Wtem wizja obserwowana przez Ciela uległa całkowitej zmianie, tak jakby ktoś zaczął zupełnie inną historię. Hrabia był nieco zbity z tropu. Skoro to wspomnienia jego kamerdynera, skąd wówczas wzięła się tamta scena? Widział już raz wspomnienia swojej ciotki, kiedy Grell przeciął ją swoją kosą śmierci, więc spodziewał się czegoś podobnego. Tymczasem, historia wcale nie zapowiadała się na monotematyczne kino znudzonego życiem demona. Phantomhive nie miał pojęcia, czy tak powinno być, czy to jest norma. Rozsądek podpowiadał mu, że nie, jednak miał zbyt mało danych, aby jednoznacznie zaprzeczyć lub potwierdzić swoją hipotezę.
Niemożliwe, aby Sebastian był jednym z osądzających, o umiejętność zmiany płci raczej go nie podejrzewał (chociaż kto wie, co potrafi demon?) Hrabia założył, że mógł mieć coś wspólnego z Lucifugem Rofocalem, chociaż też nie był do końca pewien.
Pamiętał ich pierwsze, wspólne spotkanie, kiedy siły ciemności pośpieszyły mu z pomocą. Wówczas był zaledwie wyczerpaną ofiarą, podarkiem złożonym w celu poprawnego przywołania, lecz mimo to pamiętał każdy szczegół z tamtego dnia. Jak wyglądał, jak przemierzał marmurową posadzkę skąpaną we krwi w rytm wybijanych kroków czarnymi obcasami jego butów. Krwistą czerwień jego żądnych posiłku oczu. Wszechogarniającą czerń. Majestat bijący od jego postaci, bardziej już pasujący do samego Lucyfera niż do Lucifuge'a.
Phantomhive oderwał się od swoich rozmyślań, powracając do oglądania kolejnego aktu. Wtem uświadomił sobie, że tak naprawdę oprócz tego, jak wyglądał pierwszego dnia, nie wie zbyt wiele o swoim słudze. Nie wiedział nawet, kim był w piekle ani jak miał NAPRAWDĘ na imię. Poprzez kontrakt ochrzcił go imieniem Sebastian, nadał nową rolę, ale tak naprawdę nigdy nie zadał sobie trudu, aby sięgnąć głębiej. Inną sprawą było to, że demon sam bardzo niechętnie wspominał o czymkolwiek, co było przed ich wspólnym początkiem, a na jakiekolwiek przypadkowe pytania odpowiadał niezwykle zdawkowo.
Oczom młodego szlachcica ukazała się obszerna przestrzeń, w której przebywało mnóstwo istot. Nie miała okien ani sufitu, dzięki czemu całe światło wpadało z zewnątrz. Niebo nad zebranymi postaciami przybrało czarną barwę, którą rozświetlały przepiękne konstelacje gwiezdne, zupełnie niepodobne do tych, które obserwował na Ziemi. Oprócz nich przez widnokrąg widoczne było coś na kształt zorzy polarnej. Kolorowe wstęgi przebiegały, pojawiały się i gasły, pozostawiając za sobą ledwo widoczną poświatę, niby gwiezdny pył rozsypany na nieboskłonie.
Kolumny ustawione wzdłuż głównego przejścia podpierały fantazyjnie wycięte łuki arkad. Wzdłuż słupów piął się zielono-fioletowy bluszcz, rozsiewając wokół upojny, słodki zapach. Jego listki drgały, ilekroć ktokolwiek je musnął, nieostrożnie przechodząc obok. Bywało też, że potrącano je zupełnie celowo, aby wzmocnić narkotyczną woń, jaką wydawała niezwykła roślina.
Ucztujący przebywali zasadniczo w pozycjach półleżących, z pucharami pełnymi aromatycznych trunków w dłoniach. Kobiety miały na sobie wyrafinowane stroje, często zdjęte do połowy. Rozchylały usta w uśmiechu, kokietując swoich partnerów. Ich towarzysze byli przeważnie hybrydami ze zwierzęcymi kończynami, rogami lub skrzydłami.
Do zgromadzenia nieznajomych zbliżała się wysoka kobieta z niemowlęciem na rękach. Przy każdym kroku suknia z seksownymi rozcięciami na udach uciekała jej na boki, odsłaniając idealne, smukłe nogi. Wysokie obcasy dodatkowo podkreślały jej sylwetkę.
Niespodziewane przybycie wzbudziło powszechne zainteresowanie. Zebrani w olbrzymiej sali przerwali zabawę, odwracając głowy i obdarzając nowo przybyłą ciekawskimi spojrzeniami. Pewnie kroczyła po czarnej, hebanowej podłodze, wybijając rytm obcasami. Pióra jej błękitnych skrzydeł drżały.
CZYTASZ
Wspomnienia demonów | Kuroshitsuji
FanfictionBogowie śmierci od zawsze kolekcjonowali nagrania życiowe wszystkich ludzi, jacy tylko istnieli na ziemi. Mało kto wie, że podobne posiadają również demony, z tym że... No właśnie, prawie nikt ich nie widział, gdyż demony są z reguły nieśmiertelne...