13

226 24 5
                                    

Mimo wielu przeciwności, udało się bez większych przeszkód zorganizować otwarcie i pierwszy mecz we włoskiej strefie footballu. Raimon żałowali, że przez ogrom pracy nie mogli złapać jakieś samolotu i pokibicować Paolo, którego zespół grał właśnie owy, pierwszy mecz. Mogli liczyć tylko na swoją przyjaciółkę, która od jakiegoś czasu informowała ich o tym, co u niej, tylko i wyłącznie przez wiadomości. Gdzieś w planach miała obejrzenie rozgrywki Orfeusza, jednak mówiła, że jest to wątpliwe, gdyż musiała opanować program z języka włoskiego. Szkoda, bo tylko dzięki niej mogli wiedzieć, co dzieje się na boisku, bo nawet dociekliwa Celia nie była w stanie dotrzeć do filmów ze starć.

Orfeusz miał to szczęście, że grał na swoim boisku. Chłopcy byli głęboko związani z tym miejscem, a do tego było ono na tyle duże, że bez problemu mogli zmieścić się tu ludzie z dwóch szkół. Można pomyśleć, że hałas na trybunach tylko dezorientował piłkarzy, jednak dla nich krzyki widzów i fanów były czymś, co motywowało ich do pracy. Gra bez jakiegokolwiek zainteresowania z zewnątrz była zupełnie bezsensowna i nierozwijająca.

Paolo od razu rozejrzał się po siedzeniach, dostrzegając wiele znajomych twarzy. Przyjaciele, koledzy z klasy, dziewczyny, które postanowiły zająć się pomocą w szkolnej drużynie. Wymieszani z nimi byli uczniowie z drugiej szkoły. Część z nich widocznie była zajęta książkami - trudno się dziwić. W końcu była to szkoła, w której najważniejsza była nauka. Gdy jednak zabrzmiał gwizdek sędziego, oczy wszystkich zwróciły się na środek boiska, gdzie właśnie rozpoczynało się starcie. Wśród wielu znalazła się też para zielonych oczu, która jak reszta przyglądała się wymianie podań i próbom ataku.
Potrzebne było również opanowanie jednego z chłopaków, który trzymał jakiś materiał ze znakiem Orfeusza, zasłaniając części uczniów pole widzenia. Gdy opuścił swój przedmiot, spojrzenie zielonym oczu skrzyżowało się na ułamek sekundy ze wzrokiem Białego Meteoru. Powtarzało się to wiele razy, jednak on raczej nie zwracał na to uwagi. Patrzyło na niego wiele ludzi, więc w czym ten krótki kontakt był inny?
- Hej, masz coś na ręce - jedna z dziewczyn zwróciła się do siedzącej obok osoby, wskazując, o co jej chodzi.

Rzeczywiście. Na wewnętrznej części dłoni znajdował się jakiś błękitny znak, jakby wykonany przez farbę i jakieś drobne fragmenty w tym samym kolorze. Druga dłoń szybko dotknęła jednego z policzków, sprawdzając, czy twarz nie jest ubrudzona. Na szczęście nie. Może to pozostało po zajęciach artystycznych, na których mieli przygotować jakąś pracę?
Sędzia odgwizdał zdobycie pierwszego punkty. Momentalnie zabrzmiały oklaski i krzyki radości, a gra została wznowiona.

Orfeusz górował już do końca meczu. Mogli przecież odpuścić sobie to starcie - Przecież mieli już zapewniony start w mistrzostwach świata, jednak oni chcieli udowodnić, że zasługują na miejsce w tam ważnym turnieju. Drugi zespół musiał pożegnać się ze strefą, mając dwie opcje do rozpatrzenia, powrót do domu i książek lub próbowanie swoich sił w walce o Dziką Kartę. Paolo liczył na to, że jeszcze zobaczy tych chłopców na boisku. Gdzieś tam wyobrażał sobie, że widzi Marka Evansa i jego zespół. Znał bardzo dobrze ich historię, a to tym bardziej zachęcało go do pracy. Pierwszy mecz już był za nimi, a to powoli zbliżało ich do powtórki zdarzeń z zeszłego roku.

Podziękowali swoim przeciwnikom za grę, kierując się do szatni. Gdy piłkarze zniknęli i reszta uczniów zaczęła się zbierać. Wpierw zrobili to ci, którzy należeli do szkoły zwycięzców, a gdzieś między nimi kręcili się ci, którzy musieli pogodzić się z porażką kolegów. Gdzieś między nimi znów można było dostrzec mocno zielone oczy, który zgubiły się gdzieś w tłumie reszty ludzi. Nic dziwnego, przecież nie były niczym wyjątkowym. Prawda?

Tutaj, we Włoszech, mecz się zakończył i trzeba było czekać na kolejny. W Japonii za to wszyscy szykowali się na kolejne starcia. Najciekawszym, który będzie miał się odbyć, jest z pewnością ten, który rozstrzygnie stare spory między Akademią Królewską a drużyną z gimnazjum Raimona. Może Evans znów znajdzie w notatniku dziadka jakąś przydatną technikę?
Zobaczymy.

Jednak ten mecz potwierdzi, czy Raimon są w stanie pokonać Królewskich poraz kolejny. Czy mają tyle siły? To należy sprawdzić w ich sercach. Jeśli opanują swoje emocje i odrzucą wszystkie myśli na bok, będą w stanie osiągnąć szczyt - jak rok temu. Miejmy tylko nadzieję, że nie mają teraz żadnych problemów. No właśnie, Axel? Skup się w końcu, bo bez płomienia nie da się wzniecić pożaru.

***

Inazuma Eleven IIIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz