Rozdział 21

128 11 4
                                    


Uporawszy się z wątpliwą przyjemnością towarzyszenia w zakupach, Heptling odetchnął pełną piersią. Właśnie opuszczali sklep, po kilku godzinach z rzędu spędzonych przez niego na ławeczce, z gazetą w ręku. Groźba cukrzycy została zażegnana, przynajmniej dopóki nie sięgnie po kolejną przekąskę, aby zabić czas, który z taką łatwością będzie trwonić jego podopieczna. Mimo to zdrętwiałe kończyny dawał się mu we znaki, przynajmniej na samym początku, kiedy dźwignął ociężałe ciało i zmusił je do ruchu.

Andatejka szła tuż za nim w nowej, żółtej sukience i wiązanych sandałach za kostkę. Jak przystało na gentlemana, przytrzymał jej drzwi, żeby nie musiała wspomagać się łokciem lub - co gorsza - kolanem. Dziewczyna ginęła za ilością przesłaniających ją pudeł i toreb, które uparcie sama taszczyła, potykając się o wystające z chodnika kamienie. Na każdej nierówności zahaczonej przez nią noskiem bucika, podskakiwały ustawione jedne na drugich okrągłe, owalne, kwadratowe, z drapowanej materii, ozdabiane kokardkami i wstążkami pakunki. Heptling złośliwie oświadczył, że nie ma najmniejszego zamiaru pomóc w dźwiganiu, co skwitowała jedynie pogardliwym prychnięciem. 

Swoje stare ubranie wyrzuciła na pobliski śmietnik, nie chcąc mieć już z nim nic więcej do czynienia, raz a definitywnie kończąc ze swoją przeszłością. Najchętniej by je spaliła, ale nie miała ani czasu, ani warunków do zrealizowania tego pomysłu, a poganiający ton jej opiekuna nie cierpiał zwłoki. Musiała się zadowolić mniej spektakularnym rozstaniem.

Zachodzące słońce raziło i tak już przymrużone oczy Heptlinga. Zrobił z dłoni mały daszek i przez jakiś czas wpatrywał się w obłędnie pomarańczowy horyzont. 

Opisanie go tylko za pomocą jednej barwy byłoby haniebnym zaniedbaniem. Nieboskłon tonący tuż przy ziemi w soczystej, żywej żółci, która płynnie przechodziła w odcień dojrzałej brzoskwini, by mieszając się z wszystkimi odcieniami łososiowej barwy w jednym, ledwo dostrzegalnym miejscu na niebie utworzyć zieloną linię. Mało kto umiał ją dostrzec i wypatrzyć na horyzoncie. Stare księgi wypatrywały w tym niezwykłym znaku portal między światami, tak samo jak ta niezwykła barwa oddzielała żółcie od błękitów kończących na granatach i purpurze zlewającej się w głęboką czerń. 

Heptling oparł się plecami o ścianę budynku i odwrócił głowę  w kierunku nastolatki. Planował zaczekać, aż go dogoni i kiedy się zrównają, kontynuować drogę.

W głowie kłębiły się mu przeróżne myśli, na które nie potrafił znaleźć odpowiedzi. Czy legendy mówiły prawdę? Nawet jeśli tak, ci, którzy o tym wiedzieli, dawno nie żyli. Patrząc się na jej drobną postać zdał sobie sprawę, że jak zwykle, każda legenda skrywała w sobie ziarno prawdy. Stojąc na granicy życia i śmierci, ciepłej żółci i chłodnych odcieni błękitu, spoglądali przecież na nagrania z ludzkich egzystencji swoimi jaskrawozielonymi oczyma. Mimo to, postać białowłosej dziewczyny budziła w nim same pozytywne odczucia, zalewając wnętrze przyjemnym ciepłem, nawet jeśli jej tego nie okazywał. 

Wbrew swemu wcześniejszemu postanowieniu, gdy tylko się zbliżyła, zabrał jej sprawunki i pomógł zanieść większość bagażu do powozu, który miał to wszystko przewieźć do nowego mieszkania. Nagłą zmianę zachowania uzasadnił chwilowym kaprysem. Kazał woźnicy ruszać i ostrożnie wyładować na miejscu. Chociaż dziewczyna była mocno zaskoczona, to zdołał jej wyperswadować późniejszą wizytę w nowym domu. Teraz była ważniejsza kwestia do rozwiązania, o której mógł do woli myśleć, gdy ślęczał bezproduktywnie nad gazetą, dopóki nie znalazł satysfakcjonującego go rozwiązania. 

Dla niej mogło to być bardzo dużo na raz, ale stwierdził, że tak będzie najlepiej. Musiała mieć swoją broń, to była swoista przepustka i identyfikator w świecie bogów śmierci. Bycie bezbronnym nie wchodziło w grę. Zresztą, to, co zamierzali zrobić, wcale nie musiało udać się za pierwszym razem, więc Heptling wolał zachować na przyszłość drugą szansę, aby móc spróbować jeszcze raz.

Wspomnienia demonów | KuroshitsujiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz