37. EPILOG

31 3 4
                                    

Wspomnienie Dziwnogeddonu nadal wisiało w powietrzu, choć było zdecydowanie słabsze niż miesiąc temu. Gravity Falls zarabiało na tym niezłą kasę - emocje nieco wygasły, fakty jednak pozostały niezmienne. Wujek Stanek nigdy nie narzekał na biznes, ale odkąd do miasteczka zaczęli przyjeżdżać badacze zjawisk paranormalnych, reporterzy, poszukiwacze przygód oraz całe rzesze zaciekawionych turystów, okolica rozkwitała bardziej, niż kiedykolwiek przedtem... Choć w praktyce gniła od nadmiaru przepoconych ciał depczących trawę i zajmujących parkingowe miejsca swoimi brudnymi, nieelektrycznymi, nie szanującymi środowiska samochodami (wyjątkiem byli ci dziwacy z grupy rekonstrukcyjnej, którzy jeździli na koniach. Jeden ziomek rycerz nawet wiózł swojego rumaka na grzbiecie, mówiąc że to Koń na Białym Rycerzu).

W każdym razie ta niecodzienna sława nie przeszkadzała zbytnio bliźniętom Pines - może z wyjątkiem sytuacji, kiedy zaczepiał ich jakiś nieznany typ, chyba podświadomie czujący, że młodzi dorośli mają wkład w niepokojące wydarzenia sprzed miesiąca.

  - Wiesz Dipper, chyba pierwszy raz cieszę się na koniec wakacji - wyznała Mabel, nie przerywając plecenia wianka z drobnych, białych kwiatków. Polana zyskała swoją własną, złowieszczą sławę - od tej pory kojarzona była pod nazwą Polaną Demona.

Z początku poszukiwacze paranormalnych zjawisk kręcili się w jej pobliżu, ale demony korzystające z międzywymiarowego przejścia zrobili z nimi porządek.

Okazuje się, że większość demonów bardzo lubi pranki i udawanie duchów.

Nie odstraszało to jednak bliźniąt, wręcz przeciwnie: polana stanowiła dla nich azyl. Zresztą, demony wiedziały, że powinny szanować bliźnięta - w końcu Spadająca Gwiazda jakimś cudem została Matką Nowego Wymiaru. Nie mówiąc o tym, że kręciła z Billem, a Billa znali wszyscy.

  - Niemożliwe! - chłopak otworzył oczy z niedowierzaniem, wyrwany z niezmąconego odpoczynku na trawie. - Cóż to się stało?

  - Sezon turystyczny się skończy i będzie mniej ludzi. Ten tłok w miasteczku to jakaś masakra!

  - Przyznaj... Męczy cię, że każdy próbuje cię poderwać.

  - To już swoją drogą - Mabel przewróciła oczami. Oczywiście, odkąd jej związek stał się nieco bardziej oficjalny, na horyzoncie pojawiły się rzesze potencjalnych kandydatów na chłopaka. - Wystarczy że wyszłam z domu, a już trzech gości zaproponowało mi kawę, jeden obiad, a jeden nawet kolację ze śniadaniem... Czy wyglądam, jakbym była niedożywiona?!

Dipper pozwolił sobie na lekki śmiech i przymknął oczy. Przyjemny wietrzyk poruszył gałęziami drzew. Cichy szum działał kojąco na jego nerwy, w przeciwieństwie do obecności podejrzanego kamienia na przeciwległym końcu Polany.

Ów płaski kamień służył jako ołtarz, na którym otwierał się portal do innego wymiaru. To jednak była działka Mabel i Billa, on sam wolał się nie wtrącać w stworzony przez jego siostrę wymiar. Póki co próbował odłożyć na bok swoje lęki i paranoje - podobno demony były wdzięczne za podejście "Spadającej Gwiazdy" w trakcie Dziwnogeddonu i po nim, więc traktowały ją jak równą sobie. Oczywiście Dipper nadal nie ufał tym podstępnym istotom - ale Mabel wydawała się szczęśliwa.

  - Więc... Jutro wyjeżdżasz?

Ciemnowłosy podniósł się na łokciach. W głosie siostry brzmiała nutka nostalgicznego smutku. Wcale jej się nie dziwił... Ostatnim razem, gdy jechał do Watykanu, zaniedbał ją i swoje obowiązki lojalnego bliźniaka.

  - Na to wygląda. Ojciec Lazare wzywa mnie na jakieś specjalne posiedzenie rady egzorcystów... Już to widzę, grupa utytych klechów, kawka przy podłużnym stole i przechwalanie się swoimi osiągnięciami, bleh. Ten ubił Azazela, tamten Bahemotha, a dwaj inni uśpili Wielkich Przedwiecznych. Zgroza.

UMOWAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz