14

197 26 7
                                    

- W dzienniku nie ma nic o tym, jak pokonać bandę pingwinogłowych zawodników - rzucił zasmucony Evans, wzdychając i opadając na stojące za nim krzesło.
- Bo przecież na sto procent będzie tam jakiś niesamowity atak, który będzie pozwalał akurat wszystkie pingwiny napotkane na swojej drodze - zadrwił Jude, wyglądając przez okno w domku klubowym. Tam na dworze trenowała reszta drużyny, gdy on, Mark i Axel myśleli, co może ich czekać podczas meczu z Królewskimi, a także, jak powinni się na to przygotować.
- Jedyne, co przychodzi mi do głowy, to to, że udało im się stworzyć nowego Królewskiego Pingwina. W tym miejscu urywają się moje pomysły.
- Tyle że ostateczną wersją tego ruchu jest ten, który opracowaliśmy z Davidem i Calebem. Wątpię, że pofatygowali się, by stworzyć kolejnego. To nie miałoby sensu - drzwi do domku otworzyły się i do środka weszła dziennikarka, która niosła tacę ze świeżo zrobioną lemoniadą.

Stanęła obok dwóch chłopców, odkładając na stoliczek tacę i nalewając do szklaneczek teoche napoju, podając wpierw kapitanowi, a potem strategowi.
- Jeszcze myślicie nad jakąś nową strategią? - spytała, kierując spojrzenie na swojego brata.
- Jak widać - odparł. - Nie wiemy, czego możemy się po nich spodziewać - upił małego łyka, od razu czując przyjemne orzeźwienie. Dzisiejszy dzień był niebywale ciepły - może właśnie przez to trudniej im się myślało, jednak menadżerki wiedziały doskonale, co będzie w stanie im pomóc.
- Uważam, że powinniście grać najlepiej jak potraficie, a jestem pewna, że wygracie.
- Być może - brunet odwrócił głowę. - A ty co myślisz? - zwrócił się do Axela, który cały czas spoglądał na zgaszony telefon, jakby na coś czekał, przez to zignorował swojego przyjaciela. - Blaze?

Chłopak spojrzał na stratega, przez chwilę mając zdziwioną minę, a po niej już odpowiadając.
- Coś się stało?
- Myślimy o tym, jak pokonać Królewskich w następnym meczu, jednak ani ja ani Evans nie mamy pomysłów.
- Wybaczcie. Zamyśliłem się - wytłumaczył się. - Niestety też nie mam pomysłów.
- A na co tak uparcie czekasz? - spytał chłopak z goglami, wskazując palcem na telefon, na który wcześniej uważnie patrzył jego przyjaciel.
- Ereina miała dzwonić o tej godzinie, ale nie ma najmniejszego znaku. Telefon milczy - odpowiedział.

Blaze miał rację. Ich przyjaciółka miała do nich zadzwonić. Obiecała to już ponad tydzień temu w wiadomości. Co takiego się stało, że jednak zrezygnowała z rozmowy z nimi?
- Może jest na meczu? - zasugerowała dziennikarka, podając napastnikowi szklankę i nalewając do niej lemoniady.
- Meczu? - powtórzył równocześnie.
- No tak. Dzisiaj przecież zaczynają się włoskie rozgrywki, a do tego gra sam Paolo, więc pewnie nie przepuściła okazji, by obejrzeć, jak gra.
- Na jej miejscu też nie chciałbym przepuścić meczu przyjaciela.
- Tylko ona dodadkowo od jakiegoś czasu jest jego wielką fanką - zaśmiała się.
- Fanką? Paolo to ma powodzenie - zażartował bramkarz.
- Jednak, mimo wszystko, mówiła, że dla niej najważniejsza jest nauka i nie ma czasu na samą grę, a tym bardziej na oglądanie jej - wtrącił się Sharp, kolejny raz skupiając spojrzenie swoich czerwonych oczu na napastniku. - A ty co myślisz?
- Nie mam zdania w tym temacie - odparł beznamiętnie, odkładając telefon. - Jak widać, jest zajęta swoimi sprawami i my też powinniśmy się czymś zająć. Mamy przecież mecz z Królewskimi do wygrania.

I tu miał rację. Najważniejsza była nadchodząca rozgrywka. Przecież nie mogli sobie pozwolić na przegraną i rozczarowanie swoich przyjaciół z Akademii. Wrócili do ćwiczeń, poznając dwóch młodych chłopaków, którzy wesprą ich w następnej rozgrywce, ale o nich może troszeczkę później...

Po ćwiczeniach Axel wrócił do domu. Jak zawsze odstawił torbę na bok, zabierając się za zadania domowe, których dzisiaj wyjątkowo nie miał dużo. Nie długo jednak przesiedział samotnie w pokoju. Drzwi otworzyły się i stanął w nich pan doktor. Popijał kawę - zapewne z mlekiem, czyli taką, jaką lubił najbardziej. Na jego wąsach zostawały delikatne, brązowe ślady po słodkim napoju.
- Uczysz się? - zagadnął.
- Tak. Właśnie chciałem odrobić japoński - odwrócił się na krześle, by spojrzeć na mężczyznę.
- To przerwij na chwilę, bo ktoś chce z tobą porozmawiać - chłopak powoli wstał od stołu, zastanawiając się, o kogo mogło chodzić.
Poszedł razem z ojcem do jego gabinetu. Był tam otwarty laptop, z którego Axel często korzystał, gdy robił do szkoły jakieś projekty. Pan Blaze wskazał mu krzesło, a chłopak zasiadłszy przy biurku, dostrzegł zadowoloną dziewczynę, która ostrożnie pomachała w jego strone.
- Zostawię was - napastnik został sam w pokoju. Trochę nie widział swojej przyjaciółki - dzisiaj miała nieco mokre włosy, które wydawały ciemniejsze niż zwykle, nieznacznie zaczerwienioną skórę i podkrążone, zmęczone oczy.
- Jak się masz? - usłyszał pytanie z jej strony. - Wybacz, że nie odebrałam, ale mam tyle nauki, że czasami zapominam, jak się nazywam.
- Rozumiem - skwitował. - Podobno we Włoszech rozpoczęła się Strefa Footballu. Paolo grał dzisiaj mecz.
- Wiem.
- Oglądałaś?
- Niestety nie. Jego szkoła jest na drugim końcu Włoch. Trudno byłoby mi tam dotrzeć i potem po powrocie ogarnąć naukę.
Przytakiwał parę razy na jej słowa. Znów wyglądał tak, jakby głęboko nad czymś myślał. Nic dziwnego. Zobaczenie kogoś przez ekran w komputerze to nie to samo, co zobaczenie go na żywo.
- Wiesz, że tęsknię? - otrząsnął się, gdy znów usłyszał głos przyjaciółki.
- Co? - powiedział cicho.
- Tęsknię.
- Ja też - odpowiedział bez namysłu. - Nie długo mamy mecz z Królewskimi. Szkoda, że nie będziesz miała okazji, by z nami zagrać.
- Zagram w innych meczach - stwierdziła, słysząc dzwonek swojego telefonu. - Wybacz. Muszę kończyć. Mam jeszcze projekt do zrobienia. Do zobaczenia.
- Do zobaczenia. Odpoczywaj - widział jak parę razy mu pomachała, a potem ekran stał się czarny. Może szkoda, że nie powiedziała, kiedy znów zadzwoni? Jednak Axel po prostu wstał od biurka, wracając do lekcji, jak gdyby nigdy nic...

***



Inazuma Eleven IIIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz