6.

127 11 6
                                    

~ Słowo od autorki
Krótko i na temat: w tym rozdziale wykorzystałam słowa piosenki "I have all my fingers", aczkolwiek przetłumaczyłam je sama. Tak, można śpiewać do oryginalnej melodii xD

Oh, jest też kilka easter eggów. Ciacho dla tego, kto znajdzie je wszystkie!
~ Koniec słowa od autorki

- TY MATEMATYCZNY WYPIERDKU, PRZESTAŃ WYŻERAĆ SER!

- JESTEM GŁODNY, NERDOWSKA CZAPKO!

- NIE MAM NA SOBIE ŻADNEJ CZAPKI, TYM BARDZIEJ NERDOWSKIEJ!

- WCZEŚNIEJ MIAŁEŚ!

- ZARAZ CI WYDŁUBIĘ TO TWOJE TRZECIE OKO!

- A JA CI DOPRAWIĘ TRZECIĄ RĘKĘ!

I tak to się toczyło od dobrych pięciu minut. Wujkowie w milczeniu przysłuchiwali się tej wymianie zdań między Dipperem a specyficznym blondynem, który - jak twierdziła Paula, Wendy i cała reszta towarzystwa - był bogiem matematyki. Póki co swoje boskie moce okazał jedynie otwierając lodówkę siłą woli. A, no i spowodował wybuch magiografu, który najpierw wydał z siebie żałosną serenadę pisków, potem zawibrował jak pralka z wrzuconą do środka cegłą, a na koniec zaczął się palić.

- Mieliśmy porozmawiać o... - zaczął Stanford, ale prawie oberwał plasterkiem sera.

- Ups, wybacz Paluszku, chciałem trafić w mniejszego nerda - skrzywił się Dell.

- Ja ci zaraz dam nerda...

Mabel nadal piła swoją kawę, odnajdując w tęczowej posypce chwilę radości. Kiedy jednak w dłoni Dippera błysnął nóż, uznała, że najwyższa pora interweniować.

- Bro-bro, tego już za wiele! Komuś może stać się krzywda!

- Przecież ja go tylko odkładam na miejsce... - mruknął Dipper, patrząc na siostrę spode łba.

- No właśnie, grożenie bogu jest karalne! - stwierdził beztrosko Dell.

Mabel nie zwracając uwagi na dalsze przekomarzania, podeszła do brata i wyjęła mu ostrze z ręki. Chciała go włożyć do szuflady, ale... Coś ją tknęło. Przez moment wpatrywała się w nóż jak zahipnotyzowana. Niedawno musiał być ostrzony, krawędź lśniła podejrzanie... A może tylko jej się wydawało?...

Jej dziwne zachowanie przykuło uwagę Wendy.

- Mabs, wszystko okej? - zapytała ruda, lekko marszcząc brwi.

Ciemnowłosa jakby wyrwała się z transu i spojrzała na swoją starszą przyjaciółkę. Uśmiechnęła się beztrosko.

- Jasne, miałam wrażenie, że jest brudny i chciałam go wytrzeć!

Mabel nie umiała kłamać, ale to małe kłamstewko przeszło jej przez gardło tak gładko, jakby to nie ona je wypowiedziała.

Zamiast schować nóż, wzięła leżącą nieopodal szmatkę i zaczęła przecierać ostrze. Wróciła na swoje miejsce, próbując pozbyć się z noża nieistniejących smug. Zajęcie tak ją pochłonęło, że przestała zwracać uwagę na wszystkich wokół i zaczęła nucić... Aż w pewnym momencie rozejrzała się po zebranych. Wszyscy patrzyli na nią. Odchrząknęła.

- Jesteście zbyt zestresowani... - powiedziała, uśmiechając się lekko. - Zaśpiewam wam coś.

- To chyba nienajlepszy moment na przyśpiewki... – zauważył Ford, lekko poirytowany panującym w kuchni chaosem.

- Dlatego właśnie musimy trochę wyluzować! Uwaga, zaczynam!... To stara, tradycyjna gra, w którą możesz grać...

Zebrani szeroko otworzyli oczy. Paula spojrzała zaniepokojona na Della - oni oboje słyszeli piosenkę w dwóch wersjach naraz. To dziwne zjawisko podwójnego echa wprawiło w osłupienie tylko ich, bo cała reszta nadal patrzyła na ciemnowłosą z konsternacją, nie wiedząc do czego zmierza.

Do momentu, w którym młodzież rozpoznała piosenkę "I have all my fingers".

- ...naostrzyć musisz nożyk swój, kiedy już zaczniesz chlać! Więc łyknij trochę whisky, weź nóż i się módl...

Mabel uderzyła otwartą dłonią w stół, aż wszyscy podskoczyli.

- Rozczapierz swoje palce...

Palce rozłożyły się, zostawiając między sobą szerokie przerwy. Dziewczyna nawet nie poczuła, kiedy lewe oko zaczęło ją lekko boleć. Podniosła głowę, rozejrzała się po zebranych robiąc dramatyczną przerwę. Wujek Ford głośno wciągnął powietrze, wuj Stan upuścił swój kubek z kawą.

- I użyj tychże słów!

Dipper głośno krzyknął, jednak Dell go przytrzymał w miejscu. Bóg matematyki wpatrywał się w dziewczynę badawczo, jakby doszukiwał się czegoś jeszcze dziwniejszego. Paula była blada jak ściana, Wendy raz po raz zaciskała dłonie.

Mabel dźgnęła nożem stół obok swojej dłoni, a potem, wraz z tekstem piosenki, nadawała odpowiedni takt. Czubek noża wbijał się w blat, a dokładniej w przerwy między palcami, omijając narażone na cios palce. Ciemnowłosa kontynuowała makabryczne przedstawienie, przyprawiając zebranych o jeszcze większe nerwy niż dotychczas wuj Ford - a to już było osiągnięcie, które mogła sobie wpisać do CV.

- OH! Wszystkie mam paluszki, nóż robi CIACH CIACH CIACH! Jeśli się zagapię i źle trafię, palec pójdzie w piach! A jeśli się zagapię, ma krew się będzie lać, lecz nadal sam w tę gierkę gram, no bo tak w nią trzeba grać!

- Zrób coś! - krzyknął bliźniak do blondyna, szarpiąc go za szarą bluzę. Ten jednak spojrzał mu prosto w oczy, a właściwie użył do tego swego trzeciego oka.

Dipper momentalnie się uspokoił, czując nieludzki napływ otępienia i błogiej ciszy.

- Trzeba przerwać to szaleństwo! - wrzasnął Ford, celując w Mabel ze swojego pistoletu dezintegracyjnego. Jego ręka drżała, na czoło wystąpiły kropelki potu.

- Gdyby miało się stać coś złego, Delta już by to zrobił! - powiedziała Paula, choć wpatrywała się w dziewczynę powątpiewająco. Sama nie była pewna, co bóg matematyki chciał osiągnąć pozwalając Mabel na takie zagrywki, ale musiała mu zaufać.

Teraz w głosie dziewczyny dało się słyszeć drugi, dobrze znany wszystkim głos demona. Jakby razem śpiewali, a jednak tylko ona była dla nich widoczna. Podniosła głowę i nadal uderzając nożem w odpowiednie miejsca, rozejrzała się po zebranych. Najbardziej przerażające w tym wszystkim nie było jej złote oko czy ten podwójny głos, a spokojny uśmiech, który z pewnością był jej własnym. Nie był szaleńczy ani perfidny, ot zwykły wesoły uśmiech rozluźnionej Mabs, jaką wszyscy znali.

- Nie używaj ołówka, długopisu też nie! Jedyną opcją będzie nóż, gdy możesz przeciąć się! Mówią, że to głupota, że gra durna też, lecz nasza brać w to kocha grać, bo ból zabawny jest!

I kiedy wszyscy myśleli, że gorzej być nie może, Mabel przyspieszyła. Wendy zasłoniła sobie oczy jedną dłonią, jednak nie mogła się powstrzymać przed podglądaniem. A kiedy Mabs wreszcie skończyła, błyskawicznie zabrała rękę ze stołu i wbiła nóż w miejsce, gdzie była dosłownie pół sekundy temu.

Wszyscy bali się odezwać.

Musiała minąć dłuższa chwila, nim ktokolwiek głębiej odetchnął. A pierwszym był Delta, który odezwał się spokojnym, kojącym głosem.

- Przynajmniej nie musicie już szukać tego, kto uwolnił Billa - stwierdził.

Zaraz potem głos odzyskał Ford.

- Co ty pleciesz, koleś?! Nie widzisz, że ona jest opętana?! Przecież Mabel nie zrobiła tego z własnej woli, musiała zostać oszukana, Mabel, co się stało w tym lesie?!

Dziewczyna patrzyła to na swoją rodzinę, to na nóż, który nadal drgał od siły uderzenia. Ona sama ciężko oddychała, jakby się bardzo zmęczyła.

- Uwolniłam go. Nie pozwolę, żeby mój brat stał się mordercą.

Ford osunął się powoli po ścianie. Patrzył z niedowierzaniem na ciemnowłosą, w której oczach pojawił się prawdziwy smutek. Znaczy, w jej prawym. To drugie nadal było złote, należące do znienawidzonego demona, siedzącego właśnie w jej mózgu. Mężczyzna podniósł się, stanął na nogi i z wściekłością spojrzał na Stana.

- Zrób coś! Ciebie zawsze słuchała bardziej, masz z nią lepszy kontakt niż ja!!

- Ford, uspokój się. Emocje teraz nie pomogą. To nasza siostrzenica.

- Opętana przez Cyferkę!!

- Skoro jest opętana, to jakim cudem przeszła przez barierę? - zapytał nagle Dipper.

Na ten moment nie był w stanie myśleć o niczym więcej. Jego analityczny mózg powoli wracał na swoje zwyczajne obroty, jednak pewna myśl nie dawała mu spokoju. Co, jeśli Mabel mówiła prawdę? Jeśli zrobiła to... Przez niego? Znowu?

- To bardzo proste, bando nieudaczników!

Cóż za niespodziewany zwrot akcji! Kto by się spodziewał, że główny powód toczącej się dyskusji zechce uraczyć zebranych swoją obecnością? Tak więc lewitował nad Mabel, nonszalancko kręcąc laską na końcu palca. Drugą ręką podpierał się pod bok. Obrzucił towarzystwo charakterystycznym sobie spojrzeniem mówiącym "mam was gdzieś", przy czym jednak widocznie nie miał, skoro postanowił się zjawić osobiście.

- Szóstak, kopę lat! - przywitał się z Fordem. - Jesteś jeszcze brzydszy niż ostatnio. Jeszcze nie zamknęli cię w wariatkowie? Nie zdiagnozowali ci paranoi?

- Waż słowa, przeklęty trójkącie! - zirytował się naukowiec, celując w demona ze swojego pistoletu.

- A ty uważaj, do kogo mierzysz tą swoją pukawką. Jeszcze komuś przypadkiem stanie się krzywda... - to mówiąc, położył dłoń na ramieniu Mabel. Dziewczyna westchnęła ciężko i zerknęła na demona.

- Bill, to naprawdę są ciosy poniżej pasa...

- Doskonale o tym wiem! Tak tylko się droczę...

- Jednak wszyscy mieli rację - odezwał się Dell. - Jesteś cwany i sarkastyczny. Tylko zaczynam wątpić w twoją inteligencję.

Wszyscy jak jeden mąż spojrzeli na Della. Blondyn trzymał jedną rękę w kieszeni bluzy, a przy drugiej oglądał swoje paznokcie. Wytarł je w bluzę, schował drugą dłoń, a potem spojrzał na demona z pogardą we wszystkich trzech oczach.

- A ty kim niby jesteś? - Bill podleciał do boga,  krzyżując ramiona.

- Jestem tym, którego błogosławi moc matematyki. Tym, który pojmuje niepojęte. Władca różniczek, ojciec cosinusa, wszechobecny...

- To jest Dell. Bóg matmy - przerwała Paula.

- Musiałaś mi przerwać? - zirytował się Delta. - I nie Dell, tylko Delta.

- Jasne, Dell - Bill machnął na to ręką. - Zastanawiam się tylko, czemu łazisz w formie człowieka. Nie dość, że jesteś słabiutki, to jeszcze nie możesz wykorzystać całego swojego potencjału.

- Gdybym zechciał go wykorzystać, płakałbyś tym swoim jednym okiem tak, że zrobiłbyś drugi potop. Poza tym, w przeciwieństwie do ciebie, wiem jak zyskiwać przyjaciół.

Bill roześmiał się, a echo jego śmiechu odbiło się od ścian kuchni.

- Po co ci przyjaciele? Musisz się dowartościować? Czaisz? DoWARTOŚCiować!

Jakoś nikogo nie powinno zdziwić, że Paula uderzyła się otwartą dłonią w twarz.

Weszła między kłócących się i wskazała palcem na Della.

- Ty przestań się wywyższać, jakbyś był nie wiadomo kim. A ty... - przeniosła palec na Billa - ... skończ z sucharami. I powiedz, co masz do powiedzenia, bo bez powodu się nie pojawiłeś.

- Prosta i konkretna! Wreszcie ktoś, kto umie przejść do sedna! Skoro tak... Chciałem po prostu się przywitać!

- A co z Mabel? - zapytała Paula.

- No właśnie, Cyferka! I nawet nie waż się kręcić! - wtrącił Dipper, robiąc krok do przodu.

- Ty siedź cicho, ja rozmawiam - powiedziała Polka groźnie, na co Dipper lekko się cofnął. - No więc, Bill?

- A co ma z nią być? Ma wolną wolę, robi co chce.

- A ta piosenka?

- Jej pomysł - demon wzruszył ramionami. - Ja tylko się włączyłem do śpiewania.

- Okej - dziewczyna spojrzała na resztę towarzystwa. - Są jeszcze jakieś pytania?

- Co się stało w tym lesie?! - wyrwał się Ford.

- O, to jest dobre pytanie - stwierdziła Paula. Spojrzała na Cyferkę. - Mabel cię znalazła?

- Tak.

- Zaproponowałeś jej układ?

- Byłem kamieniem, jak niby miałem to zrobić?

- Zmusiłeś Mabel do zawarcia układu?

- Raczej było na odwrót...

- Kurna, czuję się jak na przesłuchaniu - zauważył wujek Stanek i zadrżał.

- Bo to JEST przesłuchanie - powiedziała Paula twardo.

- I właśnie dobiegło końca - oznajmił Bill. - Gdybyście chcieli znowu się poobrażać, to wiecie gdzie mnie szukać! Narazie na gazie, pastujcie buty!

I zniknął. A towarzystwo nagle się ocknęło, jakby wyrwani z drzemki.

Oczywiście, zarówno Ford jak i Dipper nie dali wiary Billowi. Od dobrego kwadransa dyskutowali o zaistniałej sytuacji, próbując znaleźć jakiekolwiek kruczki. Delta próbował im tłumaczyć, że pytania Polki były tak skonstruowane, żeby Cyferka nie mógł się wymigać ani skłamać, ale żaden z nich nie zwracał na niego uwagi.

Mabel milczała, wpatrując się w swoje dłonie. Wendy stwierdziła, że to idealna pora na znalezienie jakiegoś piwka, więc ruszyła by przeszukać skrytki swojego byłego szefa.

Stanek położył swoją wielką dłoń na rękach Mabel, a gdy ta na niego spojrzała, uśmiechnął się ciepło.

- Niech sobie gadają. Znam cię na tyle dobrze, by wiedzieć, że jesteś zdolna do ujarzmienia tego demona. Masz wystarczająco silną wolę.

- Nie jesteś zły, wujku? - zapytała cicho.

- Zły? Przecież nazywasz się Pines! Jestem z ciebie dumny! Gdybyś nie była przygotowana na takie poświęcenie, nie podjęłabyś się tego zadania. Mamy ryzyko we krwi, ale bez planu nie próbowałabyś uratować brata przed złą sławą.

- Ale to było głupie! - wtrącił Ford, który od jakiegoś czasu przysłuchiwał się swojemu bliźniakowi. - Każdy z nas próbował się z nim zmierzyć! Na bogów, przecież Bill jest zbyt przebiegły!

- A jakimś cudem Mabel zdołała wkręcić go w układ...

- Dobra, widzę, że tak się nie dogadamy - przerwał Dell i pstryknął palcami.
Rozbłysło jasnoniebieskie światło. Po chwili na podłodze kuchni pojawił się krab.

Nie jakiś zwykły krab. To był wielki, niebieski skorupiak, który miał założone ciemne okulary i przebierał szczypcami w powietrzu.

- Siemka - przywitał się zachrypniętym, męskim głosem.

- To jest krab Washington. - powiedział bóg matematyki. - Znany również jako Karny Krab. Z racji tego, że Mabel musi przemyśleć swoje zachowanie, wyląduje na piętnaście minut na Karnym Krabie.

Nim dziewczyna się obejrzała, blondyn chwycił ją pod pachy i usadził na grzbiecie zwierzęcia. Towarzystwo patrzyło osłupiałe, jak zwierzak podchodzi bokiem do lodówki, a następnie niezdarnie ją otwiera.

- Podaj mi sok - zarządził.

- Ale... Po co? - zdziwiła się ciemnowłosa.

- Jestem Karnym Krabem i chce mi się pić. Za karę wypiję ci sok.

Mabel wykonała polecenie zwierzęcia. Nadal nie mogła uwierzyć w to, co się dzieje.

- Znalazłam whisky! - oznajmiła Wendy, wchodząc do kuchni. Kiedy zobaczyła niebieskiego skorupiaka, prawie upuściła butelkę.

- Ej! Ostrożnie z tym! - zdenerwował się Stan. - Dałem za to cudo pół koła i trzy szczeniaki na czarnym rynku!

- Co tu robi ten...

- Siemka - przywitał się krab.

- Ma na imię Washington - wyjaśniła odbywająca karę. - Wypija mi sok.

- Dziwny jest ten świat... - mruknęła ruda, po czym skierowała swe kroki w stronę szafek i odszukała szklanki.

-+-+-

Wieczór nadszedł szybko. Zbyt szybko, jak na gust Dippera. Spędził większość dnia w laboratorium wujka Forda, gdzie pomagał w znalezieniu jakichkolwiek informacji na temat wszelkich paktów zawartych z demonami. Nie wiedział, jak teraz postąpić. Czuł się niesamowicie... Głupi.

Co niby miał powiedzieć Mabel? Że ją przeprasza? Że nie wie, czy może jej teraz ufać? Że nic się nie stało?

Stało się, i doskonale o tym wiedział. Był tak skupiony na swoim celu, że nie zauważył, kiedy z jego siostrą zaczęło dziać się coś niedobrego. Żałował, że nie może cofnąć czasu, żeby nie dopuścić do tego, co zrobiła. A nawet jeśli... Czy byłby w stanie ją powstrzymać? Zawiódł ją, dokładnie tak samo jak siedem lat temu.

Z zamyślenia wyrwał go wujek Ford. Sześciopalczasty domyślał się, co przeżywa jego siostrzeniec. Nie mógł zrobić w tej sytuacji wiele, tym bardziej, że chodziło o członka rodziny Pines. W każdym innym wypadku Ford już dawno by zdezintegrował osobę, która pełniła rolę naczynia dla demona... Ale nie mógł strzelić do rodzinnego "cukiereczka". Nie był aż tak bezwzględny.

- Dipper... Weź to i noś przy sobie, choćby nie wiem co - powiedział, kładąc przed chłopakiem wisiorek z jakimś czerwonym kamieniem.

Ciemnowłosy podniósł go na wysokość oczu. Ot, zwykły kamień. Brakowało na nim napisu 'love'.

- Co to jest? - zapytał powątpiewająco.

- To kawałek asteroidy, bogatej w wyczulone na magię pierwiastki. Powinien działać jak amulet ochronny, przynajmniej do czasu, aż znajdziemy jakieś rozwiązanie - wyjaśnił Ford, po czym zdjął okulary. Potarł oczy i spojrzał na palce - tak jak się spodziewał, czerwona smuga mówiła wszystko.

- Wszystko w porządku, wujku Ford? - zapytał zmartwiony Dipper, zakładając na szyję wisiorek.

- Przez obecność Billa znowu zacząłem krwawić... Eh.

- Wiesz wujku... Tak sobie myślę. Może rzeczywiście powinienem był zostawić Billa w spokoju? Może... Może pomyliłem się, goniąc za karierą egzorcysty?

- Nigdy w siebie nie wątp, Dipper - naukowiec założył okulary i spojrzał poważnie na siostrzeńca. - Być może właśnie ten wybór uratuje życie twojej siostrze. Kto wie, jakie Bill ma wobec niej plany. Idź do niej, pewnie już jest w waszym pokoju... To nierozważne, zostawiać ją zupełnie samą.

I tym sposobem ciemnowłosy opuścił laboratorium, zastanawiając się, czy da radę zasnąć tej nocy.

Mabel nie chodziła po ścianach, nie obracała głowy o trzysta sześćdziesiąt stopni, nie wbijała sobie żadnych ostrych przedmiotów w ramiona... Siedziała na swoim łóżku i dziergała sweterek z białej włóczki, całkowicie skupiona na swoim zadaniu.

Dipper zdziwił się, jak zaskakująco normalnie zachowuje się Mabel. Bał się odezwać, powiedzieć choćby słowo, jakby ściągnął na siebie gniew jej oraz towarzyszącego jej demona.

Usiadł na swoim łóżku i wyjął gruby zeszyt opatrzony cyfrą "4" - jego własny dziennik. Prowadził go, odkąd tylko wrócił do Gravity Falls po Dziwnogeddonie. Otworzył na stronie dotyczącej Billa i zaczął czytać swoje notatki po raz kolejny tego dnia.

- Bro-bro, podałbyś mi różową włóczkę? Leży na parapecie, w koszyku - poprosiła Mabel.

Dźwięk jej głosu sprawił, że Dipper aż podskoczył wystraszony. Chyba powoli wpadał w paranoję...

Wykonał polecenie siostry i wrócił na swoje miejsce, jednak nie mógł się skupić na czytaniu. Miał zbyt wiele pytań, a do tego rozbolała go głowa. Jęknął i położył się na łóżku, zakrywając twarz dziennikiem.

- Co się stało, Dip?

Chłopak wyjrzał spod okładki.

UMOWAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz