15

192 21 3
                                    

Austin uradowany stał między dwoma, nieco niższymi od niego chłopakami, których reszta zespołu pierwszy raz widziała na oczy. Jeden z nich włosy miał nieznacznie jaśniejsze, drugi zaś mógł poszczycić się pomarańczowymi oczami.
- Panowie - zaczął pierwszoklasista, zwracając się do przyjaciół i obejmując przy tym wokół szyi stojących obok kolegów. - To Ivan - wskazał na chłopaka stojącego po jego prawicy. - I jego brat Johny - pokazał na drugiego. - To ich trener wybrał do gry podczas następnego meczu - każde słowo wymawiał z niebywałą ekscytacją.

Raimon od razu przyjęli nowych zawodników pod swoje skrzydła. Było jednak parę osób, którym się to nie podobało - głównie chodziło o innych pierwszoklasistów, którzy uważali, iż to oni powinni stanąć naprzeciw Królewskich.
Gdyby tak było, trener z pewnością wybrałby kogoś innego. Wszystkie jego działania miały jakiś określony powód. W tym przypadku trzeba było go odkryć.
Treningi rozpoczęli tak jak zwykle - po lekcjach. Oczywiście nie obyło się bez przypomnień o pracy domowej, której niektórzy najchętniej by nie zrobili, czy też o tym, że mają na siebie uważać, bo to nie czas i miejsce na kontuzje.

Dzisiejszego dnia o dziwo wszystko szło po właściwej ścieżce. No dobrze. Może nie wszystko, ale większość. Obrońcom udawało się przechwytywanie piłek, zanim te zdążyły dotrzeć do bramki, napastnicy oddawali celne i nieprzewidywalne strzały. Nawet Axel wydawał się dziś bardziej skupiony na grze, co pokazywał przez swoje ogromne zaangażowanie. Tylko ci dwaj, którzy doszli do zespołu, sprawiali wrażenie niezainteresowanych tym, co działo się na boisku albo raczej niezorientowanych. Trudno było stwierdzić, jaki był tego powód. Mark widział tylko, że spoglądali po sobie, gdy tylko piłka przelatywała obok ich nóg. Może się bali? Przecież nie dość, że byli nowi, to jeszcze praktycznie najmłodsi, przez co nie chcieli, by starsi znajomi ich wyśmiali.
A może pan Travis pomylił się co do nich? Do drugie wytłumaczenie Evans przyjmował z większym trudem.

Ich trener był nieprzewidywalnym gościem - zawsze spoglądał na nich obojętnie, czasami rzucając w ich stronę komentarzem, który sprawiał, że czuli się tacy malutcy i słabi. Znany był też ze swoich dziwnych i niespotykanych zestawów treningowych i jednej, złotej zasady - zawsze trzeba dążyć na sam szczyt. Bramkarz miał do niego ogromny szacunek... z resztą jak pozostali, ale czasami bardzo potrzebował poznać zamiary mężczyzny. Potrzebne było to zwłaszcza w tym momencie - już nie długo mecz z Królewskimi, a oni wciąż stali w punkcie wyjścia, a wiadomość o tym, że przeciwnicy już są gotowi, tylko dodatkowo gotowała w nich stres i presję.
- Evans, skupiłbyś się - usłyszał nieopodal głos mężczyzny, obok którego siedział pan Hillman. Szybko się otrząsnął, podbiegł do pana Travisa i ukłonił się.
- Przepraszam, trenerze. Po prostu zastanawia mnie, dlaczego nasi nowi zawodnicy stoją i nic nie robią.
- Jak na razie jedynym, który nic nie robi, jesteś ty sam - skwitował, zakładając nogę na nogę. - Jeszcze się nie obudziłeś?
- Przepraszam, po prostu... - nie dane mu było skończyć.
- Po prostu chyba zapomniałeś, że podczas treningów nie jesteś przyklejony do jednego miejsca. Jeśli chcesz coś zdziałać, musisz włożyć w to siłę, a nie się obijać. Mam ci kazać przebiec dwadzieścia kółek wokół szkoły, byś to zrozumiał?
- Nie, nie! Nie trzeba! - chłopak szybko wrócił na boisko, z uśmiechem zaczynając rozmowę z nowymi zawodnikami, próbując dociec, gdzie tkwił problem.

Drugi z mężczyzn - ten z chustą na głowię, spojrzał na trenera siedzącego obok, lekko kiwając głową.
- Jak zwykle potrafisz postawić na swoim - stwierdził, zauważając, że Travis się krzywi.
- Tym dzieciakom trzeba po prostu pokazać, że bez maksymalnego skupienia i pracy, będąc na ich obecnym poziomie, nie zajdą daleko - skierował wzrok trochę dalej, gdzie grupa dziewczyn właśnie coś przygotowywała. - Cammy, proszę byś zajęła się tym bałaganem. Jeżeli już ma być tam jakaś ogromna grupa, to niech przynajmniej robi to, co do niej należy, a nie zachęca zawodników do lenistwa - dziewczyna pokiwała głową, szybko ruszając do reszty menadżerek.

Travis wstał z ławki, otrzepując swoje spodnie z niewidzialnego kurzu, potem kierując się w sobie znanym kierunku.
- Idziesz już? Przecież nawet nie zaczęli się dobrze rozgrzewać, Percival - Hillman przez dłuższą chwilę przyglądał się mężczyźnie, który na ułamek sekundy zacisnął dłonie w pięści.
- Dadzą sobie radę beze mnie, a jeśli nie, to jestem pewien, że ty też dopilnujesz, żeby ten trening przebiegł tak, jak powinien.
- A ty co masz zamiar teraz zrobić?
- Ja muszę sprawdzić, czy wszystko idzie tak, jak to wcześniej ustaliliśmy.
- Tak, jak to wcześniej ustaliliśmy? - powtórzył kucharz, śmiejąc się pod nosem. - No dobrze. To w tej chwili jest najważniejsze.

Już potem się do siebie nie odezwali. Travis najprawdopodobniej wrócił do szkoły, zamykając się w swoim gabinecie, a Hillman obserwował dalszy przebieg ćwiczeń, który z każdą chwilą wydawał się coraz ciekawszy.

***

Inazuma Eleven IIIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz