Rozdział 35

93 11 0
                                    


Collette postanowiła wybrać się do biblioteki. Gdy tylko przekroczyła jej próg, nadzieja że odnajdzie jakiś ślad odnośnie Lucifuge'a rozwiała się tak szybko jak drobinki piasku niesione przez wiatr. 

Silny podmuch wdarł się do środka przez otwarte drzwi i hulał w korytarzu, dopóki dziewczyna nie zamknęła ich z dużym nakładem siły.

Planowała znaleźć jakiś cichy kąt, w którym mogłaby się zająć zadaniem otrzymanym od Heptlinga. Miała nauczyć się przywoływania broni, aby Heptling nie musiał jej za każdym razem służyć pomocą. Stary Bóg był zapobiegliwy: pragnął, aby jego podopieczna była bezpieczna nawet wówczas, kiedy zostanie sama. Nie oszukiwał się nawet, że zawsze zdąży na czas, aby jej pomóc.

Białowłosa przywitała się z pracownikami i udała do dobrze znanej części budynku, wymijając wysokie regały wypełnione księgami i zwojami po brzegi. Nie wierzyła już, że cokolwiek znajdzie, ale wyciągnęła najstarszy dokument, bardzo stary i wysłużony, ostatni, jaki jej pozostał do sprawdzenia. Był w nim spis przeróżnych banitów z Nieba, Piekła i Krainy Bogów Śmierci. Przy niektórych pozycjach widniała nawet jakaś dłuższa notatka, dlaczego nieszczęśnik został przegnany. Collette, ostrożnie, obiema rękoma przekładała pożółkłe karty z pewnymi datami i ostrożnie czytała powoli, składając po sylabach co trudniejsze wyrazy. 

W końcu odnalazła to, co szukała z takim poświęceniem od dłuższego czasu. Pod sam koniec wspomniany był Lucifuge Rofocale, razem z jedną z Walkirii, skazaną za pomoc demonowi. Serce momentalnie podskoczyło jej do gardła, szczególnie, kiedy doczytała cały opis. Wkrótce potem zamknęła księgę i odsunęła ją od siebie, spoglądając w sufit i próbując pozbierać myśli. 

Taki biedny! I nigdy mi nie powiedział o tym, że stracił swoją miłość życia... To musiało być straszne. A ja mu po prostu szczebiotałam o wszystkim. Gdybym wiedziała, starałabym się być trochę delikatniejsza i może nawet bardziej słuchać tego, co chciał mi powiedzieć...

Takie to różne myśli przelatywały jej przez głowę, ale zgodnie z klątwą, jaką nosiła, nie zdołała sobie przypomnieć nic o swojej przeszłości, nawet jeśli stała twarzą w twarz z odpowiedzią przed sobą. Mówiąc więcej, nawet do głowy by jej nie przyszło, aby wiązać Hildr jako swoje poprzednie wcielenie.

Mimo to była też po trochę zadowolona, bo jej odkrycie stanowiło wyraźnie o tym, że Lucifuge jej nie okłamał. I że tak tylko teoretycznie, to ma jakieś szanse, aby go jeszcze kiedyś znaleźć. Planowała nawet wymknąć się któregoś razu do jej starej wioski i tego boru, w którym go widywała. Wyjawiłaby mu całą prawdę, że już wszystko wie i że nie musi przed nią nic ukrywać. 

Tylko, co dalej?

Z westchnieniem Collette otworzyła drugą książkę, którą przyniosła ze sobą, z wyraźnie zaznaczonym fragmentem przez Heptlinga, którego miała się nauczyć na pamięć. Mamrotała słowa półgłosem, uważając, aby nikomu nie przeszkadzać, ale myślami błądziła gdzieś przy Rofocale'u, tak że zanim zauważyła, to zaklęcie przywołania broni zaczęło się jej niebezpiecznie zlewać w jakiś dziwny pomruk, a ściany czytelni bogów śmierci zniekształcać, a ona sama nie stała się dziwnie śpiąca, chociaż mogła przysiąść, że tym razem sen przyszedł jeszcze zanim docisnęła do samego końca powieki. 

*

Ciel przypatrywał się migającym obrazom, ukazujących sceny z życia jego kamerdynera. Początkowa fascynacja była powoli wypierana przez niezadowolenie, szczególnie, gdy fragment, który go szczególnie zainteresował zbyt szybko się urwał.

Przeszłość, którą demon tak pieczołowicie skrywał i nigdy nie dzielił się nią z innymi, nawet mimochodem, zainteresowała go na tyle, że hrabia nawet nie zdążył się wcześniej zastanowić, dlaczego tak właściwie jest świadkiem nie jednej, jak wcześniej zakładał i na co wskazywałaby logika, ale kilku historii, które działy się równolegle przed jego oczami, a których – w wyniku zrządzenia losu – został świadkiem. 

Wspomnienia demonów | KuroshitsujiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz