Rozdział 30

93 10 5
                                    


Więzień starał się nie okazywać bólu, jaki odczuwał podczas umieszczenia pieczęci na jego ramieniu. Uchwycił się kurczowo ręki demona i tylko syczał przez zaciśnięte zęby, dopóki zmysły przyćmione dokuczliwym odczuciem palonej skóry nie zaczęły ponownie funkcjonować. Tydzień spędzony w celi o chlebie i wodzie przy tym wydawał się nic nie znaczącym epizodem.

Gdy tylko wstał z posłania, poczuł tak silne zawroty głowy, że ledwo mógł ustać na nogach. Od razu próbował się czegoś schwycić, żeby nie upaść. Kiedy umieszczenie pieczęci demona dobiegło końca jęknął z ulgą i odsunął się parę kroków w tył, aby przyjrzeć się nowemu słudze. Niechcący zahaczył łydką o wystające z prowizorycznego posłania źdźbło suchej, twardej i kującej trawy, bardziej przypominającej wyschnięty patyk. Przez moment przemknęło mu przez myśl, czy nawet nie usiąść, ale stwierdził, że jednak tego nie zrobi. To zdecydowanie zły znak, który sugerowałby, że chce tu wrócić. Owszem, chce, ale jako pan i władca, by zemścić się na swoim bracie, który go tu pozostawił na pewną śmierć. 

Robert był zadowolony z podjętej decyzji, a jego lotny umysł opracowywał już, jak najlepiej będzie wykorzystać w swoich rękach nowe narzędzie, jakim stał się demon.

– Masz jakieś imię? – spytał więzień, pobrzękując metalowymi łańcuchami. 

Raum westchnął ciężko i uchylając się od natychmiastowej odpowiedzi, gołymi dłońmi rozłamał stop na dwoje, uwalniając w ten sposób najpierw ręce, a następnie stopy swojego nowego pana.

– Nie.

– Wobec tego musimy ci jakieś nadać, przynajmniej na czas twojej służby u mnie. Nie chcę sobie zdzierać gardło o jakiś piekielny rechot – rzucił nierozważnie, a jadowicie czerwone ślepia w moment znalazły się tuż przy jego twarzy. Człowiek czuł na skórze gorący oddech istoty z czeluści piekielnej, a nawet zdawało mu się, że słyszy ciche charczenie dobiegające z jego gardła. Czyżby przypadkiem odkrył słaby punkt?

Demon opamiętał się. Miał mu służyć, to jego zadanie, więc nie mógł reagować na takie zaczepki. Przecież to tylko ograniczone, ludzkie ścierwo, które wybrał na swojego tymczasowego pana, a przynajmniej tak starał się to sobie wytłumaczyć. Książę sądził, że wybierając kogoś równego mu pozycją w ludzkim świecie, będzie czuł do niego chociaż znikomy szacunek. Tymczasem nic takiego nie miało miejsca i na razie nie zapowiadało się, aby obecna sytuacja miała ulec zmianie. 

Dumnie wypuścił koszulę ze swoich szponów, po czym uklęknął przed Robertem na jedno kolano i zmusił się, aby tym razem zachować się tak, jak od niego oczekiwano.

– Proszę o wybaczenie. To się więcej nie powtórzy. Możesz mnie nazywać jak chcesz. – Odezwał się trochę pokorniej, chociaż pod maską spokoju cały aż kipiał od złości, a głos nadal zdradzał butność. Kurara zapłaci za swój podstęp. I tego chciała dla swojego Setha? Tego poniżenia?!

Mężczyzna nie zamierzał reagować tym razem, natomiast z ciekawością przyglądał się, jak twarz demona ginie za długimi, czarnymi włosami. W tej pozycji, w której się teraz znajdował, trudno mu było ocenić ich długość, ale szacował, ze spokojnie sięgają aż do pasa. Podszedł bliżej i skuszony ich niezwykłym pięknem, pozwolił sobie wziąć pasmo w dłoń, by gwałtownie zacisnąć na nich pięść i podnieść za włosy do góry demona, który nawet nie pisnął, pomimo, że cały ciężar jego ciała spoczywał teraz na keratynowych nitkach.

– Niech będzie... Edward. Albo nie – rzucił, krzyżując spojrzenia ze szkarłatnymi tęczówkami, w których tańczyły błędne ogniki szału. – Sebastian. To oznacza dostojną osobę – dodał kpiąco, puszczając demona na kamienną posadzkę.

Wspomnienia demonów | KuroshitsujiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz