27

1.3K 98 1
                                    

Jungkook myślał, że zwariuje, gdy zauważył kolejną przebudowę dróg, przez co musiał pojechać objazdem. Droga z pewnością zajmie mu o wiele więcej czasu, niż przypuszczał. Skręcił na światłach w drugą stronę i mimo, że przekleństwa same cisnęły mu się na język, postanowił pozostać spokojnym. Tak, to prawda chciał jak najszybciej znaleźć się w domu. Jego mamy i siostry nie było w mieszkaniu, dzięki czemu miał je całe dla siebie i mógł spędzić czas tak, jak chciał bez ciągłych narzekań jego rodzicielki albo upierdliwych wrzasków młodej.

Mimo wszystko powinien być szczęśliwy, wracał właśnie z cudownej randki ze swoim chłopakiem, na której miło spędzili czas i śmiali się prawie bez przerwy, ale jednocześnie nie potrafił pozbyć się tego złego przeczucia, które krążyło nad nim od rana. Chodził nerwowy cały dzień, czekając tylko aż zdarzy się coś strasznego. Siedział jak na szpilkach na wszystkich lekcjach, bojąc się, że jakiś nauczyciel się go uczepi, a na randce w kawiarni nie mógł przestać spoglądać za okno, jakby wyczekując wypadku samochodowego. Daehan musiał nawet kilka razy zwracać mu uwagę, że ten go nie słucha i błądzi gdzieś myślami.

W końcu po całym dniu, podczas którego nie stało się nic złego, postanowił odpuścić i trochę się uspokoić. Przez cały czas chodził niepotrzebnie spięty i czuł się trochę oszukany przez własny instynkt. Jednak kiedy wjechał w tą bardziej obskurną część miasta, coś ponownie ścisnęło go za serce, a przeczucie dało o sobie znać. Starał się jechać powoli i nie zwracać uwagi na pijanych meneli albo starsze dzieciaki puszczające głośno muzykę.

Ucieszył się, kiedy zauważył, że zaniedbana ulica już się kończy i za chwilę będzie mógł wyjechać z tej obskurnej dzielnicy. Obrócił się w drugą stronę, chcąc skręcić, kiedy zauważył, jak ktoś ledwo utrzymujący się na nogach, upada na chodnik. Jeon nie miał serca zostawiać tego człowieka na pastwę losu, dlatego szybko zaparkował przy krawężniku i zmartwiony podszedł do poszkodowanego. Kiedy zauważył z oddali, że jest on ubrudzony z krwi, przyśpieszył krok, wyczuwając, że być poważnie zraniony. Podchodząc bliżej, jeszcze bardziej przeraził się.

- Taehyung!!! - krzyknął, rozpoznając chłopaka i przybiegł szybko w jego stronę. Był przerażony, nie wiedział, co ma robić. Jego twarz i koszulka była umazana z krwi. - Słyszysz mnie?! - zawołał, potrząsając nim lekko, by niczego nie uszkodzić, a kiedy nie usłyszał odpowiedzi, zaczął panikować. Chwycił się za głowę, zastanawiając się, jak może pomóc. Podniósł jego koszulkę, szukając jakiś głębszych ran, a widząc fioletowe siniaki na całej długości brzucha, skrzywił się z bólem wymalowanym na twarzy. Na szczęście chłopak nie miał żadnych poważnych obrażeń, a jedynie masę siniaków, a krew sączyła się tylko z uszkodzonego nosa, brudząc jego koszulkę. Widząc małe obrażenia, lekko się uspokoił. - Taehyung - ponownie podjął próbę wybudzenia chłopaka, delikatnie przejeżdżając dłonią po jego policzku, nie chcąc zrobić mu krzywdy.

- Jungkook... - usłyszał cichy, zmarnowany głos i pomyślał, że popłacze się ze szczęścia.

- Spokojnie, jestem tu - powiedział i złapał go za rękę, uśmiechając się słabo.

- Boli - szepnął niewyraźnie, a Jungkook automatycznie puścił jego dłoń przerażony.

- Co cię boli? - zapytał zmartwiony.

- Wszystko - odpowiedział krótko, a Jeon spojrzał na niego ze współczuciem.

- Zawiozę cię do szpitala - zdecydował młodszy, ponieważ bał się, że być może starszy odniósł jakieś groźniejsze obrażenia, a on po prostu nie był tego świadomy.

- Nie, nie do szpitala - zaprotestował Kim, od razu się podnosząc, co nie spodobało się brunetowi, który znalazł się przy nim, nie pozwalając mu wstać.

- Musi zobaczyć cię lekarz, to może być coś poważnego  - zamartwiał się chłopak.

- Nic mi nie jest - mruknął Kim, ledwo otwierając oczy.

- Ehm - mruknął Jeon, ale wiedział, że i tak nie przekona starszego. - W takim razie zawiozę cię do domu, twoi rodzice pewnie się martwią...

- Nie - przerwał mu, a Jeon podrapał się po głowie, nie wiedząc, co zrobić. Nie miał pojęcia, co takiego robił starszy o tej porze w takiej dzielnicy i dlaczego jest w takim stanie, ale zaczął poważnie się o niego martwić.

- W takim razie zabiorę cię do siebie, w porządku? - spytał, zastanawiając się, czy aby na pewno dobrze postępuje. Taehyung pokręcił zgodnie głową, więc Jeon pozwolił sobie, wziąć chłopaka w swoje ramiona, by zanieść go do samochodu. Jak najdelikatniej, chwycił go pod plecami i kolanami oraz powoli podniósł się do góry. Słyszał ciche jęki czerwonowłosego, dlatego starał się, jak najłagodniej go przetransportować. Otworzył samochód, co było małym problem, ponieważ trzymał na rękach starszego, ale jakoś dał radę i położył go na tyłach, gdzie w sumie jeszcze niedawno uprawiali seks, co Jungkook uznał za całkiem abstrakcyjne. Zapiął go pasami z dwóch stron, by był choć trochę zabezpieczony i sam usiadł za kółkiem.

Jechał jak najwolniej potrafił, starał maksymalnie skupić się na drodze, ale nie potrafił, ciągle myśląc o Taehyungu. Nie mógł powstrzymać się przed ciągłym zerkaniem w jego stronę, sprawdzając, czy nic mu się nie stało. Zauważył, że chłopak zasnął i sam nie wiedział, czy to dobrze, czy źle. Czuł się jednak odrobinę spokojniej, widząc go pogrążonego śnie, bo przynajmniej nie odczuwał całego bólu, związanego z ranami. Pozwalał innym samochodom wyprzedzać go i starał się znosić wszystkie trąbienia i krzyki kierowców w jego stronę, w końcu najważniejsze było zdrowie chłopaka.

Pomimo długiej jazdy udało mu się bezpiecznie dotrzeć do domu. Otworzył wpierw drzwi, a następnie poszedł po Taehyunga i podobnie jak wcześniej przeniósł go do mieszkania w stylu panny młodej. Uważał, by nie zahaczyć o żadne meble oraz ściany i nie sprezentować starszemu kolejnych ran. Zaniósł go do swojego pokoju i położył na łóżku.  Westchnął głośno, wpatrując się w śpiącego chłopaka, zastanawiając się, co ma teraz zrobić.

W końcu poszedł do łazienki i nalał do miski ciepłej wody, poszukał kilku ręczników i wrócił do pokoju. Pozwolił sobie ściągnąć ubrania z chłopaka, pozostawiając go w bokserkach. Wiedział, że Kim mógłby wściec się na niego za to, że je ściągnął mimo, że widział go nago już niezliczoną ilość razy. Zaczął powoli obmywać całe ciało chłopaka, zatrzymując się przy ranach, którymi zajął się jeszcze uważniej. Starł krew z jego nosa i warg, delikatnie je przy tym całując, mając nadzieję, że całusy faktycznie mają magiczną moc uzdrawiania.

Kiedy obmył całe jego ciało, a woda w misce była już wystarczająco brudna, wrócił do łazienki, w poszukiwaniu apteczki. Na szczęście znalazł ją prawie pełną różnorodnych lekarstw. Wyciągnął z niej maści przeciwko siniakom oraz wodę utlenioną, by przemyć rany. Ponownie robił wszystko bardzo ostrożnie, bojąc się, że zrobi mu krzywdę. Wtarł maść w zranione miejsca, nie potrafiąc przestać krzywić się na widok zranionych części ciała. Miał ochotę zabić człowieka, który tak bardzo skrzywdził tą kruszynę. Nie potrafił opanować swojej złości i był pewien, że gdy tylko czerwonowłosy się obudzi i powie mu kto, był jego oprawcą, to ten dopiero go popamięta.

Skończywszy zajmować się chłopakiem, przykrył go szczelnie kołdrą i posprzątał w pokoju. Przyniósł sobie krzesło z jadali, ponieważ nie chciał spać w jednym łóżku z chłopakiem, bojąc się, że zrobi mu krzywdę, a nie wyobrażał sobie iść położyć się do innego pokoju i zostawić go samego bez opieki. Usiadł na krześle, wpatrując się w chłopaka, wiedząc tylko, że czeka ich jutro długa rozmowa.

Love Shot - TaekookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz