3.

171 12 10
                                    

Świat wrócił do normalności.

Paula miała wrażenie, że została nagle wyrwana z wyjątkowo niepokojącego snu. Rozejrzała się półprzytomnie, próbując sobie przypomnieć, gdzie jest. Dell grzał ją swoim ciepłem, nie poruszając się nawet o milimetr. Wcześniej chłodny wiatr teraz wydawał się przyjemny, lodowaty wieczór na powrót stał się w miarę ciepły, zwierzęta zaczęły wydawać charakterystyczne dźwięki a drzewa wróciły do szumiącego plotkowania.

Polka wyjrzała zza drzewa i dostrzegła Mabel, klęczącą w trawie i trzymającą się za głowę jedną dłonią. Drugą opierała się o ziemię, wgniatając w glebę kilka białych kwiatków.

Już chciała do niej iść, kiedy głos Delty ją powstrzymał.

Powinniśmy jej powiedzieć, że wiemy?, zapytał.

To byłoby fair. Poza tym sam słyszałeś... Nie wiem jakie są jej relacje z Dipperem, ale w pewnym sensie ją rozumiem.

Czyli ty też zawarłabyś układ z morderczym demonem tylko po to, żeby pokrzyżować plany innym?

Paula oparła się o drzewo.

Dell, to nie pora na tego typu insynuacje. Jesteś bogiem, na pewno znasz się na demonach. Istnieje możliwość, że Bill będzie jej słuchał?

Demony mają swój honor, więc możliwe... Ale trzeba mieć ją na oku.

Więc postanowione. I przestań już marudzić,  idziemy. Sam ją o wszystko wypytasz.

Podeszli powoli, jakby bali się, że Mabel się wystraszy. Dostrzegła ich i skuliła się bardziej, pozwalając sobie na jęk bólu. Cokolwiek jej było, nie wyglądało to groźnie - choć i co do tego nie mogli być pewni.

- Mabel! - zawołała Paula. - Co ci jest?!

Dziewczyna podniosła głowę i zamrugała nieco nieprzytomnie.

Paula zatrzymała się w pół kroku, a Delta wyskoczył z bluzy dziewczyny, dzielnie zasłaniając ją sobą.

Oczy Mabel były żółte, jaśniały złowieszczo w jej zgrabnej twarzy. Źrenice wąskie jak u kota, przypominały spojrzenie tego, z kim przed chwilą zawarła umowę. I nie trzeba było być geniuszem aby wiedzieć, że w tym momencie to nie ta sympatyczna, ciemnowłosa dziewczyna na nich spojrzała, lecz Bill.

Kiedy jednak zamknęła powieki i otworzyła je na nowo, tęczówki znów miały ciepły, czekoladowy kolor. W kącikach jej oczu pojawiły się łzy.

- Zrobiłam to... Zrobiłam to, to... Niemożliwe... Udało mi się...

Polka zrobiła kilka kroków do przodu. To jednak Delta przejął inicjatywę - widocznie miał jakieś doświadczenie w pocieszaniu kogoś, kto właśnie stał się ofiarą opętania. Albo i nie.

- Mabel, wszystko widzieliśmy. Wystraszyłaś nas na śmierć!

Bliźniaczka Pines zbladła, choć wydawało się to już mało prawdopodobne. Była niemalże biała jak te kwiatki porastające polanę.

- Jak to... Widzieliście? Przecież...

- Zaczęliśmy cię szukać, gdy skończyłam z kostką Dippera. Wendy i on bardzo się o ciebie martwili i...

- Zostawiliście ich samych?!

Dziewczyna zerwała się na równe nogi.
Bóg matematyki i jego była uczennica spojrzeli po sobie z niepokojem.

- No... Tak?...

- Wyglądają na przyjaciół, chyba się nie zabiją... No, chyba że Dipper też jest opętany...

- Nie o to chodzi! - Mabel nerwowo zaczęła przeszukiwać kieszenie, aż wyjęła z jednej z nich niewielką paczuszkę. - Zapomniałam zostawić im prezerwatywy! A co, jeśli...

- Chwila... Co? - Paula potrzebowała momentu, żeby zebrać myśli. Miała wrażenie, że zawiesił jej się system zwany mózgiem. - Co???

- Musimy szybko do nich iść, zanim zostanę ciocią!

- Hola hola, nie tak prędko - zaczął Delta, lewitując tuż przed spanikowaną dziewczyną. - Dipper to duży chłopiec i na pewno umie o siebie zadbać. Chociaż szczerze wątpię, że miałby na tyle odwagi na teges śmeges fą fa fą w środku lasu i do tego ze skręconą kostką... Wracając, on sobie da radę. Jednak mamy parę pytań co do ciebie...

Ciemnowłosa westchnęła z rezygnacją.

- Macie rację... Powinnam wam... Coś wyjaśnić.

Mabel usiadła na ziemi i zachęciła Paulę, by ta zrobiła to samo. Delta przycupnął na jej ramieniu niczym trójkątna, świecąca delikatnym światłem papuga.

- Chodzi o to, że Dipper zawsze bierze na siebie odpowiedzialność za mnie i za nasze czyny. Odkąd skończył się Dziwnogeddon, wpadł w obsesję... Próbowałam z nim rozmawiać, ale za każdym razem mnie zbywał. Nic do niego nie docierało... Uparł się, że już nigdy nie stanie mi się krzywda, tyle, że nawet gdy byłam zakładniczką Billa, nic złego mi się nie stało. On jest zdania, że nie potrafię o siebie zadbać i jestem słaba... Kocham Dipa najmocniej na świecie, ale nie zniosę jego kolejnej próby ratowania mnie, gdy tego nie potrzebuję. Jest jeszcze jeden aspekt tego wszystkiego... Skoro Bill był tutaj od zawsze, jaką mamy gwarancję, że wszystko pozostanie takie samo, gdy go zabraknie?... Ja... Musiałam coś zrobić. Sama.

- No dobra, ale czemu nie powiedziałaś o tym Dipperowi?

- Myślisz, że nie próbowałam? - w głosie dwudziestolatki zabrzmiała gorycz. - Za każdym razem twierdził, że przesadzam. Tylko on mógł być nieomylny... Kocham go, i dlatego nie pozwolę żeby kolejny raz zrobił coś głupiego. Wolę mieć Billa na oku, nawet dosłownie, niż pozwolić mojemu bratu wkręcić się w coś, czego nie można odkręcić.

- Myślę, że co się stało, to się nie odstanie - westchnęła Paula. - Jedyne, co możemy teraz zrobić, to to zaakceptować. Wiesz, Mabs... Ja też byłam swego czasu opętana przez Deltę. I spójrz teraz! Mam sarkastycznego przydupasa, który mnie podgląda podczas kąpieli i wcina mi się w co drugie słowo!

Ciemnowłosa roześmiała się, może nie zupełnie wesoło, ale też nie był to śmiech pełen goryczy.

- Paula ma rację, no, z wyjątkiem tego o podglądaniu. Choć nie żyję z demonami na dobrej stopie, wiedziałaś co robisz... więc nie mnie oceniać, czy będziesz radosna żyjąc z czystym złem w swojej głowie! Pomożemy ci, na ile będziemy w stanie! - dodał Dell.

Polka już chciała zwrócić swemu dawnemu nauczycielowi uwagę, że niegrzecznie tak się wyrażać o osobie, która nadal jest pod wpływem silnych emocji.

Mabel jednak uśmiechnęła się szerzej.

- Dziękuję wam... I... Mogłoby to na razie zostać między nami? Chcę powiedzieć reszcie, kiedy nadejdzie pora...

- A co, myślałaś że wbiegniemy do obozu krzycząc "Mabs ma demona”!?

- Dell! Opanuj się! - oburzyła się Paula i lekko walnęła trójkąt w tył... Eee... Wierzchołka, gdzie normalna osoba miałaby potylicę.

Bóg matematyki spojrzał na nią spode łba.

- Z szacunkiem do wyższego bytu, młoda panno! Ekhm, my tu gadu gadu, a za chwilę rzeczywiście możemy stać się świadkami miłosnych ochów i achów czekającej na nas parki. Także ten... Komu w drogę temu trampki?

I trójka ruszyła w stronę obozu.

-+-+-

Ognisko płonęło wesoło, strzelając gorącymi płomieniami w nocne niebo, upatrzone gwiazdami. Wendy wytrzasnęła nie wiadomo skąd gitarę i właśnie przygrywała "typową drwalską piosenkę", ucząc reszty słów. Dipper - z obandażowaną kostką - i Mabel - po której nie było widać, że niedawno wzięła na siebie losy Gravity Falls - trzymali po drinku i kołysali się, jak typowe szwagry na weselu. Tak, przytulali się do siebie, chociaż bardziej chłopak zarzucił siostrze ramię na ramię, a ona opierała się o niego.

Dell, już w ludzkiej formie (przemienił się w namiocie, bo niezbyt mu się widziało świecenie gołym zadkiem), wywijał swoją bluzą. Paula dolewała wódki do drinków, kiedy tylko nikt nie zwracał na nią uwagi.

- I zetniemy drzeeeewo, DRZEEEWO, ALBO NAWET DWAAAAA! - śpiewała Wendy, choć na ten moment przypominało to bardziej pijackie wycie.

- Bo każdy drwal siekierę, SIEKIERĘ OSTRĄ MAAA! - dokończyło rodzeństwo, fałszując niemiłosiernie.

- A z nami sobie siedzi, SIEEEEDZI DELTA DEEEELL - zaśmiała się Paula, tworząc własne słowa.

Dipper odpowiedział praktycznie od razu.

- Bo każdy z jednym okiem, Z JEDNYM OKIEM TO CWEL!

Blondyn posłał chłopakowi wściekłe spojrzenie.

- Gdzie ja niby mam jedno oko, półgłówku?

- Jako trójkąt, równoramienny dupku - bliźniak odparł spojrzenie równie wściekle.

- Teraz mam więcej niż jedno!

- To może sobie dorysuj jakieś na czole? Nadrobisz zaległości!

- Nie muszę!

Bóg matematyki rozwiązał opaskę i rzucił ją na ziemię. Wszyscy poza Paulą byli w stanie głębokiego szoku.

Na czole bytu widniało oko, w tej chwili przykryte powieką, jakby uśpione. Dopiero po chwili otworzyło się i zebrani ujrzeli nieprzeniknioną czerń tęczówki, jaką zwykle miał w swojej trójkątnej formie. Delta zamknął trzecie oko i zmrużył dwoje pozostałych, niebieskich, wwiercając się spojrzeniem w Dippera.

- I co, zatkało kakao?

- Jesteś nienormalny! - w głosie chłopaka zabrzmiało coś na kształt strachu stłumionego przez gniew.

- Dziękuję za powiedzenie mi czegoś tak OCZYwistego!

Dipper podniósł się na nogi - zadziwiająco szybko, biorąc pod uwagę jego obolałą kostkę, wypity alkohol i ramiona Mabel, które oplatały go, próbując utrzymać w miejscu. On jednak się wyswobodził i kulejąc podszedł do Della.

- WALKA, WALKA, WALKA! - Zawołała Wendy.

Paula i Mabel patrzyły że zgrozą na mierzących się chłopaków. Delta w swojej ludzkiej formie był o pół głowy wyższy niż Dipper, co w tym momencie wyglądało nieciekawie. Blondyn napuszył się jak gotowy do walki niedźwiedź, Dipper zacisnął dłonie w pięści zadzierając głowę.

- No dawaj, namieszaj mi w głowie. Wejdź mi do mózgu i zrób magię. Może jeszcze mnie opętasz?

- Nie zniżę się do poziomu podrzędnego demona!

- Dell! - Mabel podniosła się, czując, jak przez jej ciało przebiega niepokojący dreszcz wściekłości. To ją przeraziło, bo wiedziała, że ta złość nie należała do niej.

- Mabs ma rację, pocałujcie się i pogódźcie - powiedziała pojednawczo Paula.

To jednak tylko rozwścieczyło obu młodzieńców. Rzucili się na siebie, wystawiając pazury jak koty. Dell w międzyczasie krzyczał coś o klątwie wydłużonego mnożenia, a Dipper rzucał na prawo i lewo łacińskimi inkatacjami.  Turlali się po leśnej ściółce usiłując trafić drugiego, jednak obaj mieli cela jak baba z wesela. A może to Paula czegoś im dosypała?... W każdym razie ta dość szybka bijatyka skończyła się, nim się rozpoczęła na dobre, bo obaj wpadli do zimnego strumienia.

Momentalnie otrzeźwieli, odskoczyli od siebie i wdrapali się na brzeg, ignorując śmiech dziewczyn. Wyglądali jak zmokłe kury, przy czym Dipper w pewnym momencie rozejrzał się zaniepokojony.

- A tobie co, na mózg padło, bro-bro? - zaśmiała się Mabel.

Dipper pokręcił głową i przyłożył palec do ust. Śmiech ustał. Wsłuchiwał się jeszcze dłuższą chwilę.

- Czaisz się na mordercę z maczetą?

- Oh, zamknij się, pierwiastku. Miałem wrażenie, że kogoś słyszałem...

- Misia Yogi? - zaśmiała się wesoło Wendy.

Ciemnowłosy pokręcił głową.

- Tego śmiechu nie pomyliłbym z niczyim innym. To durne, ale... Chyba słyszałem Billa.

Dell i Paula posłali sobie ukradkowe, ale jednak znaczące spojrzenie. Mabel również je zauważyła i miała szczerą nadzieję, że reszta go nie dostrzegła, albo chociaż nie zrozumiała o co chodzi.

To dobry moment, żeby dowiedzieć się czegoś o tym demonie, pomyślał Delta.

Niestety masz rację. Jestem ciekawa, co takiego odjaniepawlił.

Wendy odsunęła się, robiąc przemoczonemu Dipperowi miejsce przy ognisku. Dell klapnął między nim a Paulą i zerknął na rudą.

- Więc... Ktoś mi opowie, co takiego się działo, że wszyscy boją się tego całego Billa?

Ku jego zaskoczeniu, Dipper podniósł wysoko głowę. Jego siostra z kolei nieco skuliła ramiona, zapewne czując ciężar winy, jaki na niej spoczął.

- Przez wiele lat mamił mojego wujka, Forda, udając jego najlepszego przyjaciela. Wuj prowadził naukowe badania i w ten sposób trafił do Gravity Falls. Tutaj znalazł ślad Billa i przekonany, że to odkrycie jego życia, przywołał go... Przez jakiś czas nic się nie działo – przynajmniej nie na tyle, żeby zaalarmować wuja, ale kiedy wyszedł na jaw prawdziwy plan demona, było już za późno, żeby się z tego wycofał. Pod wpływem namów Billa budował w piwnicy portal do innego świata. Kiedy wuj Stan przyjechał w poszukiwaniu brata, miała miejsce jakaś sprzeczka i Ford wpadł do niego, przez co zniknął na trzydzieści lat.

- Dopiero wujek Stan sprowadził go spowrotem, w nasze pierwsze wakacje w Gravity Falls. Spędził prawie całe życie, próbując aktywować portal na nowo - uzupełniła Mabel w odrobinę lepszym humorze. Opowieść Dippera sprawiła, że myślami przeniosła się do wydarzeń sprzed siedmiu lat. Poznanie wujów, rozwiązywanie zagadki dzienników, odkrywanie coraz to nowych tajemnic... Nawet walkę z demonem wspominała z nostalgią – w przeciwieństwie do brata, który po prostu go nienawidził.

- Sam Bill powrócił, wezwany przez jednego z naszych znajomych, Gideona. Wtedy Gideon miał jakąś manię władzy, czuł się naprawdę wielki... Oczywiście Bill go oszukał, przecież Gideon miał wtedy jakieś dziesięć lat! A kiedy dostał czego chciał, zaczął szukać sobie nowej ofiary. Po kolei obiecywał każdemu z nas to, czego najbardziej pragnęliśmy, próbując przejąć czyjeś ciało. Mnie nawet opętał w zamian za dostęp do hasła do pewnej zagadki... Mabel mnie ocaliła.

- Okazuje się, że Cyferka nie zna słabości ludzkiego ciała... - dodała bliźniaczka z chichotem. – Pokonały go łaskotkiii!

Paula pokiwała głową, jednak to Dell wyraził na głos jej wątpliwości.

- To nadal tylko jedno opętanie, a znają go chyba wszyscy?...

- Bo wszystko skumulowało się w ostatni dzień wakacji - ciemnowłosy wziął łyk swojego drinka i lekko się skrzywił. - Pokłóciłem się z Mabel, a Bill wykorzystał chwilę jej słabości. Obiecywał jej trwające w nieskończoność wakacje... Co prawda opętał wtedy jakiegoś kolesia i podejrzewam, że to dlatego Mabel mu zaufała. Przecież sama z własnej woli nigdy nie poszłaby na układ z Cyferką!

Nikt poza Dellem nie zwrócił uwagi na dreszcz, jaki przeszedł wspomnianą dziewczynę. Co prawda nie znał się na ludzkich odruchach, ale w tej chwili szczerze jej współczuł. Nie wiedział jednak, że Mabel po prostu przypomniała sobie o miejscu, w którym wówczas przebywała – i po prostu przeszedł ją cringe.

Dipper kontynuował.

- Porwał ją, uśpił a na koniec zamknął w jakimś dziwnym więzieniu i rozpętał Dziwnogeddon.

- To w sumie trochę moja wina... - zaczęła Mabel, drapiąc się z tyłu głowy.

- Wcale nie, Mabs. Miałaś wtedy dwanaście lat, każdy na twoim miejscu skusiłby się na obiecanki Billa.

- Na szczęście nic mi się nie stało... – stwierdziła wesoło. - Ale całe miasteczko było w ruinie. Dopiero pokonanie go i zaklęcie w kamień sprawiło, że wszystko wróciło do normy.

Wszyscy zamilkli, pogrążeni we własnych myślach. Bóg Delta zawsze wiedział, że demony nie są najmilszymi i najbardziej puchatymi stworami natury, ale nie spodziewał się takiego zwrotu akcji. Paula miała mieszane uczucia - z jednej strony nie chciała oceniać Mabel, a z drugiej odnosiła nieodparte wrażenie, że młoda kobieta zrobiła głupotę. Wendy zaczęła pić swojego drinka, totalnie niewrażliwa na nagłe zasępienie towarzystwa. Dipper wpatrywał się w ogień...

A Mabel chwyciła butelkę z wódką i pociągnęła z gwinta, czując, że znalazła się w czarnej dupie na własne życzenie.

- Jeśli mam być szczera... - zaczęła Wendy lekko drżącym z ekscytacji głosem, jednak nie dokończyła. Dipper jej przerwał.

- Znowu zaczynasz pijacki festiwal szczerości? – jęknął, choć bardziej dla zasady niż rzeczywistej chęci przerwania jej wywodu.

- Tak! - ruda twardo rąbnęła butelką o ziemię, na szczęście ta się nie zbiła. - Bo mnie się wydaje, że ten cały Dziwnogeddon miał swoje odpowiednie podłoże!

- Genealogiczne? - zachichotał Dell.

- Dell, nie jesteś śmieszny - stwierdziła Paula cierpko, wyciągając do Mabs rękę po butelkę.

I tak była w lekkim szoku, że dziewczyna piła z gwinta, chociaż na dobrą sprawę nie miała czemu się dziwić. Gdyby była na miejscu Mabel, rozważyłaby ten układ przynajmniej dziesięć razy... Ale nie mogła powiedzieć ze stuprocentową pewnością, że tego nie zrobiła. Właściwie to Mabs wyglądała na dumną z siebie, co z jednej strony niepokoiło Polkę, a z drugiej wprawiało w lekkie zakłopotanie.

- Ci, co mają wiedzieć, jak wyglądał Dziwnogeddon, wiedzą – stwierdził pojednawczo Dipper. - Tak samo z jego motywami.

- Czyli kto ma wiedzieć? - Paula przewróciła oczyma.

- My, mieszkańcy miasteczka, Cyferka... - zaczęła wymieniać Mabel, a Dell wszedł jej w słowo.

- Wasi fani, czytelnicy, Siła Wyższa...

- Jaka znowu Siła Wyższa? - zapytał sceptycznie Dipper.

Bóg matematyki wiedział, że chłopak drąży, bo temat wydał mu się znacznie ciekawszy niż kolejne pogadanki o Billu.

- No... Istnieje ktoś, kto kieruje naszymi losami. Znaczy bardziej waszymi, bo ja mam ją w głębokim poważaniu - powiedział Dell, biorąc butelkę od Pauli.
Pociągnął łyk i tak niefortunnie się zachłysnął, że dostał najgorszego ataku kaszlu w swoim życiu.

- A poza tym to istniejemy w jej głowie - dodała Paula. - Tak tak, znam już tę teorię na pamięć.

- Ale to nie jest możliwe, istnieje wiele dowodów na to, że takie sytuacje wykluczają się z teorią istnienia światów równoległych, gdzie ta Siła Wyższa byłaby zwykłą osobą...

Dipper odpłynął, próbując udowodnić Dellowi, że ten się myli. Młodzieńcy pogrążyli się w zaciekłej dyskusji, w której momentami blisko było do rękoczynów.

Polka z kolei szturchnęła Mabel w bok i wskazała głową na Wendy. Dziewczyny przysunęły się do siebie.

- No dawaj, ja jestem ciekawa co tam myślisz - zagadnęła Paula, otwierając paczkę chipsów.

Ruda od razu przybrała pozę na ploty, chwyciła swoją szklankę z drinkiem i uśmiechnęła się konspiracyjnie.

- Wszyscy wiedzą, jaką paskudą jest Cyferka. Ale według mnie, ma słabość do Mabs.

Tym razem Mabel zakrztusiła się chipsem.

- No bo tak naprawdę, macie ze sobą coś wspólnego... - ciągnęła Wendy, nieświadoma nagłego wulkanu różnych emocji kipiących w ciemnowłosej. - Ty Mabs, masz niepohamowaną wyobraźnię. Wielki entuzjazm... Masz gadane i zwykle dostajesz to, czego chcesz, nie zaprzeczysz! A kto jeszcze taki jest? No? Cyferka! Z tym, że między wami jest jedna, diametralna różnica... Ty jesteś dobra, a on zły.

Bliźniaczka zrobiła wielkie oczy, wpatrując się w swoją przyjaciółkę. Paula za to zaczęła się zastanawiać, czy ruda nie ma jakichś dziwnych zadatków na swatkę, bo ewidentnie w jej oczach błyszczało coś niepokojącego. I nie, nie był to efekt wpływu Billa, przecież Bill siedział spokojnie w mózgu Mabel (o ile można siedzieć spokojnie w miejscu pełnym tęczy i brokatu).

- Gdyby Bill był facetem, na pewno dałabyś sobie z nim radę - stwierdziła Wendy i puściła ciemnowłosej oczko.

Ta zareagowała dość gwałtownie, jednocześnie czerwieniąc się jak gacie świętego Mikołaja, machając rękami niczym zawodowa pływaczka i wydając z siebie dźwięk na podobę przerażonego wieloryba.

- Przecież mówimy o demonie, który chciał przejąć władzę nad całym miasteczkiem, a potem światem!

- Tak, ale jestem pijana - rzuciła odkrywczo Wendy i oparła się o jakiś pieniek. - Biorąc pod uwagę to, że Cyferka definitywnie nie jest człowiekiem i nie ma pojęcia na czym polega empatia, nie ma szans żeby między wami cokolwiek było... Poza tym miałaś wtedy dwanaście lat, a to podpada pod paragraf! No, i jest bezpiecznie zaklęty w kamień!

- Taaa... - Mabel uśmiechnęła się krzywo.

- No, dosyć tego dobrego! Nie mogę się skupić, bo chłopaki tak się drą, że chyba przepłoszyli okoliczną zwierzynę w promieniu kilometra...

Ciemnowłosa rzuciła spojrzenie swojemu bratu, który właśnie obrzucał Della wyzwiskami, argumentami i szyszkami, które znalazł w swoim zasięgu.

