4.

139 12 0
                                    

Paula obudziła się jako pierwsza.

Przywitał ją piękny, pomarańczowy świt, przebijający różowo-złotymi pasmami strzeliste czubki sosen. Zielony mech przyjemnie łaskotał ją w policzek, jednak w tej chwili nie było jej już wszystko jedno, gdzie zasnęła - a z tego co pamiętała, po leśnej ziemi chodzą sobie mrówki, pająki, krasnale i inne stworki wątpliwie przyjemnej dla człowieka natury.

Dell zniknął, zostawiając po sobie ciuchy. Jakoś tak w połowie kłótni z Dipperem rzucili się na siebie i prawie wpadli do ogniska. Ciemnowłosy stwierdził wtedy, że ziemia jest wygodna i nie opłaca mu się wstawać, więc zasnął, a bóg matematyki znienacka uleczył mu kostkę, pewien, że rano będzie to wyjątkowo śmieszne. Zużył na to tyle energii, że praktycznie od razu po swoim bohaterskim wyczynie zmienił się w trójkąt i zniknął, śpiewając w myślach "Cztery razy po dwa razy", co skutecznie uniemożliwiło Pauli zaśnięcie przez najbliższą godzinę.

Wendy jakimś cudem dotarła do namiotu, ale zapomniała wejść do środka i w tym momencie jej nogi grzały się w ciepłych promieniach poranka.

Paula rozejrzała się i dostrzegła ostatnią osobę z ekipy. Mabel opierała się o jedno z drzew i patrzyła na strumień. Dopiero gdy Polka powolnym, zaspanym krokiem do niej podeszła i usiadła obok, zobaczyła jej podkrążone oczy i bladą twarz.

- Wyglądasz, jakbyś spędziła pół życia na skręcaniu długopisów pięćdziesiąt groszy sztuka - zagaiła z lekkim uśmieszkiem.

Ciemnowłosa spojrzała na nią nieco nieprzytomnie i westchnęła.

- W ogóle nie spałam... Boję się zasnąć.

- No wiesz... To ty zaprosiłaś do swojej głowy demona koszmarów - odparła Paula, wzruszając ramionami. - Ale może by nie było tak źle... W pewnym sensie mógłby być ci wdzięczny za ratunek.

- Ta, już to sobie wyobrażam. Pewno siedzi teraz na wielkiej kociej poduszce, obsypany brokatem i w towarzystwie jakiegoś boys bandu.

- Na przykład! - Polka uśmiechnęła się szeroko.

- Mam wrażenie, że zmienię się w Dippera. Będę pić po nocach energetyki i siedzieć nad jakimiś sprawami, żeby zająć sobie czymś głowę. A, właśnie... Zrobiłam ci sweterek!

Mabel wyjęła z plecaka włóczkę, druty, więcej włóczki, jakieś kolorowe skrawki materiału i wreszcie pokazała pięknie wydziergany sweter.

Paula z zachwytem wzięła dzieło do ręki i nie mówiąc ani słowa, założyła go na siebie. Pasował idealnie, jakby dziewczyna miała miarę w oczach.

Zielona wełna opinała biust i ręce młodej kobiety, rozszerzając się lekko przy łokciach. Do tego Mabs zrobiła luźny golf, ozdobnie okalający szyję i dekolt. Ale najbardziej zwracał uwagę wzór na przodzie swetra: laskowe orzechy okalane wzorkiem leszczynowych liści.
Paula założyła na siebie garderobę i obróciła się wokół własnej osi, po czym złapała pod boki.

- Pasuje jak ulał! - na twarzy ciemnowłosej pojawił się szczery uśmiech. - Chciałam jeszcze zrobić takie dwa krótkie rozcięcia po bokach, ale uznałam, że jak na jedną noc wystarczy wariacji!

- Ile ci to zajęło? - zapytała z niedowierzaniem koleżanka. - Przecież ja nawet jednego oczka bym nie potrafiła zrobić!

- Jak poszliście spać, musiałam skupić się na czymś mniej wymagającym – wyjaśniła wesoło, kryjąc lekki rumieniec.

- Tak myślę, że pójdę dziś odwiedzić moją przyjaciółkę, Pacyfikę... Może chciałabyś iść ze mną?

Paula pokiwała głową energicznie i natychmiast tego pożałowała. Poranek był rześki i nieco ją otrzeźwił, ale tym żwawym potrząsaniem wywołała ból głowy... Który tak właściwie należał do obudzonego Della. Paula mogła pić i rzadko kiedy miała kaca - w przeciwieństwie do boga matematyki.

Ughhhh Paula... Daj mi wody... Umieram...

Nie umierasz... Poza tym zmaterializuj ją sobie, tyle jeszcze umiesz zrobić, pomyślała Paula.

Przez chwilę Delta był cicho, po czym wrzasnął.

Na moją matkę Alfę i ciotkę Omegę! To WÓDKA!

To ty o tym pomyślałeś, nie ja, na twarzy dziewczyny pojawił się perfidny uśmieszek, co od razu przykuło uwagę Mabel.

Zobaczymy, czy będziesz taka zadowolona, gdy zmuszę cię do liczenia zadań maturalnych...

Ciemnowłosa spojrzała na dziewczynę nieco spod byka, kiedy ta zachichotała w jej mniemaniu bez powodu.

- Dell ma kaca i zrobił sobie wódkę zamiast wody - wyjaśniła.

- Oh... Wasza relacja coraz bardziej mnie zaskakuje - odparła szczerze Mabs. - Wiesz, on jest bogiem, ty człowiekiem, a dogadujecie się tak... Normalnie.

- Chyba każdy wyższy byt to potrafi... Jeśli tylko chce. No, ale dosyć o nas, opowiedz mi o tej Pacyfice.

Paula nie wiedziała... A może i wiedziała... Że po raz kolejny ominęła temat, który dosłownie spędzał sen z powiek dwudziestolatki. Jednak dzięki jego zręcznej zmianie, ciemnowłosa zatraciła się w opowieściach o blondwłosej piękności, z którą kiedyś szczerze się nienawidziły.

Paula dowiedziała się, że Pacyfika - lub Paz, jak ją nazywała Mabel - jest potomkinią założycieli miasta, Północnych. Po Dziwnogeddonie jej rodzice stracili wielką posiadłość i próbowali odnaleźć się w normalnym życiu, co jednak niezbyt im wychodziło. Pacyfika, gdy tylko skończyła szesnastkę, opuściła rodzinny dom i założyła własny biznes - niewielki sklep z odzieżą własnego projektu.

- Od czasu do czasu chodzimy razem na partyjkę mini golfa, w którego, nawiasem mówiąc, jest szalenie dobra! Właśnie to od minigolfa zaczęła się nasza przyjaźń, choć jej początki były trudne.

- To wtedy te całe liliputy przywiązały ją do czegoś tam, co miało ją pociąć na kawałki?

- Oj uwierz mi, w tamtej chwili szczerze się zastanawiałam, czy jej nie zostawić! - stwierdziła ciemnowłosa ze śmiechem. - Ale wiesz, krew się trudno spiera.

Paula roześmiała się jedynie. Nie mogła oprzeć się wrażeniu, że ta radosna osóbka rzeczywiście mogła mieć więcej wspólnego z demonem, niż sama chciała to przyznać... Nie mniej jednak nie jej było to oceniać.

-+-+-

Mabel zaparkowała czerwony samochód wujka Stanka i przekręciła kluczyk w stacyjce. Minęło sporo czasu odkąd prowadziła legendarnego mercedesa, poza tym wuj nie pozwalał go prowadzić byle komu. Maszyna jakby zachwycona tym, że nie spotkała ją żadna przygoda z pobliskimi barierkami, drzewem czy nieostrożnym przechodniem, wdzięcznie zgasiła silnik.

Dziewczyna spojrzała na Paulę siedzącą na siedzeniu obok. Polka była zachwycona łagodnością i pewnością siebie, z jaką Mabs prowadziła brykę, bo sama nigdy nie miała ani czasu, ani chęci, by zdać prawo jazdy. Musiała polegać na umiejętnościach innych, a tych nie mogła odmówić nowej koleżance.

Jedyne, co Pauli nie pasowało w zachowaniu Mabel, to dziwne skupienie podczas jazdy – chyba jednak to sprawiło, że jechała tak spokojnie. Wydawało się to dość dziwne biorąc pod uwagę fakt, że ciemnowłosa była wulkanem energii i lubiła szybką jazdę.

- Widzisz ten sklepik? Tam właśnie zmierzamy - oznajmiła ciemnowłosa, wskazując głową najbliższą wystawę.

Przez wielkie okno widać było manekiny, na których wisiały sukienki w modnym tego lata kolorze zieleni. Co ciekawe, na kilku z nich ktoś założył swetry ze skomplikowanymi wzorami, które dziwnie przypominały Pauli robotę koleżanki. Nad wejściem widniał prosty, czytelny szyld. Ciemnofioletowe litery układały się w dwa nieskomplikowane słowa - "U PAZ".

Mabs wyskoczyła z samochodu, a Paula poszła w jej ślady. W tym momencie Mabel wyglądała na dość ożywioną i zdecydowanie bardziej na chodzie niż rano. Być może to dzięki niewielkiej tabletce z kofeiną, w które zaopatrzyła się w pobliskiej aptece.

Dziewczyny weszły do środka. Przy wieszakach z ubraniami kręcił się młody chłopak o szerokich barkach, przenoszący sporych rozmiarów kartony. Uwagę przykuwały jego nienaturalnie białe włosy zaczesane do tyłu. Kiedy usłyszał dzwoneczek oznajmiający przyjście klientów, rzucił szybkie spojrzenie w stronę wejścia. Po chwili uśmiechnął się szeroko, wyprostował i wytarł ręce w spodnie.

- No nie wierzę! Mabel Pines! Z roku na rok jesteś coraz piękniejsza! - powiedział, podchodząc do dziewczyny. Ta ze śmiechem rzuciła mu się w ramiona i poklepała go po plecach.

- Oj, Gideoś... Jak zawsze mnie zawstydzasz! Ale, czy mi się zdaje, czy urosłeś?

Gdyby Paula zobaczyła Gideona Gleeful parę lat temu, mogłaby go opisać jako niskiego i krępego, który nadrabiał wzrost natapirowaną fryzurą. Teraz jednak żaden tapir nie był mu potrzebny - był wysokim, potężnym młodzieńcem, przypominającym trochę polarnego niedźwiedzia. Nadal ubierał się w błękity, ale zamienił swoją marynarkę na zwykły t-shirt. Wyglądał zadziwiająco normalnie, jakby nigdy nie był żadnym władzy i bogactwa, rozpieszczonym pięćset plusem.

- To moja koleżanka, Paula - przedstawiła milczącą do tej pory Polkę.

Gideon lekko ukłonił się w stronę brązowowłosej, machnął ręką i podał jej różę, która znikąd pojawiła się w jego dłoni.

- Wow, to się nazywa szarmancja - powiedziała ze śmiechem, przyjmując niespodziewany prezent.

- Widzę, że jesteś coraz lepszy w sztuczkach - Mabs pokiwała głową z uznaniem.

- Ano, chociaż nadal najlepiej wychodzą mi te z kartami - stwierdził białowłosy. - Ostatnio Paz...

- Usłyszałam swoje imię, kto o mnie plotkuje?

W przejściu na zaplecze pojawiła się Pacyfika. Paula musiała przyznać, że Mabel nie przesadzała, opisując blondynkę jako chodzącą piękność - miała długie nogi, zgrabną figurę i cudownie niebieskie oczy. Do tego zarzucała włosami jak aktorka w reklamach L'Oreal Paris i miała zniewalający uśmiech.

- Patrz, kto nas zaszczycił swoją obecnością! - powiedział chłopak, wskazując rozmówczynie kciukiem. - A ty już myślałaś, że Mabs o nas zapomniała.

- MABEL!

- PACYFIKA!

Dziewczyny rzuciły się na siebie. Paula zaczęła się zastanawiać, czy jej koleżanka z każdym żyła w tak dobrych relacjach, że rzucała się im na szyję bez większego oporu.

- Wpadłam z Paulą, moją nową psiapsiółą. Właściwie to psiapsióła Wendy, ale wiesz o co chodzi.

- Psiapsi twojej psiapsi jest twoją psiapsi, tak wiem - Paz zaśmiała się z powiedzonka. - Witam w moich skromnych progach! - powiedziała, podając rękę Polce.

- I jak interes? Widzę, że masz wspaniałą kolekcję sukienek na lato! Chyba nawet się w którąś zaopatrzę - zagadała Paula uprzejmie.

- A wiesz... Kręci się powoli. Początki nie były najlepsze, dużo pomogły kontakty i znajomości, ale teraz jest o wiele lepiej! Wiosną sprzedaliśmy prawie wszystkie swetry, które nam przysłała Mabel. Te na wystawie to ostatnie dwa, oczywiście potem się rozliczymy - to mówiąc, puściła ciemnowłosej oczko. - Skoro mowa o ciuchach... Akurat mam przerwę, ruch dzisiaj nie jest zbyt duży. Muszę ci coś pokazać, Mabs!

Bliźniaczka spojrzała na Paulę, a ta machnęła ręką uspokajająco.

- Idźcie, idźcie. Porozglądam się tutaj, może coś sobie upatrzę... no i chcę żeby Gideoś zdradził mi, jakim cudem wyczarował tego kwiatka!

- Prawdziwy mag nie zdradza swoich tajemnic - zaśmiał się białowłosy.

- Jeszcze zobaczymy...

Pacyfika porwała Mabel i idąc z nią pod ramię zaciągnęła na zaplecze. Tam wprowadziła ją do jednego z pomieszczeń, które zwykła określać mianem "pracowni". Na podłodze walały się skrawki materiału i nici, a pod jedną ze ścian w równym rządku stały manekiny z mniej czy bardziej wykończonymi kreacjami.

- Pamiętasz, jak ostatnio mówiłam, że mam dla ciebie prezent? Jeszcze nie skończyłam, ale właśnie do tego cię potrzebuję! Muszę zrobić jeszcze kilka poprawek...

To mówiąc, zaprowadziła przyjaciółkę w kąt sali, gdzie stała niewielka przebieralnia. Wepchnęła dziewczynę do środka, a potem przyniosła jej jedną z prawie ukończonych sukienek. Kazała jej przymierzyć, po czym niecierpliwie zaczęła chodzić z kąta w kąt, od czasu do czasu zacierając ręce.

- I jak? - dopytywała nagląco.

- Sekundę... Czekaj...

Zasłonka rozsunęła się. Mabel uśmiechała się promiennie, zachwycona tym, co właśnie miała na sobie. A była to jedna z piękniejszych sukni, jakie dane jej było kiedykolwiek włożyć.

Ozdobiony wyszytym, kwiecistym wzorem gorset przylegał do niej idealnie, przytrzymywany przez dwa skrzyżowane na plecach ramiączka. Fioletowy materiał sukienki okalał jej biodra, opadając falami w okolice jej kolan. Delikatne zdobienia na wierzchniej warstwie tiulu dodawały kreacji uroku i dziewczęcości.

- Paz, przecież ja tego nie założę na miasto! - stwierdziła Mabel.

- Na miasto nie, ale może zdarzy się jakaś ciekawa impreza - blondynka wzruszyła ramionami. - Chociaż wiem, czego jeszcze tu brakuje...

- BROKATU! - stwierdziła radośnie Mabel, na co Pacyfika pokiwała ze śmiechem głową.

- A teraz zaczekaj, wezmę ostatnią miarę, zerknę jak to jest dopasowane...

Mabel stała teraz plecami do Paz, a twarzą do lustra. Widziała, jak przyjaciółka zarzuca jej ciemne włosy na ramię, a potem lekko marszczy brwi. Przez chwilę czuła, jak blondynka grzebie coś przy zamku.

- Nie wiedziałam, że zrobiłaś sobie tatuaż - powiedziała Pacyfika.

Mabs skamieniała. Ostatni raz odwiedzała tatuażystę, kiedy wspierała Dippera... Sama w życiu nie miałaby tyle odwagi, żeby pójść pod igłę. Dlatego jednocześnie się zdziwiła i zaniepokoiła.

- Co? - zapytała nieco tępo.

- No, ten trójkąt z zamkniętym okiem... W sumie dziwi mnie dobór takiego wzoru, wiesz co mam na myśli.

Mabel jęknęła i odwróciła się plecami do lustra. Wykrzywiła głowę na tyle, by dostrzec niewielki wzorek między łopatkami i spojrzała na Pacyfikę z przerażeniem.

- Mabs, co jest? - zapytała zaniepokojona blondynka.

Ciemnowłosa przez chwilę walczyła sama z sobą. Mogła okłamać przyjaciółkę, ale przeciw tej opcji przemawiały dwie sprawy. Po pierwsze, i tak prędzej czy później by się wydało. A po drugie... Mabel była w kłamaniu tak dobra, jak bóg Delta w empatii - jeśli się udało, to tylko przypadkiem.

- Obiecaj, że na razie zostawisz to dla siebie - szepnęła Mabel konspiracyjnie. Chwyciła przy tym blondynkę za ręce i wpatrywała się w jej oczy tak natarczywie, że Paz praktycznie nie miała wyboru, jak tylko się zgodzić.

- Chodź do mnie, w biurze nikt nas nie podsłucha. A z tego co widzę po twojej minie, to nie jest sprawa dla osób trzecich.

Biuro sąsiadowało z pracownią, jednak było wygłuszone. Paz twierdziła, że dawniej pomieszczenie służyło jako pokój do nagrań, dlatego zostało wyłożone dźwiękoszczelną pianką.
Zaproponowała Mabel krzesło, a sama usiadła w swoim fotelu. Spojrzała na ciemnowłosą znacząco, a ta najpierw zerknęła na drzwi, a potem wzięła głęboki wdech.

- Znalazłam miejsce, w którym Bill Cyferka został zaklęty w kamień, a potem go uwolniłam, zawarłam z nim układ, bo inaczej Dipper by go zabił, co czyni z mojego brata niedoszłego mordercę, nie śpię od wczoraj i właśnie dowiedziałam się, że Bill mnie jakoś naznaczył. Poza tym Paula jest przyjaciółką boga matematyki, Della, który tak właściwie bardzo przypomina Billa, ale Dell jest zupełnie inny. Dodatkowo Dipper właśnie śpi u Wendy a ja boję się że zostanę przedwcześnie ciocią, Paz, ja nigdy nie trzymałam na rękach małego dziecka! I do tego wujek Stanek ma w samochodzie wszystkie płyty Billie Eilish, on się z nią utożsamia, on myśli że piosenka "Bad Guy" jest o nim, jak ja mam z tym żyć?!

Gdyby Pacyfika coś piła, właśnie oplułaby swoją rozmówczynię.
Blondynka bez słowa wyjęła spod biurka dwie szklanki, nalała do obu ginu, podała jedną z nich Mabel, wypiła zawartość swojej zdecydowanie za szybko, a potem ponownie napełniła. Spojrzała tępo na ciemnowłosą.

- Billie Eilish... - powtórzyła głucho.

- NO WŁAŚNIE! E... Paz... Czy to rozsądne, pić w czasie pracy? Poza tym jestem mercem wuja, więc...

Pacyfika spojrzała na zegarek i machnęła ręką.

- Jest dwunasta, zaraz na zmianę przyjdzie Cuksa. Poza tym większości z tego, co powiedziałaś, nie wezmę na trzeźwo. A ciebie może odwieźć Gideon, na pewno nie będzie miał nic przeciwko. Zapalisz?

Mabel lekko zmarszczyła brwi, kiedy Pacyfika podsunęła jej paczkę z cienkimi, mentolowymi papierosami. Podkręciła głową, na co blondynka sama wyjęła jednego i rozsiadła się na fotelu. Wpatrywała się w przyjaciółkę przez dłuższą chwilę, zaciągając się dymem i pijąc gin już nieco wolniej.

- Więc... Znalazłaś Billa, uwolniłaś go, a teraz lata sobie nie wiadomo gdzie i knuje jak zniszczyć ludzkość?

- No nie do końca...

Paz uniosła jedną brew i lekko przekrzywiła głowę. To była jej mina na ploty.

- To znaczy?

Tym razem to Mabel wypiła wszystko duszkiem.

- Siedzi w mojej głowie i ma chronić miasto. Dlatego nie śpię, boję się że dostanę najbardziej kolorowe koszmary, jakie tylko przyjdą mu do głowy.

- Czyli jesteś opętana? - Pacyfika podejrzliwie zmrużyła oczy.

- Nie. Właściwie to jestem opętana gdy mu na to pozwolę, i do tego tak połowicznie.

Zapadła długa cisza. W końcu Paz ją przerwała, wydając z siebie długie westchnienie.

- Cóż... Jeśli Dipper miał zamiar go zabić... Nie dziwię się, że zrobiłaś to, co zrobiłaś. To bardzo w twoim stylu. Nawet nie jestem zaskoczona. Oczywiście, to było głupie... Nawet bardziej, niż chcę to do siebie dopuścić. Dipper wie?

- Nie wie - odezwała się Mabel... Jednak oprócz jej głosu dało się słyszeć jeszcze jeden, zwielokrotniony.

Obie dziewczyny rozszerzyły oczy, przy czym ciemnowłosa zasłoniła sobie usta dłonią. Zamrugała kilka razy, mając wrażenie, że coś wpadło jej do lewego oka, jednak mina Pacyfiki zdradzała, że problem był innej natury.

Mabs chciała wyjąć telefon, ale zorientowała się, że zostawiła go razem ze swoimi ubraniami w przebieralni. Nadal siedziała w fioletowej sukni, świetnie. Gdyby Bill postanowił teraz wbić jej coś w rękę, zaplamiłaby krwią dzieło swojej przyjaciółki...

Może i nie była tak opętana jak Dipper, który potem goił rany po wbitych w ciało widelcach, ale nie mogła odmówić demonowi dziwnych pomysłów.
Był nieobliczalny.

A nie chciała zabrudzić sukienki.

- Zaraz przyjdę... Przebiorę się - powiedziała zrezygnowana.
Paz skinęła głową, a ona udała się do przebieralni.

Stanęła przed lustrem i zrozumiała zaniepokojone spojrzenie swojej przyjaciółki. Jej lewe oko miało złotą tęczówkę o cienkiej źrenicy, do tego wydawało się lekko świecić.

- Bez jakichś dziwnych sztuczek przy ludziach, Bill... - szepnęła, szybko zmieniając ubrania.

Zerknęła mimowolnie w lustro, jej oko wróciło do normalności. Westchnęła cicho i wróciła do Pacyfiki, czując się gorzej niż wtedy, gdy trzymała swoją tajemnicę dla siebie.

To nie tak, że jej nie ufała. Była w stanie zrobić dla przyjaciół niemal wszystko, a i sama nie czuła się pod przymusem, kiedy uzewnętrzniła się przed blondynką. Ale coś w środku niej było niespokojne... Jakby tylko czekało, aż wreszcie się potknie, zawiedzie na bliskich jej osobach.

Odegnała od siebie te myśli. To musiała być sprawka Billa...

Z tą myślą wróciła do Pacyfiki.

- Wiesz co, przegadajmy to wszystko - zaczęła Paz, ledwo Mabel pojawiła się w drzwiach. - Może razem coś wykombinujemy.

Stara, dobra Pacyfika... Mabs poczuła przypływ nadziei i uśmiechnęła się szeroko, nie zwracając uwagi na ponowne ukłucie w lewym oku.

-+-+-

- Widziałem, jak chowasz tę kartę!

- Niby gdzie?

Minęła dobra godzina, nim Mabel i Paz powróciły na sklep. W tym czasie Paula zdążyła zaprzyjaźnić się z Cuksą, przedstawić wszystkim Della, nauczyć się paru magicznych trików od Gideona i zawstydzić się przez swojego boskiego przyjaciela. Trójkąt był wyraźnie zirytowany "zwykłymi ziemskimi sztuczkami" i próbował dowieść, że działania białowłosego to zwykły pic na wodę. Oczywiście bardzo starał się brzmieć profesjonalnie, co doprowadzało biedną Cuksę do łez ze śmiechu, Gideona do lekkiego rozbawienia, a Paulę do zażenowania wykraczającego poza skalę.

- Mabel! - ucieszyła się Cuksa, widząc swoją przyjaciółkę.

- Cuksa!

Przywitały się, jednak nie zdążyły zamienić nawet słowa, bo Dell uznał to za odpowiedni moment, aby rozpocząć wykład na temat trzeciego wszystkowiedzącego oka.

- Trzecie oko zawsze widzi wszystko! Dzięki temu wiem wszystko! I wiem, że to tylko iluzja!

Na dźwięk słowa "iluzja" Mabel niespokojnie drgnęła. Bill przestał podglądać jakoś w połowie rozmowy z Paz, kiedy temat zszedł na chłopaków i miłosne podboje. Nie znaczyło to, że nie mógł się przysłuchiwać temu, co się działo.

- Wobec tego, o wielki Delto, powiedz mi, jakim cudem dałeś się oszukać podczas triku z kartą w butelce? - zapytał nieco ironicznie Gideon, tasując talię.

Trójkąt zajaśniał i naburmuszył się widocznie. Wydął dolną wargę i mrużąc oko, zaczął przypatrywać się białowłosemu.

- Nie dałem się oszukać! Specjalnie udawałem zaskoczonego!

- Ta jasne, dlatego potem dopytywałeś jak to zrobiłem?

- Ty nędzny śmiertelniku! Niech moc matematyki cię opuści!! - krzyknął Dell i zniknął.

Paula westchnęła.

- Wybaczcie, on...

- Spoko, rozumiem - Gideon machnął ręką i zetknął na zegarek, który znajdował się na nadgarstku tejże ręki.
Zerknął znacząco na blondynkę, a ta skinęła głową. Po chwili jednak się odezwała.

- Czekaj, Giddy. Podwiózłbyś Mabel i Paulę do ich domu? Poczęstowałam Mabs ginem, aby uczcić nasz mały sukces. A z tego co wiem, Mabel kierowała... Chyba że Paula umie prowadzić?

Polka pokręciła głową. Gideon wzruszył ramionami i uśmiechnął się do ciemnowłosej zniewalająco.

- Wygląda na to, że musisz mi oddać kluczyki, Mabs.

Cała trójka wyszła ze sklepu, a Pacyfika ciężko oparła się o ladę. Cuksa przyglądała jej się badawczo, nim odważyła się zauważyć.

- Nie świętowałyście sukcesu, Paz. Coś się stało.

Blondynka podniosła głowę i spojrzała na zdecydowanie zbyt inteligentną koleżankę. Zacisnęła dłonie w pięści i rozluźniła bezwiednie, oddając się nerwowemu tikowi.

- Mabel coś zrobiła. Nie wiem, czy to było odważne, czy głupie...

- Czym się przejmujesz? - Cuksa wzruszyła ramionami. - Mabel zawsze robi głupoty. Ale ma coś, dzięki czemu zawsze na tym dobrze wychodzi: szczęście i empatię. Mogłaby zauroczyć samego szatana, gdyby miała na to ochotę - dodała okularnica ze śmiechem.

Pacyfika zmarszczyła brwi. Na dobrą sprawę Cuksa miała rację.

Nie wdając się w większe dyskusje poszła na zaplecze. Kątem oka zdążyła tylko zauważyć, jak do środka wchodzi Tad Strange, kłania się nisko po samo kolanisko i rozpoczyna swój rytuał wyboru odpowiedniej marynarki.

Cóż. Przynajmniej interes się kręci.

UMOWAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz