em, jest Fizz? - nie mógł znaleźć dziewczyny wzrokiem.
- Louis Tomlinson! - pisnęła nagle jedna z nich - O mój boże, jesteś najlepszy! Mogę autograf?
Dziewczyny zaczęły podchodzić do szatyna i zagadywać go, naprawdę podekscytowane.
- Dziewczyny proszę, proszę spokojnie... Nie przyszedłem tu dla autografów i zdjęć - zasłonił rękoma swój brzuch, troszkę się bojąc o swoje nienarodzone dziecko - Dam wam jedno wspólne zdjęcie, ale... Fizz, gdzie jest ona.
- Tu jestem - leżała na środkowym piętrze łóżka i machała do fotomodela, uśmiechając się lekko. Nie miała zamiaru wpychać się w tłum.
- No już zacząłem się martwić - pogroził jej śmiesznie palcem - Szykuj się, zabieram cię gdzieś, ale najpierw zrobię to zdjęcie z twoimi znajomymi.
- Gdzie mnie zabierasz? - usiadła na łóżku i sięgnęła po swój stary telefon, po czym zeszła na podłogę.
- Niespodzianka. Dziewczyny proszę, wybierzcie jeden telefon - zwrócił się do szepczących między sobą nastolatek.
Zgłosiła się ta, która miała najlepszy telefon z nich wszystkich, a Fizzy wykonała kilka zdjęć i oddała urządzenie właścicielce. Szatyn ponownie zapiął swój płaszcz i napisał prędko sms do znajomego taksówkarza, który miał czekać w pobliżu. Fizzy wzięła jedyną kurtkę, którą miała i stanęła gotowa koło Tomlinsona.
- Możemy iść. Tylko buty - rozejrzała się i założyła swoje znoszone trampki.
Fotomodel zanotował sobie, że najpierw pojedzie z dziewczyną do sklepu, a potem i do kawiarni, czy gdziekolwiek aby poznać Felicite. Pożegnali się z współlokatorkami szatynki i wyszli z placówki, Louis podszedł prosto do taksówki. Niebieskooki wpuścił dziewczynę do pojazdu i usiadł z drugiej strony.
- Jak się czujesz Fizz? - Louis nie odrywał wzroku od nastolatki, chcąc zapamiętać jak najwięcej.
- Dobrze, jest w porządku. A jak z tobą? Jesteś coraz większy - spojrzała urzeczona na brzuszek starszego.
- Maleństwo już kopie - pochwalił się i pogłaskał swój brzuch, który przez ubrania wyglądał na jeszcze większy - A ja się czuję jak nowo narodzony.
- To cudowne! Mieć takie maleństwo i własną rodzinę - uśmiechnęła się lekko, jednak był wyczuwalny lekki smutek w tym.
- Mogę ci obiecać, że nawet jeśli nie jesteśmy rodzeństwem - zaczął delikatnie, łapiąc jej dłoń - To i tak będę cię w ten sposób traktować... Ty, po prostu czuję emocjonalną więź do ciebie i nie dam ci zginąć w tym świecie.
CZYTASZ
Love from the first photo || Larry
Fiksi PenggemarCzy praca to dobre miejsce na miłość? Zazwyczaj nie... Tylko czemu zakazany owoc smakuje najlepiej? Louis nie miał łatwego początku w swoim życiu, los postawił na jego drodze Maca który wywrócił wszystko do góry nogami. A Harry? Tkwi w czymś co w o...