7.

132 11 1
                                    

Niedawno furorę zrobiła pewna gra, w której przy pomocy mieczy świetlnych trzeba przecinać nadlatujące kostki, a wszystko to dzieje się w rytm muzyki. Jeśli usunąć z tego miecze świetlne i muzykę, dostaniemy idealny obraz tego, z czym właśnie zmagała się Mabel.
A, i jeszcze dodajmy, że podłoga faluje, a wypadałoby dotrzeć do końca korytarza, bo tam znajdują się drzwi.

Dziewczyna wcale nie była zaskoczona dzisiejszą niespodzianką. Goszczenie w umyśle demona koszmarów z myślą, że będzie siedział spokojnie, było oksymoronem. Wbrew pozorom, to dziwne zmaganie się z nadlatującymi klockami wcale jej nie przeszkadzało, jak na Cyferkę było to dość łagodne zagranie... Tak przynajmniej myślała, dopóki kostki nie zaczęły płonąć i krzyczeć, gdy jakimś cudem trafiła jakąś ręką.

Udało jej się pokonać swoisty tor przeszkód i kiedy w końcu złapała za klamkę, wszystko się uspokoiło. Odetchnęła, po czym zapukała i weszła do pomieszczenia, gdzie - jak pamiętała - powinien znajdować się Bill.

Istotnie, siedział na kanapie, popijając herbatkę i machając nóżką. Widząc dziewczynę, łaskawie odstawił filiżankę na spodek, jednak to ona musiała odezwać się pierwsza.

- Nie powiem, wiesz jak zrobić niezłe wejście - powiedziała, podchodząc do kanapy, po czym usiadła ciężko.

Odchyliła się do tyłu i zapadła się lekko w miękkie oparcie.

- Ja mogę to samo powiedzieć o tobie, Spadająca Gwiazdo! Przecież powiedziałem ci, że zajmę się przekazaniem Koledze z Daszkiem informacji o naszej jakże pięknej znajomości! Co prawda nie rozumiem, dlaczego odrzuciłaś moją wielkoduszną propozycję, ale przyznam, nie spodziewałem się tej gierki z nożem, w dodatku przed wszystkimi. Wypadłem przed nimi jak prawdziwy psychol, chociaż to wszystko twoja zasługa!
Mabel zamknęła oczy i uśmiechnęła się do siebie lekko, starając się zignorować fakt, że rzeczywiście mogła zrobić wrażenie niestabilnej psychopatki.

- Nikt się tego nie spodziewał. Czasem trzeba myśleć niekonwencjonalnie. Poza tym gram w tę grę stanowczo zbyt długo, żeby sobie coś zrobić. No i... Wolałam nie ryzykować twojego pomysłu z wyjściem z ukrycia.

- Zaskakujesz mnie! Sam bym im lepiej nie powiedział "patrzcie, Bill Cyferka siedzi w moim mózgu!".

- Myślisz, że by mi uwierzyli, gdybym to powiedziała ot tak? Łatwiej było mi zrobić coś w twoim stylu, przynajmniej skupiłam na sobie ich uwagę... Ale i panowałam nad sytuacją. - Mabel otworzyła oczy i zobaczyła przed sobą lewitującą filiżankę z herbatą. Wzięła ją do ręki i upiła kilka drobnych łyków. - Wyobrażasz sobie, co by było, gdybym po prostu wypaliła „zawarłam układ z Billem”?

- Ta, Szóstak i Sosenka zaczęliby snuć teorie i się kłócić, prześcigając w wymyślaniu bardziej dezintegrujących urządzeń. Fez próbowałby ich uspokoić kuszą i kastetami, jednocześnie wymyślając sposoby na zarobienie kasy, może nawet zrobiłby z ciebie atrakcję turystyczną pod tytułem „Opętana Spadająca Gwiazda”. Paczka Lodu miałaby na wszystko wywalone, co nie dziwi mnie jakoś szczególnie. A ten wasz śmieszny bóg i jego przydupaska się w ogóle by się nie odnaleźli, tylko obserwowali sytuację z nadzieją, że nikomu nie stanie się krzywda. Jednym słowem...

- Chaos - dokończyła Mabel ze śmiechem. - Myślałam, że lubisz chaos?

- Nie wtedy, gdy go nie wywołuję - odparł Bill nonszalancko.

Zapadła cisza, przerywana jedynie stukaniem filiżanek o spodki. Mabel nie miała siły się wykłócać z demonem, sam Bill chyba ciut odpuścił. Rzuciła mu szybkie spojrzenie, a potem pstryknęła palcami. Przy kanapie pojawiła się niska szafka, na której stał odtwarzacz muzyki. Po chwili dało się słyszeć piosenkę "Oh Tonight" Josh Abbott Band. Nie, nie był to jej ulubiony wykonawca, po prostu uznała, że będzie pasowała do zapełnienia tej niezręcznej ciszy.

Wokaliści śpiewali te swoje smęty o podpaleniu świata, co – zgodnie z tytułem – zamierzali uczynić dzisiejszej nocy, a Mabel nawet nie zwróciła uwagi na nietypowe zachowanie Billa. Demon przypatrywał się jej długo, aż wreszcie postanowił się odezwać.

- Musisz uważać, Spadająca Gwiazdo - powiedział ni z tego ni z owego.
Ciemnowłosa lekko się podniosła i spojrzała na demona. Rzucił to tak beztrosko, jakby komentował pogodę.

- Na co?

- Cóż, pomijając to, że siedzisz na herbatce z demonem koszmarów, jest jedna rzecz, która może cię zainteresować.

- Co takiego?

- Dowiesz się w swoim czasie! Myślisz, że powiem ci od razu?

Mabel potarła brodę jednym palcem i uśmiechnęła się do siebie.

- Lubisz szachy? Co powiesz na partyjkę? Jeśli wygram, powiesz mi, co mi grozi!
Cyferka odstawił filiżankę na stół i już po chwili między dwójką leżała szachownica.

- Zaczynam podejrzewać, że znasz mnie lepiej, niż powinnaś. Ale nie odmówię!

I tym sposobem Mabel rozpoczęła grę z wrogiem wszystkich Pinesów. Gdyby tylko Bill w tym momencie czytał jej myśli, bardzo by się zdziwił. Sztuka improwizacji wychodziła dziewczynie najlepiej, kiedy stała twarzą w twarz z ryzykiem... Co prawda jeszcze parę lat temu Dipper skutecznie ogrywał ją we wszystkich możliwych grach, jednak po zapisaniu się do kółka szachowego, nadrobiła zaległości w poruszaniu figurami po czarno-białych polach.

Dziesięć minut. Dokładnie tyle minęło, nim Mabel zaszachowała Billa. Demon bez słowa wykonał kolejny ruch, uniemożliwiając Mabel wygraną.
Musiał przyznać, dobra była. Gdyby wdarł się do jej mózgu, zamiast być zaproszonym, już dawno przewidziałby każde jej posunięcie. Logika ma jednak to do siebie, że nie mógł czytać myśli, jeśli już był w głowie.

- I mat! - stwierdziła ciemnowłosa triumfalnie, stawiając wieżę na miejscu króla Billa. Przytrzymała pionek między palcami, jednak upuściła go na ziemię w momencie, gdy zmienił się w obślizgłego robala. Podobnie stało się z resztą figur, które pod postacią pierścienic i żuków pouciekały z planszy.

Demon roześmiał się z rozbawieniem.

- Czyli jednak mnie pokonałaś! Nie udało się to zbyt wielu osobom. Zwłaszcza za pierwszym razem.

- A wujek Ford? Przecież on jest mistrzem w szachy! - powiedziała Mabel z zaskoczeniem.

- Szóstak przegrał w trzech ruchach, zresztą zastanawiał się stanowczo zbyt długo jak na mój gust - Bill wziął filiżankę i ponownie uzupełnił ją herbatą. - Skoro jednak przegrałem, powiedzmy, że dotrzymam słowa! Taki będę wielkoduszny! Więc... Tym co ci zagraża, jest...

Mabs mimowolnie pochyliła się w stronę Billa bardziej.

- ...pewien demon!

Po tych słowach roześmiał się wesoło, nieco okrutnie i jakby z nutką nerwowości. Dziewczyna już chciała powiedzieć oburzona, że przecież nie tak się umawiali, kiedy trójkątny uciął swój upiorny rechot i spojrzał jej prosto w oczy. Właściwie to czuła się, jakby patrzył wprost do jej duszy. Jego oko nagle się zaczerwieniło, jakby od wewnątrz palił je gorący, czerwony gniew, a głos nie dość, że był zwielokrotniony, zadudnił wewnątrz jej czaszki, przeszywając wibrującym tonem.

- Uważaj na siebie, Spadająca Gwiazdo. Miej oczy dookoła głowy. Wszystko jest zabawą, póki ktoś się nie potknie i nie skręci karku.

Mabel otworzyła oczy i usiadła we własnym łóżku. Była zlana zimnym potem i oddychała ciężko, jakby przebiegła maraton. Zerknęła w stronę łóżka brata i zobaczyła, że Dippera już nie było, chociaż słońce dopiero wyłaniało się zza horyzontu. Opadła na poduszkę i przetarła dłonią twarz.

- Zapowiada się ciekawy dzień... - mruknęła do siebie.

-+-+-

Wujek Stanek uderzył pięścią w stół, aż jego kubek z kawą zachwiał się niebezpiecznie.

- To niemożliwe! Jakim cudem skorupiak pokonał mnie piąty raz z rzędu?!

- Cześć wujku Stanku, cześć Washington - przywitała się Mabel, wchodząc do kuchni.

Mężczyzna spojrzał na swoją siostrzenicę i skinął jej głową, zdecydowanie nie w humorze.

- Siemka - przywitał się krab.

- Poker z samego rana? - zagadała wesoło Mabs, robiąc sobie kawkę i częstując się gofrem. - Nie za wcześnie?

- W ogóle nie kładłem się spać - powiedział Stan, zbierając karty i tasując je agresywnie. - Ten krab działa mi na nerwy!

- Po prostu nie umiesz przegrywać, hazardzisto - zauważył Ford, wchodząc do kuchni. - Mabel? Jak się czujesz? Jak minęła ci noc? Wszystko w porządku?

Dziewczyna westchnęła w głębi duszy. Spodziewała się, że nagle wszyscy będą ją traktować niczym jajko. Brakowało tylko, żeby zamknęli ją w szklanej kuli... A przynajmniej jej brat i wujek Ford. Stan był bardziej wyrozumiały.

- Wszystko gra, wujku - powiedziała wesoło, nalewając sobie kawy do różowego kubka z tęczą i napisem „Fuck drama, have fun”.

- Na pewno? Bill pewnie stosuje jakieś swoje sztuczki, po prostu nie chcesz nas martwić!

- Daj cukierkowi spokój, nerdzie - zirytował się Stanley. - Jeśli mówi, że jest git, to ja jej wierzę. Poza tym nie wygląda, jakby stała się ofiarą makabrycznych gierek Cyferki.

Istotnie, Mabs była wypoczęta i radosna jak zawsze. Nawet dostała lekkich rumieńców. W jej oczach nadal błyszczały wesołe ogniki, a na ustach gościł szeroki uśmiech.

- Nie widzieliście Dippera? Kiedy się obudziłam, jego już nie było - zauważyła Mabel, siadając obok wujka Stanka. Zerknęła mu w karty i wskazała jedną z nich.

- Dippy wyszedł razem z Dellem do lasu. Mają zrobić szczegółowe pomiary w miejscu, gdzie stał pomnik Billa...

- Ale po co? Przecież go uwolniłam, nie ma sensu już tam się kręcić - zauważyła dziewczyna, lekko marszcząc brwi.

Ford pokręcił głową, a Stanek mruknął z zadowoleniem, gdy okazało się, że ma mocniejszą kartę niż krab.

- Odnotowałem w nocy jakieś dziwne wahania mocy. Dlatego wysłałem ich na przeszpiegi.

- To niebezpieczne, okularniku - zauważył Stanley, zmieniając kartę wskazaną przez siostrzenicę.

- Poradzą sobie...

- Oni się prędzej zagryzą - zauważyła Mabel.

- A, właśnie. Wendy i ta jej koleżanka są w sklepie, więc jeśli chcesz...

- HA! WYGRAŁEM! - oznajmił radośnie Stanek, zbierając wszystkie żetony.

Ciemnowłosa dopiła kawę i podniosła się z miejsca. Odstawiła kubek do zlewu, kiedy usłyszała jakiś dziwny wybuch dochodzący z jednej ze stojących w kącie kuchni maszyn.

- Znowu?! - jęknął Ford, podbiegając do urządzenia.

- To za karę - uznał Washington.

Dziewczyna zachichotała i poszła do sklepu, ignorując narzekania wujków i zapowiadającą się między nimi kłótnię.
Tak, jak się spodziewała, Paula dopytywała Melody o działanie kasy, a także chłonęła jak gąbka podpowiedzi Wendy. Właściwie to Mabel mogła powiedzieć o prowadzeniu biznesu najwięcej, ponieważ miała żyłkę do interesów i wiedziała, jak zarobić mnóstwo pieniędzy. Byłaby wspaniałą bizneswoman, gdyby tylko chciała.
Aktualnie w sklepie poza nimi znajdowało się jeszcze kilku przejezdnych oraz Tad Strange, przyglądający się z uwagą leżącym na ladzie ulotkom. Mabs zignorowała wszystkich i podeszła do swoich psiapsiół.

- Hej dziewczyny, co tam?

- Zastanawiam się, ile zer dopisać, żeby ludzie nie zjarzyli się, że kupują badziew - wyznała Melody.

- Góra trzy, jeśli mamy coś naprawdę sporego. Tylko trzeba to odpowiednio zareklamować! - powiedziała Mabs wesoło.

- Skoro mowa o reklamach, słyszałaś o imprezie w dawnej posiadłości Północnych? - zagaiła ruda, biorąc do ręki jedną z ulotek. - Stary Świr McGucket organizuje zabawę z okazji zbliżających się wyborów burmistrza. W tym roku zaszalał...

- Przepraszam, że wtrącę się w waszą rozmowę, ale jestem jednym z organizatorów - wtrącił Tad, uśmiechając się uprzejmie. - Byłoby nam miło, gdybyście zechciały wpaść. Wasza obecność będzie mile widziana!

- Kim pan jest? - zapytała z zainteresowaniem Paula.

- Jestem Tad, Tad Strange. Lubię chleb - powiedział rozbrajająco szczerze.

- Tad to najnormalniejszy koleś w całym miasteczku! - powiedziała Wendy, zarzucając mu ramię na barki, jakby byli co najmniej koleżeństwem. - Hej Tad, będzie tam u was dobry DJ?

- Oczywiście! Planujemy wiele zabaw i konkursów, a także karaoke!

- No to ja się piszę!! - powiedziała Mabel, po czym zaczęła podskakiwać w miejscu.

W tym momencie drzwi do sklepu otworzyły się z hukiem. Pierwszy wszedł, a właściwie agresywnie wbiegł wściekły Dipper. Tuż za nim szedł szeroko uśmiechnięty, zadowolony z siebie Dell w przepasce zasłaniającej trzecie oko.

- Jeszcze jedno słowo i przysięgam, że cię zdezintegruję! - krzyknął chłopak, odwracając się w stronę blondyna.

- Spokojnie, ja tylko wyjaśniam, że matematyka jest wszędzie! Nie możesz temu zaprzeczyć, doskonale...

- Że doskonale wiem, jak cię znokautować tak, że wypadniesz poza nawias?

- Aleś ty agresywny! Przecież to nie moja wina, że cztery razy wszedłeś w jelenie kupsko!

- Hej, chłopaki! Słyszeliście o imprezie u McGucketa?! Dipper, muszę znaleźć swój śpiewnik ze spisem piosenek do karaoke!!

Mabel zaczęła biec w stronę dwójki, chcąc podzielić się szczegółami.
Czy to za sprawą nierównej deski, a może wrodzonej niezdarności, potknęła się i niechybnie spotkałaby się z podłogą, gdyby nie błyskawiczna reakcja Della. Blondyn uchronił ją przed upadkiem, po czym pomógł ustabilizować pozycję.

- Ajajaj, Mabs... Gdybym cię nie złapał, mogłabyś sobie coś zrobić, nawet skręcić kark!

Ciemnowłosa otworzyła szeroko oczy, a uśmiech na jej twarzy trochę przygasł. Bóg matematyki syknął cicho, czując jak jej paznokcie wbijają mu się w skórę przedramion.

- Hej, spokojnie, tak tylko powiedziałem - Dell zaśmiał się nerwowo, po czym spoważniał. - Przepraszam was na moment.

Blondyn od razu zauważył, że Paula zachowuje się dziwnie, nawet jak na nią. Jego była uczennica chichotała i niepotrzebnie grzebała dłońmi przy włosach, rozmawiając z jakimś dziwnym gościem w czarnym fraku. Podszedł do niej i objął ramieniem, uśmiechając się przy tym nonszalancko.

- Hej, moja różniczko, jak tam mija ci poranek?

- Szybko wróciłeś, Dell - zauważyła Polka, mówiąc niby do blondyna, jednak nie spuszczała wzroku ze stojącego przed nią człowieka. - Właśnie rozmawiam z Tadem. Jest przesympatycznym gościem, sądzę, że powinniście się poznać!

- Jestem Tad Strange, lubię chleb - przedstawił się jegomość.

- Taaak? - bóg matematyki zmrużył oczy. - Doprawdy, ciekawe ma pan zainteresowania, panie Tad.

- Dell, zachowuj się! - warknęła brązowowłosa, po czym uśmiechnęła się przepraszająco do kolesia w garniturze. - Wybacz, Tad. On zwykle nie jest taki nieuprzejmy...

- Nie szkodzi, moja droga. Na mnie już pora, mam to co chciałem! Widzimy się na imprezie, czyż nie tak?

- Oczywiście!

Nadal patrzyła na niego tymi maślanymi oczkami, kiedy zmierzał w stronę wyjścia. Dell miał wrażenie, że wybuchnie ze złości, kiedy Strange spojrzał w jego stronę i - mógłby sobie uciąć rękę! - uśmiechnął się z satysfakcją w tych czarnych oczach. Uh, jakby mu je chętnie wydłubał...

- Wszystko gra? - zapytała Polka, czując jak chwyt boga niebezpiecznie zaciska się na jej ramieniu.

- Gra, śpiewa i tańczy kankana - wycedził przez zaciśnięte zęby blondyn.

Dipper wybuchnął śmiechem. Ponieważ taki perlisty śmiech był domeną Mabel, a on sam zwykle zgrywał ponuraka, towarzystwo odwróciło się w jego stronę z wyrazem szoku na twarzach.
Ciemnowłosy pokręcił głową, próbując zapanować nad śmiechem.

- Nie wierzę! Delta jest zazdrosny!
Trójoki skrzywił się lekko i westchnął z irytacją.

- Po prostu mi się nie podoba - powiedział. - Jest taki jakiś... Nie wiem. Po prostu jak na niego patrzę, odzywa się we mnie śniadanie sprzed tygodnia.

- Twój pajęczy zmysł to wspomnienie żarcia? - zdziwił się Dipper. - Nic dziwnego, że jesteś jedynie bogiem matematyki, a nie kimś więcej...

- Oj, waż słowa, Dipper - ostrzegła Paula. - Siła Wyższa uwielbia łamać czwartą ścianę. Jeszcze usłyszy jak bluźnisz i...

- I co? - ciemnowłosy wzruszył ramionami. - Wierzę w moc nauki, a nie jakieś zabobony. Siły Wyższe i inne takie mogą mi naskoczyć!

