Rozdział 24

357 18 0
                                    

Nadszedł dzień życiowego egzaminu. Chyba jeszcze to do mnie nie dotarło, że to już koniec młodzieżowych szaleństw w Hogwarcie i czas na zmierzenie się z dorosłością. Chyba jeszcze nie jestem na to gotowa.

- Ej! Ty mnie w ogóle słuchasz?! - krzyknęła Claudia wprost do mojego ucha.

- Po tym już chyba w ogóle Cię nie usłyszę, bo właśnie uszkodziłaś mi prawe ucho! - krzyknęłam na blondynkę, a wszyscy zgromadzeni na śniadaniu w Wielkiej Sali zaczęli się ze mnie śmiać.

- Masz jeszcze lewe Henderson! - krzyk zza pleców uświadomił mnie, że Malfoy wrócił już do formy. Cudownie.

- Jeszcze jego brakowało. - Claudia ewidentnie miała dziś zły humor.

- Blondyna nie denerwuj się. - szepnęłam, ale gdy zobaczyłam wzrok Claudii, natychmiast opuściłam swoje miejsce ze śmiechem.

- Nienawidzę Cię! - usłyszałam jej głos dochodzący z sali co jeszcze bardziej mnie rozśmieszyło.

Ruszyłam na błonia. Znalazłam moje ulubione miejsce i zapaliłam papierosa. Będę tęsknić za tym miejscem, za ludźmi oczywiście z wyjątkiem Malfoy'a.

- Też za Tobą nie będę tęsknił. - spojrzałam w górę i moim oczom ukazały się dwa ślepia.

- Jeśli możesz to nie czytaj mi w myślach dupku! - oburzyłam się i automatycznie wstałam.

- A co? Masz jakieś erotyczne myśli ze mną w roli głównej. - rzekł i przybliżył się do mnie.

- Nie schlebiaj sobie tak. - zaśmiałam się i kątem oka zobaczyłam, że nawet na twarzy Malfoy'a przewinął się delikatny uśmiech.

- Przygotowana na porażkę? - a jednak dalej to dupek.

- Na Twoją? Och skarbie oczywiście, że tak. Już nie mogę się doczekać. - odgryzłam mu się.

- Jesteś niemożliwa Henderson. - rzucił kiedy zaczęłam podążać w stronę zamku.

- Wiem! - krzyknęłam i popędziłam na egzamin życia.

Pod Wielką Salą był ogromny tłok. No tak co się dziwić, po wojnie z Voldemort'em większość uczniów wróciła aby dokończyć siódmy rok.

- Charls! - usłyszałam wołanie Harry'ego i Hermiony. - Życzymy Ci powodzenia!

- Ja wam też. - powiedziałam i przytuliłam moich przyjaciół.

Drzwi do Wielkiej Sali otworzyły się i McGonagall zaczęła wyczytywać nazwiska. Kiedy wyczytała mnie, stres chyba jakby się nasilił. Moje ręce absolutnie nie chciały się uspokoić, a w wyobraźni były najczarniejsze scenariusze w roli głównej z niezdanymi Owutemami. Po godzinie skończyłam pisać. Oddałam kartkę i z moimi bazgrołami i w ciszy opuściłam Wielką Salę. Pobiegłam do dormitorium gdzie zastałam Claudię popijającą wino wraz z innymi Krukonami.

- Wy już pijecie? - zapytałam zdziwiona.

- Tak! - krzyknęli wszyscy chórem. - Chcesz?

- Nie. - odparłam.

- Polej jej. Czas się wyluzować skarbie. - ten głos rozpoznam wszędzie. Malfoy.

- A wy co tu robicie? O ile dobrze wiem Żmije mają gdzie indziej swoje dormitorium.

- Tak się składa, że zostaliśmy zaproszeni i nie tylko my. - Blaise jak zwykle udający niewiniątko.

- Ja idę się położyć, a wy jak chcecie to się bawcie. - rzuciłam obojętnie i ruszyłam do łóżka.

Don't trust anyone.Where stories live. Discover now