Rozdział 7

507 29 8
                                    

Wrzesień minął mi tak szybko, że nawet tego nie zauważyłam. Dziś 31 października, a co to oznacza? Zabawa Halloween, po prostu cudownie. Wszystkie laski w sukienkach, a ja jak zwykle czarne spodnie z dziurami na kolanach i czarna koszulka. Kostium idealny.

- Charls! - usłyszałam głos Claudii, który dochodził z łazienki.

- Co? - zapytałam, zmierzając do łazienki. To co tam zobaczyłam przeszło moje najśmielsze oczekiwania.

- No właśnie to. - odrzekła blondynka z grymasem na twarzy.

Sukienka dziewczyny była cała poplamiona, a w dodatku miała dziurę na brzuchu, której w żadny sposób nie dało się zakryć.

- Ja nie idę. - fuknęła i zaczęła się rozbierać.

- Czekaj! - krzyknęłam i podbiegłam do szafy dziewczyny. - Trzymaj!

- Spodnie? - zapytała zszokowana.

- Przynajmniej będziemy tak samo wyglądać. - zaśmiałam się i puściłam oczko do blondynki.

- No w sumie jak idziemy tylko pić to po co się szykować? - odparła w między czasie zakładając koszulkę.

Po chwili ruszyłyśmy we dwie na Wielką Salę. Pomieszczenie było udekorowane pomarańczowymi oraz białymi balonami, lewitującymi dyniami i przeróżnymi figurkami. Było ślicznie.

Na prowizorycznym parkiecie szalało już dużo par. Między innymi Emily z Harry'm, Hermiona z Ron'em i nie zabrakło też księcia Slytherinu.

- Charls chodź tu szybko! - Claudia pociągnęła mnie do stolika, na którym były przeróżne trunki. Zabrałyśmy kilka butelek i zajęłyśmy dogodne miejsce w samym kącie sali.

- Zatańczyła bym sobie. - zaśmiałam się i pociągnęłam już wstawioną dziewczynę na parkiet.

Piosenka nie była zbyt wolna, więc Claudia ledwo dawała radę. Po kilku obrotach dziewczyna padła i najzwyczajniej położyła się na ławce przy naszym stoliku. Zostałam, więc sama na parkiecie i próbowałam się przedostać do Emily. Niestety nie udało mi się to, bo poczułam czyjąś rękę na moim biodrze i po chwili wpadłam w kogoś ramiona.

Myślałam, że to Harry, ale niestety grubo się myliłam.

- Malfoy jeśli chcesz dożyć jutra to lepiej mnie puść. - warknęłam i próbowałam się wydostać z jego sideł.

- Słodko wyglądasz jak się wkurwiasz, ale tym razem Ci nie odpuszczę. - szepnął, a po chwili przerzucił mnie przez ramię i skierował się na błonia.

- Dzięki za wycieczkę. Żegnam. - rzuciłam i pobiegłam. Niestety z moim cudownym szczęściem i niezbyt trzeźwym umysłem wywróciłam się po dwóch krokach.

- Oj Henderson nie masz dobrej głowy do picia. - zaśmiał się i pomógł mi wstać.

- Dobrze, że Ty masz dobrą. - rzekłam i wyciągnęłam papierosa.

- Nie pasuje to do Ciebie. - spojrzał na mnie i wyrzucił mi papierosa.

- To co do mnie pasuje? - zapytałam ze śmiechem i spojrzałam w oczy blondyna.

- Ja. - odpowiedział i zaczął niebezpiecznie zbliżać się do mojej twarzy. Od razu wytrzeźwiałam.

- Co Ty robisz? - zapytałam z wyraźnym zdenerwowaniem.

- To co chciałem zrobić od dawna. - posłał mi złośliwy uśmieszek i przyciągnął mnie do siebie.

Byłam w szoku. Odepchnęłam chłopaka i jak najszybciej wróciłam do zamku.


**********************************************

Hejo!

Chyba nadszedł czas powrotu tutaj. Piszcie co myślicie, bo już chyba pisanie opowiadań nie idzie mi zbyt dobrze.

Do następnego rozdziału!

Don't trust anyone.Where stories live. Discover now