21

168 18 3
                                    

Niektórzy powtarzali, że to znowu Dzicy i już wykorzystali cały swój potencjał na boisku i nie będą w stanie zaskoczyć kogokolwiek. Tutaj niestety pojawia się inna odpowiedź na to stwierdzenie. Oni byli w stanie zaskoczyć i zrobili to w najlepszym możliwym stylu. Inazuma do swojego meczu podchodziła jak zwykle poważnie, dedukując, jaki powietrzny atak ich przeciwnicy wymyślą tym razem. Na takie zagrania się nastawiali, bo dla nich nie było możliwości, by zespół, który od zawsze używa podobnej taktyki, był w stanie zmienić całkowicie swój styl gry. Mecz zaczynało Raimon, chcąc na spokojnie rozpocząć starcie, by krok po kroku móc rozgryźć zamiary Dzikich. Gdy tylko piłka znalazła się w posiadaniu przeciwnej drużyny, chłopcy z Raimon czuli, że dostają skrzydeł. Każdy z nich był przygotowany na ruch zwierzęcych zawodników - Nawet dwaj nowi zawodnicy zostali dokładnie zapoznani z wszystkimi informacjami. Jednak to, co Inazuma zobaczyła potem, odebrało jej mowę. Starali się na każdy ruch odpowiadać skokiem, dopóki nie dostrzegli, że stało się niemożliwe. Dzicy zamiast rozgrywać piłkę wysoko, kurczowo trzymali się ziemi.

To najbardziej dziwił chyba Juda, który nie potrafił dostrzec najmniejszego podobieństwa między ich poprzednim stylem gry a tym obecnym.
- Jak to w ogóle możliwe? Przecież nikt nie jest w stanie tak szybko zmienić całkowicie swojej techniki.
Sharp długi próbował to rozgryźć, ciesząc się, że chociaż Mark ratował losy całego spotkania. Krzyki nadilały się, a kibice Inazumy nie rozumieli, dlaczego ich idole nie potrafili złamać rytmy gry przeciwników. Z góry wydawało się to proste - w końcu najłatwiej jest mówić i na dodatek ludzie nie odczuwali takiej mieszanki emocji, która na piłkarzy schodził niczym burza. Chociaż niektórzy źle czuli się wśród nieprzyjaznych krzyków, to strateg był jednym z tych, którzy skutecznie to ignorowali. On dokładnie znał swoje zadanie na boisku - miał znaleźć lukę i jak przewodnik poprowadzić zespół w właściwą stronę. Gra na chwilę zwolniła, gdy dzięki Axelowi piłka wyleciała na aut. Pomocnik zignorował to jednak. Wciąż jeszcze miał gdzieś ten dziwny i niewyjaśniony nawyk, że gdy czuł swego rodzaju bezsilność, to spoglądał na ławkę rezerwowych, lapiac kontakt wzrokowy z trenerem. Mógł bez mrugnięcia okiem rzec, że ufał temu człowiekowi, bo udowidnił już wiele razy, że potrafił wzmocnić swoich podopiecznych.

Jak zwykle zmarszczył brwi, zaczynając dosadnie mówić do stratega, zanim przeciwnicy zdecydowali się na rozegranie piłki.
- Jesteś rozkojarzony, czy po prostu źle cię oceniłem, skoro dalej ślepo brniesz w przekonaniu, że to ten sam styl i skuteczność co zawsze.
No tak... Zauważył, że teraz trzymają się głównie ziemi. Doszedł jednak do wniosku, że pan Travis nie wypowiedział tych słów bez powodu. Musiało być jeszcze coś, co przeoczył. Dlatego postanowił obserwować dalej. Piłka znów znalazła się w boisku, a Jude patrzył, jak Dzicy oddają kolejne, niecelne strzały na bramkę.
- Już rozumiem - powiedział do siebie, dziwiąc się, że nie zauważył tego dużo wcześniej.
Ich technika była praktycznie taka sama jak ich poprzednia, jednak tutaj przez to, że skupiali się na ziemi, ich ataki słabły, nie tylko dając Markowi jeszcze lepsza możliwość do bezproblemowego wyłapywania ich, ale także sprawiając, że gubili się w swoich zagrywkach. Mecz, który przez chwilę wydawał się trudny do wygrania, ostatecznie był tym, który można było uznać za rozgrzewkę. Nikt z Inazumy nie chciał jednak umniejszać Dzikim. Nigdy nie zapomnieli o ich zabójczych atakach, niesamowitych skokach, czy choćby o wielkiej determinacji i poświęceniu, by wybić Inazume z rytmu. Tego dnia mimo wszystko to Raimon wyszli zwycięsko z meczu, ciesząc się, że byli już coraz bliżej upragnionego dla nich finału.
- Jedynie jeszcze cztery mecze, panowie - mówił Mark w szatni, będąc dumnym z każdego swojego przyjaciela. Od środka czuł ogromną ciekawość związaną z nadchodzącymi rozgrywkami, zastanawiając się, czy następni przeciwnicy będą im dobrze znani, czy może trafią na kogoś zupełnie nowego? Evans po cichu liczył, że zagrają przeciwko dawnej drużynie płomiennego napastnika, staną do walki z odnowionym Zeusem, czy może znów dostaną szansę na mecz między nimi a rolnikami z Rolniczego gimnazjum. Jednak z pewnością ta szansa była niewielka - przecież Byron reprezentował teraz swój Kraj, a Rolnicze Gimnazjum najprawdopodobniej odpuściło rozgrywki w tym roku.

Westchnął cichu, ściągając swoje rękawice i koszulkę, przebierając się w codzienne ciuchy. Nie minęła chwila, gdy usłyszał dzwonek swojego telefonu. Wszyscy zwrócili na niego wzrok, a on spokojne wziął urządzenie do ręki, a gdy przeczytał wiadomość, nie mógł ze szczęścia opanować radości, przez co reszta musiała Sans przeczytać treść wiadomości, którą tak ucieszyła wnuka Davida Evansa.
- Nie tylko wy osiągneliście dzisiaj sukces. Zdałam mój egzamin. Już wkrótce się zobaczymy, chlopaki.

***

Inazuma Eleven IIIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz