Rozdział 11

424 19 5
                                    

Następnego dnia obudziłam się w pokoju wspólnym krukonów, przykryta kocem.

- Charls co Ty tu robisz? - zapytała Claudia.

- Nie pytaj. - odpowiedziałam i wskazałam wzrokiem na puste butelki po whisky, których Malfoy nie zdążył zabrać.

Zaraz, zaraz. Malfoy! Nie to nie może być prawda, że całowałam się z tym dupkiem. Mam nadzieję, że nie doszło do niczego więcej.

- Idziemy na śniadanie? Jestem padnięta po wczoraj i nic nie pamiętam. - jaka szkoda, że ja też nic nie pamiętam.

- Tak, idę się tylko przebrać.

Ubrana w czarne rurki z wysokim stanem i białą koszulę, ruszyłam z blondynką na śniadanie. W Wielkiej Sali było bardzo mało osób. Pewnie wszyscy wczoraj pobalowali.

- Widzę, że mimo naszego wczorajszego picia, trzymamy się bardzo dobrze, bo jesteśmy na śniadaniu po 7. - zaśmiała się blondynka i zaczęła zajadać jajecznicę.

- Masz rację. - uśmiechnęłam się do dziewczyny i w tym samym momencie do Wielkiej Sali wmaszerowała grupka ślizgonów Nathan, Zabini, Nott i on.Malfoy wchodząc do Wielkiej Sali spojrzał na mnie, puścił mi oczko i nie spuszczał ze mnie wzroku. Kurwa, czyli jednak doszło do czegoś. Jaki wstyd.

- Ja wychodzę. - rzuciłam do Claudi i szybkim krokiem opuściłam pomieszczenie.

Pobiegłam do dormitorium po papierosy, założyłam kurtkę i wybrałam się na błonia. Po drodze do wyjścia spotkałam Harry'ego, z którym mam bardzo dobry kontakt od śmierci taty.

- Hej Charlotte, gdzie to się wybierasz? - zapytał z uśmiechem kiedy kierowałam się do wyjścia na zewnątrz. 

- Hej Harry, muszę się przewietrzyć. - posłałam ciepły uśmiech i kiedy zobaczyłam, że z Wielkiej Sali wychodzą ślizgoni, szybko wybiegłam z zamku.

Znalazłam bezpieczne miejsce, usiadłam na ziemi i odpaliłam papierosa. Siedziałam z dobre 10 minut, kiedy ktoś zaskoczył mnie z tyłu.

- Nie pal tyle. - usłyszałam ten głos i już wiedziałam, że jestem w dupie.

- Malfoy. - syknęłam i spojrzałam w jego błękitno szare oczy.

- Uuu co tak agresywnie? Wczoraj Twoje zachowanie było inne. - zaśmiał się z ironią.

- Nie pragnę niczego tak, jak zapomnieć o tym. - moja cierpliwość powoli się kończyła.

- Nie narzekałaś w nocy, a wręcz przeciwnie. Ciekawe czy jesteś taka agresywna też w łóżku. - tego było za wiele.Wstałam z ziemi podeszłam do chłopaka i z całej siły uderzyłam go w policzek. Posłałam mu wredny uśmiech i wróciłam do zamku.

- Jestem skończona. - szepnęłam sama do siebie po przekroczeniu progu dormitorium.

Don't trust anyone.Where stories live. Discover now