Dzień, w którym chłopcy mieli iść do szkoły zbliżał się wielkimi krokami. Minął okres ustalony przez sąd, gdy mogli uczyć się w domu. Dodatkowo zarówno psycholodzy jak i egzaminatorzy stwierdzili, że są gotowi. I jeśli chodziło o wiedzę, chłopcy nie bali się, że będą odstawać. Namjoon przygotował ich bardzo dobrze, nawet jeśli były sprawy, które w tym przeszkadzały. Jasne, potrzebowali korepetycji bo nie daliby rady nadrobić wszystkiego w tak krótkim czasie, szczególnie, że wcześniej nie uczyli się wszystkiego.
Taehyung jednak nie stresował się nauką. Wiedział, że sobie poradzi, nawet jeśli miałby szukać jakichś informacji sam. Martwiła go jego magia. W szkole, do której mieli pójść, były istoty. Co oznaczało, że nie mieliby tylko ludzkich zajęć typu matematyka czy języki... Musieli również ćwiczyć kontrolę nad magią. Na tych lekcjach mieli być podzieleni na rasy. To były jedyne lekcje gdzie miał być rozdzielony z Jiminem. I jedyne, gdzie mógł pokazać magię. A nie chciał tego robić. Jego magia była brudna, szarawa. Nie mógł tego znieść. Może dlatego od kilku dni chodził zestresowany i nie dało się z nim za bardzo rozmawiać. Może dlatego w końcu wybuchł i dostał ataku paniki. I może dlatego szli teraz leśną ścieżką w stronę świątyni, a tym samym źródła najczystszej mocy. Może dlatego miał wrażenie, że upadnie od nadmiaru emocji. Magia bowiem sama decyduje kogo oczyścić, a kapłani są jedynie przewodnikami w tej drodze. Mają też pilnować by roślinność i zwierzęta żyjące na obszarze świątyni miały się dobrze. I Tae z jakiegoś dziwnego i niezrozumiałego dla nikogo powodu był przekonany, że magia go odrzuci. Że magia nie pozwoli mu wejść do źródła, że do końca pozostanie brudny. Przerażało go to. Moc była dla niego ogromnie ważna i chciał na nią zasługiwać, na jej najczystszą możliwą wersję.
Wszyscy drgnęli gdy na ich drodze pojawił się bluszcz, który zaczął wić się między drzewami sprawiając tym samym, że nie mogli przejść bez przecięcia go. Po chwili w niewielkich szczelinach zabłysło cudowne, przepełnione mocą światło, od którego Taehyung aż jęknął z rozkoszy. Hoseok zaś musiał mocno złapać się Jimina i Jina żeby nie upaść. Może nie był tak wrażliwy na magię jak Taehyung, ale tutaj wszystko było silniejsze. Tu energia była czysta, niczym nie skażona, rozkosznie uzależniająca.
Gdy bluszcz się rozstąpił ich oczom ukazały się dwie piękne nimfy. Jedna, której blond włosy zaplecione były w dwa warkocze, a złota suknia wyglądała jakby została uszyta z samych promieni słonecznych. Druga, ze spływającymi po plecach białymi włosami, ubrana w srebrną suknię.
- Witajcie, niesamowite istoty. Jestem Jua. To moja siostra, Mwezi. Jesteśmy strażniczkami bramy.
Powiedziała blondynka i uśmiechnęła się do nich czule. Białowłosa zaś mierzyła ich swoim chłodnym wzrokiem, budząc jednocześnie strach i zachwyt.
- Nie możecie wejść razem. Dzieci nocy nie mogą wejść do jeziora... Wy, wampiry, jesteście naznaczeni krwią... Pójdziecie ze mną, na mleczną drogę. Magowie, wilk i kot pójdą ze światłem...
Powiedziała Mwezi, a Yoongi przysunął się bliżej Taehyunga, nie chcąc go opuszczać. Jua położyła dłoń na jego ramieniu, ale szybko ją zabrała widząc, że zadała mu tym ból.
- Z mlecznej drogi wszystko widać. Obiecuję, że twój przeznaczony będzie bezpieczny.
Bluszcz usunął się z drogi w pełni i ich oczom ukazały się dwie drogi. Taehyung, Jimin, Jungkook i Hoseok podążyli za złotą strażniczką. Z jednej strony byli podekscytowani, z drugiej przerażeni. Odwagi wcale nie dodawał fakt, że ich opiekunowie i Yoongi podążyli za Mwezi. Co z tego, że wyraźnie czuli ich obecność. Co z tego, że wiedzieli, że oni tam gdzieś są tylko podążyli inną drogą. Bali się bo nie mogli wymienić się z nimi spojrzeniami, złapać za rękę lub nawet rzucić w ich ramiona w razie niebezpieczeństwa. I może raczej tego ostatniego za często nie robili, teraz byli dziwnie świadomi brakiem tej możliwości. Jednocześnie otaczającą ich czysta energia sprawiała, że byli dziwnie spokojni, wypełnieni światłem.
Weszli na polane, a ich oczom okazał się błyszczący wodospad, którego woda spływała do przejrzystego, pięknego jeziora. Mimo zbliżającej się jesieni, tutaj wydawała się trwać wiosna.
- Witajcie, potomkowie starożytnych bogów.
Odezwała się kobieta ubrana w zieloną suknię. Jej biżuterię stanowiły bluszcz i kwiaty. Obok niej stał wysoki i umięśniony mężczyzna ubrany w czerwoną, opiętą koszulkę i czarne spodnie. Końcówki jego długich włosów również były czerwone i wydawały się płonąć. Na skale wystającej z jeziora siedziała drobna dziewczyna, w niebieskiej sukni, która mimo kontaktu z wodą nie wydawała się w ogóle być mokra. Na jednej z gałęzi dostrzegli chłopca, wyglądającego na dziecko.
Z wody wyłoniła się nagle postać bez twarzy. Chłopcy domyślili się, że to główny strażnik, Chanzo. Bez płci, moc sama w sobie.
- Każdy z was jest najsilniej połączony z innym żywiołem, dlatego w oczyszczeniu uczestniczą kapłani połączeni z żywiołami... Przez cały proces przeprowadzi was Chanzo. Dla każdego z was będzie to wyglądało inaczej ale będziecie po tym zmęczeni i tuż po oczyszczeniu pójdziecie do kapłana swojego żywiołu by odzyskać siły. Czy to jasne?
Spytał chłopak, który najwyraźniej miał odpowiadać za powietrze. Chłopcy kiwnęli głową, a Chanzo podeszło do Jimina i wyciągnęło w jego stronę dłoń.
Park przełknął cicho ślinę i podążył za postacią na środek jeziora. Kapłani żywiołów obserwowali wszystko, w każdej chwili gotowi użyczyć swojej magii do oczyszczenia.
Chanzo dotknęło twarzy Jimina tym samym zmuszając go do zamknięcia oczu. Nagle kotołak zaczął się unosić, a piasek, kropelki wody i kilka liści krążyło dookoła niego. Strażnik powietrza jakby zeskoczył z gałęzi drzewa, ale jego nagie stopy nigdy nie dotknęły ziemi. Unosił się nad nią.
Jimin powoli opadł do wody, a Chanzo pomogło mu wyjść z jeziora. Strażnik powietrza przyciągnął do siebie zmęczone ciało, które wydawało się od razu odzyskiwać energię.
Następny był Jungkook. Woda zaczęła otaczać jego ciało gdy tylko zamknął oczy. Strażniczka wciągnęła go na swój kamień po zakończonym zabiegu by mógł zdobyć od niej energię.
Hoseok wszedł do wody, a ta od razu się przed nim rozstąpiła, przez co strażniczka ziemi przysunęła się do brzegu wiedząc, że teraz będzie jej kolej by pomóc. Piasek i bluszcz zaczęły się wić wokół ciała czarodzieja.
Taehyung przełknął cicho ślinę. Bał się swojego oczyszczenia.
- Chanzo mówi żebyś się rozebrał. Twoje ciało również potrzebuje oczyszczenia. Twój kontakt z mrocznymi odcisnął zbyt duże piętno...
Powiedział strażnik ognia, który jako jedyny nie miał teraz przy sobie nikogo, o kogo musiałby zadbać . Taehyung kiwnął głową i powoli zdejmował swoje ubrania. Ukazywał wszystkim swoje ciało pełne blizn, śladów po życiu w niewoli.
Chanzo zaprowadziło go na środek jeziora. Tak jak przy innych dotknęła jego twarzy i oczu, ale po chwili dłoń stworzenia zsunęła się na klatkę piersiową Kima, w miejscu gdzie bicie serca było najwyraźniejsze. Nagle wszystkie żyły chłopaka zrobiły się czarne. Tae krzyknął z bólu i jego bracia chcieli do niego podejść, ale strażnicy ich powstrzymali. Powoli twarz czarodzieja była wypełniana przez spokój, a ten zaczął się unosić. Otaczać go zaczęła kula połączona z ognia, wody i liści. Do tego gdzieniegdzie można było zauważyć wylądowania jak podczas burzy. Gdy zaczął opadać, Chanzo złapało jego ciało i przytuliło do siebie. Inni strażnicy podeszli do źródła i dotknęli chłopca.
CZYTASZ
Pomyłka [Taegi/Jihope]
FanficCo, jeśli 5 chłopców obdarzonych mocą i mających różne doświadczenia życiowe, przez pomyłkę zamieszka w jednym domu? Czy Namjoon i Seokjin, mimo braku większego doświadczenia, dadzą radę i pomogą im zmierzyć się z rzeczywistością? Czyli: Eomma Jin...