Ni z tego ni z owego, tuż obok chłopaka spadło kowadło. Podskoczył przerażony i spojrzał na sufit, który dziwnym zbiegiem okoliczności był cały.

- Jak ty to zrobiłeś?! - zdenerwował się chłopak.

- Ale to nie ja! - oburzył się Dell. - Mówiłem, żebyś nie igrał z Siłą Wyższą! Ona wszystko słyszy, wszystko widzi i wszystko wie! Prawie jak ja, ale ja jestem fajniejszy.

Tutaj niestety bóg matematyki miał rację, więc nic złego na razie mu się nie przytrafiło.

- Dobra dobra, skończmy już gadanie na ten temat. Musimy się przygotować na tę imprezę! - powiedziała Wendy podekscytowana.

- Czyli jednak idziecie? Super - mruknął Delta.

- A ty nie? - Dipper skrzyżował ramiona i lekko uniósł głowę. - Co, bóg matmy się boi, że się przeliczy?

Blondyn zmrużył oczy. Przez chwilę mierzył rozmówcę wzrokiem, aż w końcu odwrócił się w stronę Pauli.

- Pójdziesz ze mną?

- No raczej nie mam wyboru - uśmiechnęła się Polka.

- No i git. A ty niby z kim idziesz, Dipper?

Ciemnowłosy spojrzał na swoją siostrę. Ta posłała mu znaczące spojrzenie. W takich momentach cieszył się, że jednak umie się z nią porozumiewać bez słów.

- Wendy, zechcesz mi towarzyszyć? - zapytał rudą.

Ta roześmiała się, rozbawiona oficjalnym tonem przyjaciela.

- Się wie, Dippy! Tylko Mabs...

- Ja i tak nie będę sama - dziewczyna wzruszyła ramionami. - A mam zamiar namówić nawet samego McGucketa na dzikie breakdance'y!

- To wpadnijcie do nas o siódmej, zrobimy epickie spóźnione wejście! - Wendy aż zatarła ręce.

Mabel uznała, że to idealna pora, aby odwiedzić Pacyfikę.

-+-+-

- Jakbym czuła, że będziesz jej potrzebować!

Paz właśnie skończyła wszywać zamek w sukience, którą wczoraj przymierzała Mabel. Musiała poprawić to i owo, ale nie miała zbyt wiele roboty - uznała, że przyda się poluźnić jeden szew na boku, żeby przypadkiem materiał nie pękł, kiedy Mabs będzie siedzieć. Dodała również srebrny, brokatowy pasek wokół talii.

- Widziałaś kiedyś milion dolarów? Jeśli nie, to spójrz w lustro! - oceniła blondynka, przyglądając się koleżance krytycznie. Mabel obróciła się wokół własnej osi, wprawiając w ruch delikatny tiul. Uśmiechnęła się olśniewająco do swojego odbicia i pokiwała ręką - oczywiście lustrzana Mabs uczyniła to samo.

- A ty idziesz? - zapytała ciemnowłosa, zerkając na przyjaciółkę.

- Miałabym przepuścić imprezę w moim dawnym domu? A w życiu! - zaśmiała się. -  Poza tym Gideon mnie zaprosił, nie wypadało odmówić.

- Gideoś? - dziewczyna zrobiła wielkie oczy. - Nasz nieśmiały Gideoś Malutki?

- No, teraz już nie taki malutki - parsknęła Paz. - Ale nie wyobrażaj sobie zbyt wiele. Idziemy jako współpracownicy... A ty z kim idziesz?

- No jak to z kim? - Mabel zarzuciła włosami z udawaną pogardą, przymykając oczy. Kiedy je otworzyła, jedno z nich było złote. - Mój partner nie opuści mnie nawet na krok!

Pacyfika uśmiechnęła się lekko, nieco pobłażliwie. Mabs doskonale znała te lekko wygięte ku górze kąciki ust - blondynka była rozbawiona i zmartwiona jednocześnie.

- W razie czego, zrobię sobie warkoczyk z grzywy jednorożca i doczepię do fryzury! Żaden demon mi nie straszny! - dodała wesoło.

- Podziwiam cię, Mabbie. Na twoim miejscu już dawno wąchałabym kwiatki od spodu, bo bym wykitowała ze stresu.

- Pozytywne myślenie wydłuża życie! - Stwierdziła Mabel. - W moim przypadku chyba dosłownie.

- A jak ci minęła noc? Dipper wspominał, że Bill potrafi wywołać takie koszmary, że skóra cierpnie...

Dziewczyna przeklęła w myślach zdolność brata do przyprawiania o zawał serca niewinne osoby. Westchnęła głęboko i spojrzała w oczy swojej przyjaciółce. Czuła się, jakby na jej ramionach spoczywał ciężar porównywalny do tornistra idącego do szkoły dzieciaka. Czyli prawie wyginał jej kręgosłup.

- Szczerze? Spodziewałam się, że będzie gorzej. Dopiero na końcu Bill trochę mnie wystraszył...

W oczach Paz błysnął ognik ciekawości. Rozejrzała się wokół, i nie dostrzegając nikogo podejrzanego nachyliła się do swojej psiapsióły.

- Co zrobił?

- Powiedział, że mam na siebie uważać... Ale zrobił to takim tonem, że obudziłam się zlana potem. Twierdzi, że to on jest dla mnie największym zagrożeniem. Cytuję, „zagraża ci pewien demon”.

- Wkopałaś się - uznała blondynka, lekko się krzywiąc.

- Ale nie ma tego złego, Paz! Przynajmniej mam z kim iść na imprezę. I uniknę pytających spojrzeń ludzi, jak zawsze gdy szłam z Dipperem - dodała znacząco.

Mabel po raz kolejny obróciła się wokół własnej osi, chcąc trochę rozluźnić zagęszczającą się atmosferę. Pacyfika zarzuciła jej ciemne loki na ramię i przyjrzała się jej tatuażowi między łopatkami.

- Wiesz, Mabs... To oko... Jest nawet ładne. Estetyczne. Wygląda jak prawdziwy tatuaż.

- Tak myślisz?

- Jak na moje, powinnaś go wyeksponować - stwierdziła blondynka, łapiąc się pod boki. - Zepnij włosy w kok czy coś... Mogę cię nawet umówić z moją stylistką na już, raczej nie powinnaś narzekać!

- Ah, ten twój burżuazyjny świat bogactwa... - westchnęła Mabel z uśmiechem. - Wobec tego mnie umów. A ja ci się odwdzięczę, wykupując od ciebie zapas włóczki!

Blondynka zniknęła na zapleczu, a ona sama spojrzała jeszcze raz na swoje odbicie. Musiała przyznać, że jej przyjaciółka była utalentowana. Dzięki kreacji Pacyfiki wyglądała olśniewająco, i czuła w głębi duszy, że zrobi wrażenie na gościach. Dawno nie czuła się tak kobieco, porobiła do swojego odbicia miny i spojrzała na to nieszczęsne złote oko.

"Ciekawe, co ty byś powiedział na ten temat", pomyślała.

Zaczęła się przebierać, kiedy usłyszała w swojej głowie dobrze jej znany głos.

"Fiolet nie jest moim kolorem. Preferuję czarny jak piekło i czerwony jak ogień. Ewentualnie szary jak wszechobecne zniszczenie."

Mabs spodziewała się wielu rzeczy, ale na pewno nie tego, że Bill jej odpowie. W związku z tym podskoczyła jak oparzona, upuszczając przy okazji telefon.

"Następnym razem wystroję się jak kominiarz, albo założę strój zakonnicy. Może być?"

Demon już nie odpowiedział. Poszła do kasy, zabierając swoją cudowną sukienkę.

I tak miała zamiar ją założyć. Przecież Bill nie będzie na nią patrzeć, skoro siedzi w jej mózgu.

Zresztą, z jakiej paki miałoby jej zależeć, żeby na nią patrzył? Wystarczająco się na siebie nagapili podczas spotkania w snach. I pewnie niejeden raz będzie go miała dość.

UMOWAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz