Rozdział 14

398 19 3
                                    

Następnego dnia obudziłam dość wcześnie. Claudia i Emily jeszcze spały. Ubrałam się w ciepłe ubrania i najciszej jak tylko potrafiłam opuściłam dormitorium. Powędrowałam na błonia i usiadłam pod drzewem. Wyciągnęłam papierosa i zaczęłam analizować wczorajszą sytuację. Dlaczego uwziął się akurat na mnie?

- Charotte? - usłyszałam i po chwili obok mnie usiadł Harry. - Stało się coś?

 - Nie, a właściwie tak. - czułam jakby z każdą minutą odpływały ze mnie wszelkie emocje. - Malfoy.

- Zrobił Ci coś? - słyszałam po głosie Harry'ego, że się zdenerwował. - Charlotte jeśli Ci coś zrobił, powiedz mi o tym, a załatwię to z nim.

Opowiedziałam Wybrańcowi całą historię od feralnej imprezy aż po wczorajszą noc. Widziałam w jego oczach, że najchętniej udusiłby Malfoy'a, ale niestety nawet Harry mi nie może pomóc.

- Nie wierzę. Kocham Cię jak siostrę i uwierz mi, że jak spotkam Malfoy'a to mu coś zrobię. - o nie tylko nie to.

- Nie Harry. Nie chcę abyś jeszcze przeze mnie miał kłopoty. Poradzę sobie sama. - odparłam i wstałam z ziemi.

- A co Twój brat na to. - o tym nie pomyślałam.

- Nic, bo nawet o tym nie wie. - rzekłam i skierowałam się do zamku.

Gdy dotarłam do zamku skierowałam się do Wielkiej Sali na śniadanie. Jaka była moja ulga gdy zobaczyłam tylko Hermionę, Ginny, Ron'a, Lunę i Claudię. Postanowiłam przywitać się z Gryfonami i zajęłam miejsce obok Claudi.

- A Ty gdzie łazisz? - szepnęła wyraźnie zaniepokojona.- Byłam się przewietrzyć. - spojrzałam na dziewczynę. - A co?

- Malfoy Cię szukał. Nie rozumiem czego ten dupek od Ciebie chce. - i nie zrozumiesz, bo sama nie wiem dlaczego akurat ja.

- Ja też nie wiem i niech spada. - rzuciłam i zaczęłam zajadać tosta kiedy to Claudia szturchnęła mnie w ramię. 

- Co? - Claudia nic nie powiedziała tylko wzrokiem patrzyła na wejście do Wielkiej Sali. 

Miałam świadomość kogo tam zobaczę, ale wolałam zająć się śniadaniem i nie zwracać na niego uwagi. Moim planem na najbliższe dni było unikanie pana M. Zjadłam śniadanie i ze wzrokiem spuszczonym w dół szybko opuściłam Wielką Salę.

 Pobiegłam do dormitorium po torbę z książkami i ruszyłam na pierwsze zajęcia jakimi była numerologia na moje szczęście z Puchonami.Po numerologii praiwe z prędkością światła pobiegłam do biblioteki zająć cichy kącik i poczytać. Kolejne zajęcia miałam dopiero za godzinę, więc spokojnie mogłam zanurzyć się w lekturze.

 Gdy prawie kończyłam rozdział usłyszalam szepty jakiejś grupki. Serce o mało mi nie stanęło gdy zobaczyłam mojego brata, Zabini'ego i Malfoy'a. Co tu robić? Uciekać czy schować się? Zostało mi jeszcze 20 minut do zajęć, a szwędanie się po zamku nie będzie zbyt bezpieczne.

 - Zaryzykujmy. - szepnęłam do siebie i po cichutku opuściłam bibliotekę.Niestety zaraz za mną z biblioteki wyszła grupka Ślizgonów. Cudownie. 

- Charls! - usłyszałam głos brata, który zaraz znalazł się obok mnie. - Co jest?

- A co ma być? - spojrzałam na niego i kątem oka zobaczyłam, że koledzy zbliżają się do Nathana.

- Nigdzie Cię ostatnio nie widuję. Siostra stało się coś? - Nathan uśmiechnął się do mnie i przytulił.

- Henderson bawisz się w ducha? Unikasz nas jak ognia. - nacisk Malfoy'a na słowo "nas" aż wywołało u mnie dreszcz.

- Chodź pójdziemy na błonia. Jeszcze jest trochę czasu do następnych zajęć. - o nie, tylko nie zajęcia z nimi. Jak mogłam o tym zapomnieć?

- Muszę iść jeszcze po coś do biblioteki. - powiedziałam i już miałam ruszać kiedy usłyszałam ten zimny głos.

- To ja pójdę z Tobą. - ujrzałam ten jego uśmieszek i już miałam dość. Ruszyłam pierwsza, ale zaraz poczułam ścisk na mojej dłoni i zostałam wciągnięta to schowka na miotły.

- Chyba mamy do pogadania kochanie.

- Nie wiem o czym. - odparłam i próbowałam wydostać się z jego uścisku.

- Unikasz mnie. Nie tak to miało wyglądać. - syknął i jeszcze bardziej zacisnął dłoń na mojej ręce. - Spokojnie w szkole dam Ci spokój, ale już niedługo święta, a Twój brat zaprosił mnie do waszego domu.

- No chyba nie. - to nie może być prawda.

Don't trust anyone.Where stories live. Discover now