Dzień 20

691 56 12
                                    

Tekst - myśli, telepatia
Tekst - sen, wizja

Kryjówka Jiseoka

Przez ostatnie kilka dni Taehyung na nowo poczuł co znaczy być niewolnikiem. Jego dzień co prawda nie różnił się za bardzo od tego jaki miał u Kimów, ale jednak miał wrażenie, że to dwa różne światy. Tam miał obowiązki, musiał po sobie posprzątać, uczyć się, jeść i podporządkować się rytmowi domu - chociaż jeżeli chodzi o to ostatnie, nie zawsze się do tego dostosowywał. Wolał spędzić czas sam, ucząc się, po prostu coś czytając, oglądając jakiś film lub medytując. Nie zdawał sobie do tej pory sprawy z tego, że to również było w jakiś sposób zapisane w funkcjonowanie w tamtym miejscu. Spędzali czas razem, mieli jakieś obowiązki, ale poza tym byli akceptowani tacy jacy byli. Jedyne do czego nie chciał być zmuszany to wyjścia, które nadal go przerażały, ale zoo nie było takie złe i w sumie gdyby wszyscy byli w pobliżu mogło być nawet przyjemnie. Tutaj zaś jedzenie, nauka, spanie i seks były ściśle podporządkowane woli Jiseoka. Tae nie miał wyboru. Mógł czytać to co mu kazano i rozbierać się gdy Jiseok tego żądał. Sprzątał jakiś dzieciak, który cieszył się, że Pan nie poświęca mu uwagi zajęty "swoim dzieckiem".
- Taehyung, idź odpocząć. Musisz być wypoczęty na spotkanie z Jisungiem. On też za tobą tęsknił.
Taehyung podniósł się z podłogi i odłożył książkę o istotach na stolik. Poprosił o nią poprzedniego dnia, twierdząc, że musi przypomnieć sobie podstawowe informacje. Nie wiedzieli przecież kto będzie na straży w wiezieniu. Nie wiedzieli z kim będą walczyć. Spojrzał na zegarek. Była 2, co znaczyło, że dziś Tae nie sprzeda swojego ciała... Westchnął. Wiedział, że tej nocy ten przerażony dzieciak, który unikał spotkania z kimkolwiek, miał ciężki czas.
- Dobrze, Panie... Em, Tatusiu?
Jiseok uśmiechnął się i przygarnął chłopaka do siebie. Tak dobrze go wyszkolił. Ich mała, zdolna marionetka. Ich zwycięstwo. Sprzymierzeniec. Zastanawiał się czy nie nagrodzić go po wszystkim odrobiną wolności. Przecież Taehyung od samego początku pokazywał, że można mu było zaufać, że nie zdradzi... Poluzowanie smyczy mogło im wyjść na dobre. Po tych kilku tygodniach bez kontroli V mógł teraz szybko zacząć wątpić w to, że u nich będzie mu najlepiej. Na szczęście nie zauważył jeszcze żeby Tae o tym myślał, ale musiał temu zapobiec. Planował porozmawiać o tym z Jisungiem gdy już go uwolnią.
- Coś się stało, skarbie?
Pogładził go po policzku. Gdyby nie był tak pewny siebie może zauważyłby krótki błysk nienawiści i obrzydzenia w oczach nastolatka.
- Ja... Chciałbym się przygotować, ale nie znam planu...
Taehyung spuścił wzrok. Czuł, że jest bezużyteczny. Jak miał pomóc skoro nie wiedział co robić.
- Jesteś idealny, V. Będziesz wiedział co robić. Wiesz wystarczająco dużo. Ściany mają uszy... Nie wiem czy nie ma szpiegów. Ufam tylko tobie i Jisungowi. Wiesz więcej niż reszta... Tym razem cię nie opuszczę. Zaufaj mi.
Tae skinął lekko głową by po chwili odsunąć się i ukłonić.
- Przepraszam za zwłokę, mój panie. Pójdę już do łóżka.

Dom

Pov Yoongi

Otaczała mnie ciemność. Cisza była dobijająca. Nie chciałem tu być, ale miałem wrażenie, że jest tu coś ważnego. Zrobiłem krok i upadłem. Zamrugałem, nie rozumiejąc dlaczego moje oczy nie chcą przyzwyczaić się do mroku. Przecież umiem widzieć w ciemnościach. Czasem mam nawet wrażenie, że w mroku widzę lepiej. To nigdy nie był dla mnie problem. Skupiłem się mocniej i próbowałem rozejrzeć. W końcu dostrzegłem kontury drzew. Potknąłem się o wystający korzeń.
Podniosłem się. Czułem niepokój. Coś złego się tu działo. Wyraźnie czułem wrogą energię.
- Yoongi...
Szept. Ukochany głos rozbrzmiał w mojej głowie. On tu był. Mój skarb był niedaleko. W tym pieprzonym, niebezpiecznym lesie.
Podążyłem za głosem ostrożnie, ale przyspieszyłem, gdy poczułem krew. Nie rozumiałem dlaczego od razu nie zacząłem biec, przecież musiałem chronić mojego ukochanego.
- Yoonie...
Tae był słaby. Jego głos był tak cichy, że nawet będąc w połowie wampirem ciężko było mi zlokalizować jego źródło. Paradoksalnie, zapach krwi mi pomógł. Odnalazłem go. Przykutego łańcuchami do drzewa. Nagiego. Jego ciało pokryte było bliznami, a z niektórych sączyła się szkarłatna posoka. Skóra była blada. Chłopak był wyniszczony fizycznie, a spływające po jego słodkiej twarzy łzy świadczyły o tym, że cierpi. Przyspieszyłem, ale miałem wrażenie, że nie mogę do niego dosięgnąć. Musiałem go uwolnić. To był mój Taehyung. Mój przeznaczony. Moja rodzina.
Nagle chłopak uniósł głowę, jakby wyczuł moją obecność. Jego oczy były białe, puste. Łzy zamieniły się w krew. Warknąłem wściekły. Moje maleństwo nie mogło tak cierpieć! Szarpnąłem się do przodu i w końcu udało mi się do niego dotrzeć.
- Jesteś...
Szepnął z trudem Tae, a ja położyłem palec na jego ustach. Nie mógł nadwyrężać swoich sił.
- Cichutko. Jestem. Zawsze przy tobie będę.
Sprawnie zerwałem łańcuchy, w duchu dziękując za nadludzką siłę. Złapałem jego słabe ciało w ramiona. Ledwo stał na nogach. Ostrożnie wziąłem go na ręce przytulając go do siebie.
- Zabieram cię do domu, Taehyung. Wszyscy za tobą tęsknią...

Pomyłka [Taegi/Jihope] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz