26. Dziewięćdziesiąt procent.

1.9K 146 29
                                    

Harry rozglądał się po korytarzu, obok niego siedział Louis. Szatyn wczytał się w jakąś ulotkę. Wszędzie było pełno plakatów oraz siedziało kilka innych par, które miały zostać rodzicami w najbliższym czasie. Dziś planowali dowiedzieć się o płci ich maluszka, co było ekscytujące, nie tylko przez myśl o ich sporym zakładzie.

- Louis Tomlinson - pielęgniarka wyczytała, wychodząc przy tym z odpowiedniego gabinetu.

Obaj wstali i ruszyli w odpowiednim kierunku. Styles starał się spokojnie oddychać. Nie wiedział czemu się denerwował, w końcu kochał Louisa i maleństwo też. Znajoma lekarka powitała ich szerokim uśmiechem i prędko wykonała podstawowe badania ciężarnemu, sprawdzając czy wszystko jest odpowiednie.

- To jak kochani? Chcemy poznać płeć? Ja już widzę, dziecko idealnie się ułożyło - uśmiechnęła się jeżdżąc sondą po brzuchu szatyna.

- To jest oczywiste, chcemy wiedzieć kogo mam pod sercem - Louis gorliwie pokiwał głową i mocniej ścisnął dłoń swojego chłopaka.

- A na co liczycie? Chłopiec, czy dziewczynka? - kobieta uważnie patrzyła na ekran, chcąc mieć sto procent pewności.

- Ja na dziewczynkę - wyznał Styles, robiąc okrężne ruchy palcami na dłoni szatyna - A Lou na chłopca.

- Widzę macie odmienne zdania - uśmiechnęła się - Na dziewięćdziesiąt procent będziecie mieli synka.

- Ha! Mówiłem Styles, że wiem kogo noszę w brzuchu - Louis zawołał, a jego oczy mocniej zabłyszczały.

Harry mimo wszystko się uśmiechnął, cieszył się, że ich dziecko jest zdrowe. Widział też, jaką satysfakcję miał Louis z wygranej, a jemu to kompletnie nie przeszkadzało. Wyczyścił starszemu brzuch z żelu i cmoknął go czule w czoło. Był wdzięczny Louisowi za wszystko.

Dostali zdjęcia z usg i wytyczne, których mieli się trzymać do kolejnej wizyty. Nie zmieniało się nic diametralnie. Tomlinson wtulił się w bok swojego chłopaka, kiedy wyszli z gabinetu, dziękując za wszystko lekarce. Na korytarzu prędko się ubrali, a jakaś zaskoczona kobieta zaczęła gratulować Louisowi. Harry miał na oku niebieskookiego, musiał się troszczyć o swoje największe szczęścia. W końcu wyszli z przychodni i poszli do auta, gdzie brunet pomógł starszemu wziąć.

- Musimy pojechać po laptopa dla Fizz - szatyn oświadczył, poprawiając się na fotelu, kiedy Styles zajął swoje miejsce.

- W takim razie sklep z elektroniką i dom? - odpalił pojazd i zapiął swój pas.

- Mhm! - ułożył swoje dłonie na dużym brzuchu i zaczął go masować, czując delikatnie kopnięcia.

Podjechali do najbliższej galerii i Styles zaparkował auto najbliżej wejścia jak mógł. Nie chciał męczyć Louisa chodzeniem, nawet jeśli ten zapewniał go, że czuje się świetnie. To Harry był tym, który wybrał odpowiednio dobry sprzęt dla nastolatki. Nie zapomnieli też o pokrowcu na laptopa, by ten się łatwo nie zniszczył. Wiedzieli, że był to jeden z nowszych sprzętów na rynku, jednak jego jakość była naprawdę dobra. Posłuży dziewczynie w szkole, jak i może na przyszłych studiach.

- Naprawdę ci to wszystko nie przeszkadza? - Louis się upewnia, ponieważ to przez niego życie Stylesa uległo diametralnej zmianie.

- No coś ty, Fizzy jest naprawdę bezproblemowa. Widzę uśmiech na twojej twarzy i to mnie tylko utrzymuje, że dobrze robię - potwierdził.

- Kocham cię Harry, jestem ci tak bardzo wdzięczny za wszystko... - ułożył dłoń na udzie bruneta.

- Nie masz za co, wy jesteście moją rodziną. Fizzy też, maleństwo, Mac i reszta. Tylko wy mi zostaliście - odparł.

Love from the first photo || Larry Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz