Każdy jej ruch wydawał się niebywale zdecydowany i wyrażający ogromną ilość emocji. Matt oglądał ją z boku, popijając herbatę, którą przygotował sobie w swoim ulubionym kubku. Uśmiechał się co chwilę, gdy jego wzrok zatrzymywał się na nastolatce, która mimo braku muzyki wydawała się skoncentrowana na tylko sobie znanej melodii, do której tańczyła. Nie markowała, co również bardzo cieszyło młodego tancerza.
Odstawił kubek na parapet, opierając się o ścianę, jeszcze chwilę w ciszy analizując każdy krok Ereiny. Zaśmiał się po krotce, mówiąc.
- Masamune Testra - zaczął, jakby odpowiadając na wypowiedź sprzed dziesięciu minut swojej koleżanki. - To kapitan zespołu Czerwonej Żmii, nie mylę się?
Zatrzymała się, przerywając swój taniec, widząc zadziorny uśmiech na twarzy przyjaciela.
- Chyba uzupełniłeś swoją wiedzę w temacie piłki nożnej - zauważyła. Zaśmiał się, ukazując swoje białe zęby, na których widniał błękitny aparat. Ten element zawsze sprawiał, że wyglądał bardzo uroczo i niewinnie. Zawsze, gdy Errie miała okazję dostrzec śmiejącego się Jeremiego, ona sama uśmiechała się od ucha do ucha.
- No coś tam wiem - stwierdził. - Ostatnio często rozmawiam z Axelem. To chyba ten człowiek ma na mnie taki wpływ - wypuścił ze świstem powietrze z ust. Sam nie wierzył w to, że kiedyś znów będzie mówił o piłce nożnej z radością. Może do tego wszystkiego przyczyniła się też śmierć dziadka, którego wraz z rodziną żegnał jakieś dwa miesiące temu. Dawniej sądził, że do końca życia będzie żywił urazę do starca za to, że ten nie akceptował pasji swojego wnuka. Nie sądził jednak, że podczas wizyty w szpitalu, jego dziadek ze łzami w oczach przeprosi go za wszystkie złe słowa, które powiedział na jego temat.Teraz Matt żałował, że mężczyzna tak szybko odszedł, jednak nastolatek czuł, że rozpoczął nowy etap w swoim życiu. Czasami nawet grał z chłopakami z Kirkwood w piłkę, jednak jeszcze nie szło mu zbyt dobrze. Ereinę też cieszyła ta ogromna zmiana. Jeremi w końcu był człowiekiem, którego od najmłodszych lat w sobie tłumił - dobrym, współczującym i niezmiernie radosnym.
- Axel to świetnym człowiek, ale jeśli chodzi o piłkę nożną to potrafi zrobić innym taki mętlik w głowie - skomentowała dziewczyna, przyglądając się swojemu przyjacielowi, który zbliżył się do niej, kładąc dłoń na jej ramieniu.
- Cieszę się, że na niego trafiłaś - rzekł. - Był dla ciebie prawdziwym przyjacielem, gdy ja zawiodłem - opuścił głowę, próbując zakryć swoją smutną minę. Poczuł jednak, jak delikatne palce Errie dotykają jego policzka, przez co uniósł ostrożnie głowę, spoglądając na nią.Spojrzenie jej oczu było głębokie, pełne ciepła i zrozumienia. Jego przyjaciółka doskonale wiedziała, co czuł w tym momencie i nie chodziło tu tylko o wielki ból, gdyż zawiodło się kogoś ważnego.
- Tylko się o nic nie osądzaj - powiedziała. - Wybaczyłam ci to, bo udowodniłeś, że mimo wszystko można na tobie polegać.
- Ale jednak nie jest tak, jak było kiedyś - w tym momencie chyba oboje poczuli ukłucia w okolicy swoich serc. Ereina opuściła swoją dłoń, dając sobie chwilę na przemyślenia. Niestety Mattes miał rację. Nie było tak jak kiedyś... Ale czemu? Przecież się przyjaźnili, spędzali mnóstwo czasu i dalej byli dla siebie partnerami w tańcu. Co zatem było nie tak?Tutaj ważną rolę grała przeszłość... Od momentu, gdy się poznali, do sytuacji, gdy tancerz uraził zawodniczkę, blondynka darzyła chłopaka o niebieskich włosach bardzo silnym uczuciem. Nie była to zwykła potrzeba, by był blisko jako przyjaciel... Serce gimnazjalistki zawsze biło szybciej, gdy był obok, pragnąc, by los złączył ich na długie lata. Zaskakujące, gdyż Matt czuł to samo do niej, chociaż żadne z nich nie wiedziało o uczuciu drugiego. Teraz Ereina traktowała go już tylko jako najlepszego przyjaciela, wiedząc, że ten wciąż czuł coś do niej...
- Nie mów nic - przemówił, widząc, że Errie szuka słów, by coś mu odpowiedzieć. - Zepsułem wszystko i nie zaprzeczaj, ale jeśli kiedyś...
- Będę pamiętać, Matt - uśmiechnęła się, domyślając się, co chciał powiedzieć. Wzięła z ziemi swoją torbę poprawiając pasek i różową przypinkę. - Widzimy się w sobotę? - pokiwał twierdząco głową, zaraz odczuwając uścisk, którego nie zdołał odwzajemnić i delikatne muśnięcie jego policzka przez usta roześmianej blondynki.Pomachała mu na pożegnanie, a on tylko powiedział do siebie.
- Ono już należy do kogoś innego, co? - wrócił do ćwiczeń, za to Errie kierowała się w stronę gimnazjum Raimona. Po finale krajowym czekała ich przerwa, którą cały zespół postanowił poświęcić na ćwiczenia i rekrutowanie nowych zawodników wśród młodych uczniów. Domyślali się, że niedługo otrzymają wiadomość o wyborze kadry na mistrzostwa świata w footballu. Liczyli, że znów zobaczą swoich dawnych przyjaciół - chociażby Shawna, który pewnie znów zaskoczy ich jakimś mroźnym atakiem, czy Scotty'ego, który może w końcu wyrósł z robienia wszystkim żartów. Każdy też głęboko liczył na to, że dotrą to najważniejszego etapu w Strefie, który z pewnością odbędzie się poraz kolejny na wyspie Liocott, a tam spotkają swoich przyjaciół z zeszłego roku. Mark Evans o dziwo najbardziej tęsknił za włoskim zespołem, którym dowodził Paolo. Mocno trzymał za nich kciuki i żałował, że nie był w stanie obejrzeć ani jednego z ich meczów. Nie zastanawiał się dłużej, dlaczego media nic nie mówiły o rozgrywkach we Włoszech, ale miał nadzieję, że Ereina widziała chociaż jeden z nich i opowie mu przy najbliższej okazji o tym, jak radzili sobie zdobywcy trzeciego miejsca z zeszłego roku.
Jego serce biło jak oszalałe, gdy o nich myślał, a tam budziła się pewność, że bez większych przeszkód Orfeusz znów wyjdzie zwycięsko ze swojej strefy. No bo kto inny mógłby wygrać, jak nie oni? Prawda?***
CZYTASZ
Inazuma Eleven III
FanfictionZdobycie mistrzostwa świata było nowym początkiem dla japońskiej piłki nożnej. Zawodnicy z gimnazjum Raimona osiągnęli upragniony cel, zdobywając sławę i uznanie ludzi, a kolejny rok szkolny przyniósł następny cel, do którego postanowili dążyć - wzb...