Mijała właśnie trzecia godzina jazdy w tym wielkim, pustym autobusie, kiedy wreszcie coś zaczęło się dziać. Coś na tyle ciekawego, że przykuło uwagę obojga bliźniąt Pines. Do tej pory nie musieli martwić się o prywatność, hałaśliwych pasażerów i inne wątpliwe przyjemności związane z jazdą komunikacją miejską – ale miało się to zmienić.
Pojazd zatrzymał się na jednym z przystanków, drzwi otworzyły się boleśnie powoli, a kierowca – który notabene nigdzie się nie spieszył – z rozbawieniem patrzył, jak do środka pędem wbiegła zadyszana dziewczyna. Parę jasnobrązowych kosmyków uciekło z jej niedbale związanego koka, na czoło wystąpiły kropelki potu a twarz zaczerwieniła się z wysiłku, kiedy wreszcie rzuciła na ziemię dość sporą, wyglądającą na ciężką torbę podróżną. Z ledwością łapała oddech, jakby właśnie uciekła zaopatrzonemu w maczetę Usainowi Boltowi.
- W jedną... Stronę... Do Gravity Falls... - wysapała.
Kierowca zmierzył nową pasażerkę zaciekawionym spojrzeniem, wydając bilet. Dziwny akcent dziewczyny od razu zwrócił uwagę zarówno jego, jak i Mabel oraz Dippera, obserwujących z zainteresowaniem rozgrywającą się przed nimi scenę.
- Panienka nietutejsza, huh? - zagadał kierowca, przyjmując zapłatę.
Dziewczyna spojrzała na mężczyznę nieco nieprzytomnie, zamrugała i roześmiała się z zażenowaniem.
- Co? A, tak. Nie jestem stąd. Właściwie nawet nie z Ameryki. Z Polski.
Jej oddech nieco się uspokoił, przez co akcent przestał być aż tak słyszalny.
Dziewczyna ze stęknięciem zarzuciła sobie torbę na ramię i ruszyła ku rzędom wolnych miejsc.W tym momencie Mabel zaczęła machać w kierunku nieznajomej, radośnie się przy tym szczerząc.
- Hej, cześć! My też jedziemy do Gravity Falls, poznajmy się!!
Dipper westchnął w myślach. Nawet nie zdążył szturchnąć siostry w bok. Pozostało mu w milczeniu znosić jej nadzwyczajną zdolność ufania każdemu nieznajomemu i pragnienie międzyludzkich kontaktów. On nigdy nie był tak otwarty.
Dziewczyna spojrzała na nich z zaskoczeniem i z lekką niepewnością usiadła na miejscu przed bliźniętami. Torbę rzuciła na siedzenie obok. Dopiero potem uśmiechnęła się nieśmiało do dwójki.
Mabel wstała i oparła się ramionami o oparcie przed nią. Na jej twarzy gościł szeroki uśmiech, ukazujący rządek równych zębów - skutek noszenia aparatu przez jakieś trzy lata.
- Jestem Mabel! A to mój brat bliźniak, Dipper! Lubię brokat i swetry, i poznawanie nowych ludzi! Miło mi cię poznać! Zostaniemy przyjaciółkami?!
- Paula, miło mi... - podała rękę każdemu z osobna, przy czym Mabel prawie porwała ją do przytulasa. Zdecydowanie, Mabs pozwalała sobie na zbyt wiele w stosunku do obcych.
Pierwsze wrażenie było dość... dziwne. Chociaż dwójka była rodzeństwem, całkowicie się od siebie różnili. Oczywiście, z twarzy byli niesamowicie podobni, ale już sam ich ubiór zwiastował różnice charakteru.
Mabel - mimo gorącego dnia - miała na sobie sweter koloru błękitnego ze wzorkami małych, goniących się świnek, prawdopodobnie ręczna robota, precyzyjna i staranna. Ale to ten uśmiech nadawał całej jej postaci swego rodzaju iskierki, jakby promieniała szczęściem dla samego faktu lśnienia. No i podskakiwała z podekscytowaniem, jakby zarażała szczęściem wszystkich naokoło.A siedzący obok niej Dipper... Chłopak miał na sobie dość dziwny bezrękawnik koloru czarnego oraz t-shirt. Co przykuwało uwagę, to zrobiony białym tuszem tatuaż, pokrywający większą część ramion chłopaka. Mityczne, trudne do rozszyfrowania symbole nachodziły na wierzch dłoni i znikały pod materiałem rękawków. Siedział ze skrzyżowanymi rękoma i patrzył spod byka.
CZYTASZ
UMOWA
FanfictionMinęło siedem lat od pamiętnych wakacji rodzeństwa Pines... Siedem lat, podczas których wydarzyło się... wiele. Dipper jest gotów, by raz na zawsze pozbyć się kamiennej statuy i unicestwić Billa Cyferkę. Mabel ma przeczucie, że bez wspomnianego demo...