Zazdrościła mu tego naukowego podejścia do życia. Niestety, w ich rodzeństwie to on był mózgiem, a ona sercem.

-+-+-

Obrzeża Gravity Falls. Dom numer siedemnaście. Nie wyróżnia się na tle innych, takich samych domków - piętrowy klocek o szarych ścianach, zasłony w oknach, równo przycięty trawnik. Zaskakująco normalny, jak na standardy miasteczka.

W tym domu mieszka mężczyzna, który właśnie postanowił wprowadzić w życie swój co wieczorny rytuał. Spokojnie wszedł do swojej niewielkiej sypialni - równo pościelone łóżko, skromna stojąca lampa, przytulny kominek i fotel, nieco wklęsły i lekko podrapany od ciągłego używania. Przez okno wpadły pierwsze promienie jaśniejącego księżyca, oświetlając zaskakująco normalnie wyglądającą sypialnię.

Tad rzucił krótkie spojrzenie na pościel i zganił się w myślach, że nie zmienił jej wcześniej. Kołdra w drobne, fioletowe kwiatki przykrywała nienagannie wyglądające łóżko nieużywane od trzech tygodni, i zdążył ją już pokryć kurz. Zaskakująco normalne.

Machnął ręką i podszedł do nocnej szafki. Wyjął karafkę z whiskey i szklankę, nalał sobie niewielką porcję i usiadł w fotelu. W kominku zapłonął ogień, tańcząc różowymi płomieniami na imitacji drewna. Typowe.

Usiadł w fotelu, oparł się wygodnie i zamknął oczy. Na jego zwykłej, nie wyróżniającej się niczym twarzy zagościł prawdziwy spokój.

Ile to już lat? Pięć? Dziesięć?... Nie, siedem. Siedem lat, odkąd to on przejął władzę nad magicznym światem, siedem lat odkąd zniknęła konkurencja. Siedem lat, odkąd stopniowo wprowadzał w życie swój plan...

Ludzie byli głupi. Kto by przypuszczał, że Tad, ten najbardziej normalny człowiek ze wszystkich, ma swoją mniej normalną stronę? Ufali mu. Uwielbiali go. Być może powinien przy najbliższej okazji wystartować w wyborach na burmistrza, wtedy mógłby...

Szok. Nagle przez ciało mężczyzny przeszedł nieprzyjemny dreszcz, coś jakby mrówki gromadnie przebiegły po jego karku i zeszły na ramiona i plecy...

To... To niemożliwe.

Otworzył oczy. Zwykle ciemne, nie wyróżniającego się wśród ludzi szarego koloru, teraz jaśniały złowrogą magentą. Zerknął w kierunku okna i jakby walcząc sam ze sobą, podniósł się, by wyjrzeć na zewnątrz.

Na kilka sekund niebo stało się złote, był to moment, chwila, jaką można pomylić z rozjaśnieniem się otoczenia przez błyskawicę. Ale nie było burzy, nic na to nie zapowiadało.

Poczuł to. Tę nieprzyjemną falę mocy, jaka nagle owionęła okolicę, złowrogie ciarki, uczucie bycia obserwowanym... Ponownie. Tego wieczora wróciło to, co zniknęło siedem lat temu.

Upuścił szklankę z whiskey i złapał się za głowę, z niedowierzaniem chłonąc dziwną aurę. Był wściekły. Był zdezorientowany. Był...

Przecież on był głosem ludu, następcą, władcą magicznego świata! Strzelił sobie z liścia raz i drugi, żeby wziąć się w garść. To ludzkie ciało miało swoje ograniczenia, fakt, ale w tej formie zło nie miało na niego aż tak porażającego wpływu. Mógł tylko mieć nadzieję, że się myli. Że to zbieg okoliczności, czysty przypadek, że energia pochodzi od czegoś innego.

Musiał się o tym przekonać na własne oczy.

Zszedł na parter, już nie taki spokojny i opanowany. Drżąc na całym ciele zakładał buty, a potem sięgnął po czarny płaszcz, narzucił go na marynarkę i wyszedł na zewnątrz.

Było mu zimno. Zimniej, niż powinno.

UMOWAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz