Rozdział 38

80 11 11
                                    

– Spokojnie, braciszku – dotarł do ich uszu niezwykle przyjemny głos.

Andatejka ciągle miała w głowie ostrzeżenie Sebastiana, dlatego uporczywie oglądała czubki swoich butów z pochylona głową do tego stopnia, że większość włosów zsunęła się jej na twarz, oddzielając szczelną kotarą od natręta. Dzięki temu, że nie widziała go bezpośrednio, poczuła się nieco lepiej i nawet odważyła się wziąć głębszy oddech, bo szybko się przekonała, że bezdech to nienajlepsze rozwiązanie, szczególnie na dłuższą metę.

– Nawet się ze mną nie przywitasz? Bardzo nieładnie. Bardzo, bardzo nieładnie – powtórzył złotooki, żeby jeszcze bardziej uzmysłowić Collette, jak niewłaściwe było jej zachowanie, a tak naprawdę, żeby zabić w niej resztki ewentualnej pewności siebie, która mogła wyniknąć z zaproszenia przez Rauma na Zamek Królów, czym nie mógł się pochwalić byle kto, ale o tym dziewczyna jeszcze nie wiedziała. – Nie wiesz, że jestem bratem księcia? – zagaił Seth, zignorowawszy władcze spojrzenie swojego konkurenta do tronu i nawinął na szponiasty palec jeden z pukli białowłosej, otwarcie igrając z własnym bratem. – Raum weźmie cię na jedną noc i porzuci. Nie dba o takie, jak ty – zaczął czule szeptać bogini do ucha, z każdym nawinięciem kosmyka na palec znajdując się coraz bliżej, tak, że dziewczyna czuła na swojej skórze jego rozgrzany oddech. Seth cały czas miał wzrok utkwiony w obliczu demona badając, na ile może sobie pozwolić. Nie obchodził go bynajmniej los dziewczyny. Demonica – w jego mniemaniu – jakich wiele; jedna mniej, jedna więcej, nikomu nie robiło to żadnej różnicy.

Czerwonooki westchnął ciężko. 

Seth zbyt dobrze się bawił, by miał teraz dobrowolnie przerwać. Gdy tylko wysunął dłoń, by objąć lekko dziewczynę w jego obecności, Raum poczęstował go gorącym zapewnieniem, że nie powinien tego robić, tworząc znikąd jęzor ognia. Poparzony demon krzyknął, a Andatejka odruchowo odwróciła głowę w jego stronę, czując w powietrzu swąd spalenizny. Stał, trzymając się za zwęgloną ranę na przedramieniu, która w mgnieniu oka zaczęła odpadać czarnymi płatami na ziemię, odsłaniając w tym samym miejscu, zdrową, tak samo śniadą jak reszta jego ciała. Przez chwilę ich spojrzenia się skrzyżowały, jednak Collette uświadomiwszy sobie ten fakt, natychmiast odwróciła głowę, zaciskając nerwowo dłonie i przygryzając wewnętrzną stronę policzka.

Chociaż miała nie patrzeć, jego wygląd wrył się samoistnie w pamięć, a teraz podświadomie zaczęła go odtwarzać, gdy znowu ukryła się za bezpieczną, białą kurtyną długich włosów. W przeciwieństwie do Rauma nie miał rogów. Lekko zdeformowaną czaszkę zdobiły kostne wyrostki, ciągnące się od czoła i w tył, rozszerzając do boku jak skalne płaty, przypominające płetwy rekinów. Nie potrafiła odtworzyć ubioru, ale był równie wymyślny jak na piekielne standardy, a przynajmniej tak jej się wydawało.

Za to jej oczy o niespotykanym malachitowym odcieniu, które schowały się za powiekami, gdy tylko dłużej się na nim zatrzymały, zauroczyły Setha do tego stopnia, zrezygnował nawet na moment ze swojego kuszenia, szczerze zainteresowany dziewczyną.

– Hej, z jakiego rejonu piekła jesteś? Nigdy nie widziałem tak pięknych oczu – zapytał zaciekawiony, jednak nie miał okazji usłyszeć odpowiedzi, gdyż jego przyrodni brat wtrącił się do rozmowy, rozdrażniony tą całą błazenadą.

– Z takiego, w który tchórze twojego pokroju nie zaglądają – odgryzł się, po czym jego złość natychmiast ulotniła się w powietrzu, gdy tylko zerknął w wykrzywioną grymasem twarz brata – wydawało mi się, że gdzieś się śpieszysz. Czyżbyś zmierzał na ziemię zawiązać jakiś kontrakt? Kurara byłaby taka dumna – dodał złośliwie, czując olbrzymią satysfakcję. 

Wspomnienia demonów | KuroshitsujiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz