Rozdział 8

203 22 11
                                    


Księżna nie wierzyła własnym uszom. Ten głos! Nie mogło być mowy o pomyłce. Ciągle trzymając Kurarę w szachu, aby nie mogła wykonać żadnego ruchu, powoli odwróciła głowę, aby upewnić się, że nie śni, że to nie jest najgorszy z jej koszmarów. Odruchowo przycisnęła do siebie niemowlę, a na sztylet, który zdołała wytrącić Kurarze, nadepnęła stopą, aby nikt inny go nie zdołał użyć przeciwko niej.

W progu stał Belial we własnej osobie. Licho jedynie raczyło wiedzieć, co sprawiło, że zawitał w te strony. Przyglądał się spode łba walczącym kobietom z założonymi rękoma na plecach. Wyglądał na co najmniej rozbawionego. Rozkazał odsunąć się Isztar na bok, co bardzo niechętnie uczyniła, a następnie podszedł do kochanki i obrzucił ją uważnym spojrzeniem. Jeszcze chwilę stał bez ruchu, napawając się rosnącym strachem w oczach konkubiny. Te pierwotne uczucie działało na niego pobudzająco, sprawiało wręcz sadystyczną przyjemność. Uwielbiał obserwować panikę, szczególnie taką, która siała zniszczenie.

Bez chwili uprzedzenia spoliczkował Kurarę tak mocno, że aż zdarł jej skórę z twarzy. Zaskoczona kochanka przewróciła się pod wpływem siły króla, i odruchowo dotknęła dłonią zranionej twarzy. Kiedy spojrzała na rękę, była już cała we krwi. Ciepły strumień zalewał jej powoli szyję, a potem ramię. Nie rozumiała, co się dzieje. Rana paliła niemiłosiernie, mrocząc nieco zmysły.

Oczy władcy zalśniły jadowitą czerwienią. Nagle Kurara wyciągnęła się na ziemi i zaczęła krzyczeć, zwijając się z bólu.

Isztar przeniosła wzrok na króla demonów, szacując jak bardzo jest wściekły. Najwyraźniej nic nie wiedział o planach swojej faworyty, a swego potomka zdążył obdarzyć jakimś rodzajem sympatii. Zbyt zaskoczona, by cokolwiek zrobić, stała w bezruchu obserwując co się wokół niej dzieje, trzymając swój przywłaszczony sztylet w pogotowiu.

Belial nie spuszczał wzroku z wijącej się demonicy. Konkubina zacisnęła kurczowo dłonie na skroniach. Z ust toczyła krwawą pianę. Czuła całym ciałem, jakby łamano jej kości i przeszywano jednocześnie prądem. Wydawało się jej, że jeszcze moment, a ją zabije.

To była specyficzna umiejętność czwartego Króla Piekieł, której zazdroszczono mu wszędzie, gdzie tylko się pojawił. Jeżeli spojrzał ofierze choć raz w oczy, mógł kontrolować całe jej ciało. Dzięki temu bez problemu podporządkowywał sobie innych. Sam również lubił z niej korzystać. W walce była nieocenioną pomocą, a ponadto mógł bez większego wysiłku ze swojej strony wyperswadować niektóre zachowania.

– Nigdy więcej nie zbliżysz się do Isztar ani do Rauma – zwrócił się do ukaranej demonicy.

– Tak, mój panie! – krzyczała w odpowiedzi, prosząc o łaskę. Nie wiedziała, dlaczego tak zareagował, ale miała zamiar wyjść z tego żywa. Przecież jeszcze nie tak dawno była jego ulubienicą. Co przez ten czas się zmieniło? Czyżby przywiązywał tak wielką wagę do tej ladacznicy i jej bachora? W czym była od nich gorsza?

– Wynoś się stąd – rzucił Belial, na co Isztar spojrzała na niego z wyrzutem. Osobiście wyprułaby flaki swojej rywalce, nie mniej słowo Króla Demonów było ostateczne i nikt nie mógł z nim dyskutować. Mimo wszystko poczuła się nieco oszukana.

Ostre kopnięcie Beliala w leżącą Kurarę połamało jej żebra. Demonica zebrała ostatnie siły i powlokła się za drzwi, gdzie zaraz potem wkrótce upadła na zimną podłogę długiego korytarza.

– Nie musisz się już o nią martwić – zwrócił się do Isztar, a jego głos przybrał nieco łagodniejszy ton.

– Oczywiście, mój panie – odpowiedziała spokojnie Isztar, wypatrując jedynie okazji, aby się wycofać. Nie miała czasu, musiała jeszcze uratować Efsedarum, a dla niej liczyła się każda chwila. Nie mogła jednak dać odczuć tego władcy. Współczucie nie było mile widziane, szczególnie w piekle. Księżna głowiła się, co powinna zrobić, aby obrócić sytuację na swoją korzyść. Tę niepewność zauważył sam władca.

Wspomnienia demonów | KuroshitsujiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz