Rozdział 26

85 10 13
                                    


Chociaż Raum starał się cały czas poruszać ze spuszczoną głową, zdając się bardziej na zmysł orientacyjny niż polegając na swoich wrażeniach wzrokowych, nie mógł tak całkowicie zignorować migających mu przez ułamki sekund fragmentów mijanych obrazów. Za którymś razem nie wytrzymał i obrzucił szybkim spojrzeniem bogato rzeźbioną ścianę i kolumnady. W głowie słyszał swój popędzający ton mówiący, by iść naprzód i nie tracić czasu na koneserstwo wątpliwej sztuki, ale ciekawość przezwyciężyła głos rozsądku. Zatrzymał się, spoglądając przez ramię, czy nikogo nie ma w pobliżu i podszedł nieco bliżej, gdyż rzecz wydała mu się godna uwagi. 

Klasztor znany był z wyrafinowanych maszkaronów, mających zaszczyt gościć na ścianach monumentalnej budowli. Co ciekawsze, rzeźby przedstawiały ludzkie wyobrażenia demonów, co mogłoby wydawać się dziwne w zestawieniu z faktem, że jakby nie patrzeć, znajdował się w Domu Bożym.

Scena przedstawiała najprawdopodobniej kuszenie lękliwej owieczki, pokładającej całą swoją wiarę w czuwającą nad nią Opatrzność. Osobnik musiał być doprawdy niezłomny, bo otaczały go zewsząd wyciągnięte ręce demonów, a on z przerażeniem w oczach odwracał od nich wzrok, szukając ucieczki. Powykrzywiane twarze prezentowały strwożonemu człowiekowi długie, powystawiane z rozwartych paszcz jęzory, niekiedy rozdwojone na końcach, co miało pewnie nawiązywać do utartego motywu brzydoty istot potępionych. Inne z nich miały kły. Raum po dokładnym przyjrzeniu się mógł stwierdzić z całą niezbita pewnością, że znakomita większość z nich miała rogi na kudłatych łbach, a także wytrzeszczone oczy, na które opadała skraplająca się z sufitu woda. Dopiero teraz zdał sobie sprawę, że zdążył się już przyzwyczaić do panującej wewnątrz wilgoci i nawet już jej nie wyczuwał. Dla pewności pociągnął parę razy nosem, ale nie wniosło to nic nowego. 

Woda spadała na wyrzeźbione postacie w dość specyficzny sposób. Nie wiadomo, na ile to było przypadkiem, a na ile zaplanowanym dziełem artysty, który przewidział skraplanie się cieczy dokładnie w tym miejscu, gdy jeszcze dłutem drążył w twardej skale, tworząc cuda podziwiane do dzisiejszego dnia. Zielonkawe krople spływały po kamiennych policzkach, pozostawiając po sobie mokre bruzdy od oczu aż do brody. Następnie tworzyły ginęły na podłodze i przepadały pod tuzinami brudnych mnisich stóp.

– Demony nie płaczą – mruknął Sebastian, ocierając rękawem habitu stęchłą wodę z rzeźby. Nawet łzy potępionych nie mogły być przyjemne, jak na ironię. Wszystko, co związane z nimi, musiało odpychać i być odrażającym.


Wówczas usłyszał ciche kroki zmierzające w jego stronę, ale nie spodziewał się dotyku na ramieniu. Czuł się tak, jak gdyby złapano go na gorącym uczynku. A co jeśli ta osoba słyszała jego strzępek myśli? Co, jeśli zauważono niedoskonałości ludzkiej powłoki, takie jak czarne paznokcie oraz krwiścieczerwone oczy i trafnie połączono wnioski? Głos uwiązł mu w gardle i tylko wzdrygnął się nerwowo, zrzucając z siebie niechcianą rękę, ale nie pozbywając się nieprzyjemnego, ciążącego uczucia.

– Bracie, nie oddawaj się zbędnym rozmyślaniom. Zanieś te księgi do biblioteki – usłyszał głos i odwrócił się twarzą do mnicha, wbijając wzrok w podłogę. 

Nie chciał widzieć jego twarzy. Nie teraz. Chciał pozostać Bezimiennym, nie pozwalając przyjrzeć się dokładnie swojemu obliczu. Jednak przykra woń stóp skutecznie zniechęciła go do tego pomysłu, a na jej podstawie wywnioskował, że nieszczęśnika prawdopodobnie trapi grzybica.

– Dobrze.

Mnich wetknął mu w dłoń kodeksy tak, że demon ledwie zdążył je przechwycić, dbając o to, by wcześniej schować dłonie w zbyt duże rękawy, które przezornie naciągnął i schwycił palcami od środka. Mnich popatrzył z politowaniem na demona, ale nie skomentował jego zachowania. Prawie każdy w zakonie miał jakieś dziwactwa, to przynajmniej było nieszkodliwe.   

Wspomnienia demonów | KuroshitsujiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz