Jasne światło wpadało do pokoju, budząc tym samym Jungkooka, który chciał jeszcze w spokoju odespać praktycznie nieprzespaną noc. Mimo wszystko podniósł się do siadu, przeklinając swoją słabą głowę i całą imprezę. Kiedy w jego głowie pojawiło się jednak najświeższe wspomnienie z nocy, nie potrafił się nie uśmiechnąć. Obrócił się na drugą stronę, spoglądając na pustą stronę łóżka. Nie był zdziwiony tym, że obudził się bez Taehyunga obok siebie. Bardziej zaskoczony był tym, że chłopak zasnął wczoraj z nim w jednym łóżku. Co prawda nie przytulali się, nie dotknęli się nawet przez sen ani razu, ale Jeon i tak czuł przyjemne ciepło na sercu, że mógł choćby wyczuć obecność drugiej osoby.
Spoglądając na brudną ze spermy pościel, nie potrafił wyrzucić ze swojej głowy wspomnień jęczącego z przyjemności czerwonowłosego. Jego pięknej twarzy, na której jeszcze niedawno malował się obraz rozkoszy, ilekroć Jungkook trafiał w jego czuły punkt. Zaśmiał się, przypominając sobie sytuacje, w której Kim powtarzał, że go nienawidzi, po czym agresywnie wbijał się w jego usta. Musiał przyznać, Taehyung był niesamowity. Wszystko, czego w nim nienawidził jednocześnie sprawiało, że pociągał go jeszcze bardziej. Dziwna logika, ale to właśnie najbardziej podobało się Jungkookowi i dodatkowo tylko go nakręcało. Przecież mógł teraz go jeszcze bardziej nienawidzić, jednocześnie pragnąc jeszcze mocniej.
Nie żałował, że przespał się z chłopakiem, wręcz przeciwnie chciałby to jeszcze kiedyś powtórzyć. Miał nadzieję, że Kim uważa tak samo i mimo tego jakie relacje ich łączą, nie będzie próbował wymazać z pamięci ich wspólnej nocy. A nawet jeśli, to Jungkook sprawi, że ten nigdy tego nie zapomni. Nie przeszkadzało mu to, że czerwonowłosy ma chłopaka. Przez chwilę nawet o tym zapomniał, ale już czuł przypływ satysfakcji, kiedy będzie patrzył Junghyunowi w oczy, mając w pamięci to, jak pieprzył jego chłopaka. Nie traktował Taehyunga jako trofeum ani środek do osiągnięcia celu. Kim był dla niego po prostu zakazanym owocem i ukrytym pragnieniem, które wcześniej skrywał głęboko w sobie.
Przez chwilę miał w głowie tajemniczego chłopaka w z klubu. Pod wieloma względowi przypominał mu on o Taehyungu. Też był uosobieniem jego pragnień i grzesznych myśli. Mimo, że jeszcze niedawno tak bardzo szalał za tancerzem, teraz o dziwo, to Taehyung zajął jego miejsce w myślach Jungkooka. Nie oznaczało to jednak, że odpuści sobie swojego aniołka, bo to właśnie ze striptizerem wiązał jakieś głębsze uczucia. Odkąd spojrzał po raz pierwszy w jego oczy, zauroczył się w nim. Czuł, że nawiązała się między nimi jakaś dziwna więź. A Kim, jakby tego nie przedstawić, był nikim w jego życiu. Oprócz nienawiści i pożądania nie wiązał z nim żadnych innych uczuć, ani sympatii, ani przyjaźni, a tym bardziej nie miłości.
Wstał, nie chcąc już dłużej nad tym rozmyślać. To było zdecydowanie za dużo dla jego skacowanej głowy. Myślenie i analizowanie uczuć, nigdy nie wychodziło mu za dobrze. Kiedyś wiedział, że nienawidzi Taehyunga, a pożądanie kojarzyło mu się tylko z jednonocnymi przygodami i nie musiał przejmować się emocjami. Był prostym facetem i nienawidził skomplikowanych sytuacji, przerastało go to wszystko.
Zszedł powoli na dół, analizując po drodze straty związane z imprezą. Mimo, że nie widział ich za dużo, to wchodząc do salonu, już współczuł Hoseokowi sprzątania. Na dole panował totalny bałagan. Wszędzie znajdowały się puste butelki i przeróżne śmieci. Cała podłoga kleiła się od rozlanego alkoholu. Jungkook musiał przejść istny labirynt, by nie wpaść w żadną kałużę. Kiedy w końcu udało mu się dotrzeć do kuchni, zauważył siedzącego przy blacie gospodarza domu, który ewidentnie sam żałował wypitych procentów.
- Jak tam? - zapytał Jeon, nalewając sobie wody.
- Umieram - dramatyzował Jung, który ledwo podniósł swoją głowę ze stołu.
CZYTASZ
Love Shot - Taekook
FanficOd czasów piaskownicy Jungkook miał naprawdę wspaniałych przyjaciół oraz jednego odwiecznego rywala. Kiedy jednak w miasteczku zjawił się Taehyung, okazało się, że tych dwu połączyła jeszcze silniejsza nienawiść. Od wielu lat dokuczali sobie nawzaje...