Bycie demonem jest niesamowicie wygodne. Nikt nie oczekuje od ciebie dobra, z góry zakładając, że jesteś najgorszy. I w większości przypadków ludzie się nie mylą! Przecież o to chodzi - jesteś złem, zachowujesz się jak zło. Nic cię nie ogranicza, ani podrzędne moralne rozterki, ani wymagania świata naokoło. Istniejesz jak chcesz, robisz co chcesz i tyle w temacie.
Dlatego kiedy też na jakiś czas zrobisz coś względnie... dobrego, czy może raczej odczuwalnego jako niekoniecznie złe, ludziom nagle zaczyna odwalać. Ale w sumie Bill się tym nie przejmował, było mu to na rękę.
W karierze zdarzyło mu się kilka razy być takim właśnie neutralnym bytem, ale były to sytuacje jednorazowe. Za to teraz czuł, że chce zrobić coś potwornie, obrzydliwie wręcz złego...
I, na zachętę, miał do tego przyzwolenie samej Spadającej Gwiazdy!
Znalezienie mężczyzny nie było trudne. Nazywał się Mark Carter, wyglądał jak sprasowany worek kartofli z łysą głową i nosił na środkowym palcu jakiś śmieszny sygnet ze skorpionem. Co jeszcze było warte odnotowania to fakt, że jego myśli były tak kosmate, że Bill musiał używać sekatora do utorowania sobie drogi przez jego głowę. W sensie, ścinał te wymyślone kudły i przeklinał się za to, że nie wziął ze sobą piły łańcuchowej.
Za ścianą włosów pojawiły się szuflady ze wspomnieniami. Przejrzał sobie na szybko kilka z nich i to mu wystarczyło, żeby wyrobił sobie zdanie o niedoszłym oprawcy Mabel.Carter był chciwy, łasy na pieniądze i spragniony młodych ciał. I to bynajmniej nie po to, żeby je opętać.
Dla demona cała ta „cielesność” była bardziej ciekawostką naukową niż przedmiotem zainteresowania. Różne rzeczy w życiu robił i w ciekawe układy wchodził, ale propozycje, jakie Carter składał dziewczętom były... Nie „złe”, bo zło było pojęciem względnym. Nie „paskudne”, bo Bill dokładnie wiedział co paskudne być może. Były natarczywe, przesadzone, a w odczuciu młodych ludzi - na pewno niemoralne i bezsprzecznie zatrważające.
Nawet demony umieją rozpoznać co jest poprawne moralnie. To, że ignorują wydźwięk większości czynów, nie znaczy, że nie zdają sobie sprawy z ich wielkości. Zdecydowana większość trzyma się jednak z dala od trzech rzeczy: krzywdzenia zwierząt (bo to jest zwyczajnie nieopłacalne i mało prestiżowe... Znacznie lepiej opętać człowieka), drobnych złośliwości (jeśli mówimy o działaniach innych niż w wyniku charakteru) oraz ingerowania w cielesność. To trochę jak uciekanie się do najłatwiejszego sposobu złamania psychiki, a istoty, które to zrobiły, nie cieszą się zbyt wielkim szacunkiem wśród mrocznych bytów.
I tego właśnie Bill nie odczuwał do człowieka, w którego mózgu spokojnie sobie grzebał. Mark po prostu był niewyżyty, niezaspokojony... A to wzbudzało w Cyferce czystą pogardę.
Znalazł parę wspomnień, których nie chciał widzieć. Odszukał też i takie, które go zainteresowały - w tym to, o którym Mabel opowiadała Dipperowi feralnego wieczora na ławce w parku. I musiał przyznać z niemałą satysfakcją, że dziewczyna ugodziła w dumę i samoocenę mężczyzny. Niezaprzeczalnie wzbudziła jego podziw - zwłaszcza, że Carter wracał dość często do tego zdarzenia, sądząc po zużyciu szuflady.
Ale ale, to nie była pora na tego typu rozważania! Bill miał do wykonania zadanie.
Kiedy więc wyczuł, że człowiek wchodzi w fazę REM, odszukał jego sen i z lubością zagłębił się w zakamarki wyobraźni.
O czym mógł śnić ktoś taki, jak on? Odpowiedź sama się nasuwała na myśl. Dlatego demon bez większego pardonu przerwał miłosne podboje Marka przy pomocy jakże cudownego, starego triku - zmiany scenerii.

CZYTASZ
UMOWA
FanficMinęło siedem lat od pamiętnych wakacji rodzeństwa Pines... Siedem lat, podczas których wydarzyło się... wiele. Dipper jest gotów, by raz na zawsze pozbyć się kamiennej statuy i unicestwić Billa Cyferkę. Mabel ma przeczucie, że bez wspomnianego demo...