"Dam radę"

688 55 8
                                    

Yoongi i Hoseok obserwowali jak Jimin wyskakuje z łóżka w zawrotnym tempie, prawie się przy tym wywracając. Widzieli też, że na jego twarzy maluje się wiele emocji - od strachu, przez zmartwienie i troskę po radość. Kotołak szybko opuścił pokój, nie zwracając nagle uwagi na to, że Yoongi mógł zobaczyć jego blizny. Liczył się Taehyung. Tylko on.
- Czuję się trochę zazdrosny...
Mruknął Hoseok, przecierając oczy palcami. Spojrzał na przyjaciela i uśmiechnął się lekko. Yoongi prychnął rozbawiony, co ucieszyło Hobiego. Od kiedy zaczęły się problemy z Tae, Suga rzadko się uśmiechał, a tym bardziej bardzo rzadko się śmiał. 
- Jakby Jimin był w stanie cię zdradzić. Jest w ciebie zapatrzony.
Mruknął Yoongi i wszedł do środka. Widać było, że jest zmęczony, ale jego oczy błyszczały z zadowolenia, więc Hoseok wiedział, że nie musi się za bardzo martwić. Poradzą sobie z tym.
- Co z Tae?
Yoongi usiadł na łożku obok przyjaciela i westchnął.
- Coraz lepiej, pan Jo mówi, że niedługo zdejmie z niego część zaklęć bo budzi się coraz częściej, coraz dłużej jest przytomny i coraz rzadziej majaczy...
- Ale?
- Martwię się... Zdjęcie zaklęć może wywołać ból... Nie chcę żeby cierpiał.
Hoseok uśmiechnął się do przyjaciela pocieszająco. 
- Z tego co wiem, większość obrażeń już została wyleczona, więc nie powinno być bardzo źle... A ból może pomóc w uzdrowieniu. Tae jest silny.
Yoongi kiwnął głową, a po chwili zmierzył Hobiego wzrokiem.
- A ty mów co z Jiminem. 
J-hope zarumienił się mocno i zaczął opowiadać jak spędza czas z ukochanym i jak stara się go wspierać. Długo śmiali się, a Yoongi zadeklarował, że będzie ich wspierał. Hobi  mówił też potem jak bardzo martwi się jego bliznami - nie tylko tymi na ciele ale też na psychice. Obaj zdawali sobie sprawę z tego jak trudno jest zarówno Jiminowi jak i Taehyungowi, a nawet Jungkookowi odnaleźć się w nowej rzeczywistości - Gdzie byli wolni. Wiedzieli też, że Tae i Jimin potrzebują siebie nawzajem by normalnie funkcjonować.
Rozmawiali długo, czując, że obaj za tym tęsknili. Ostatnie wydarzenia sprawiły, że raczej nie spędzali czasu we dwóch, a przecież byli braćmi krwi. Mieli silną więź. Byli przyjaciółmi. Cieszyli się, że mieli szansę być obok siebie.. i że nikt nie próbował ich rozdzielić. Cieszyli się, że byli w tym wszystkim razem. Że trafili właśnie do tego domu, poznali właśnie tych ludzi i w końcu poczuli, że nie tylko mają siebie, ale mogą liczyć też na innych... na rodzinę. 

Jimin wszedł do pokoju Taehyunga i uśmiechnął się lekko widząc swojego przyjaciela wpatrującego się w dłonie.
- Zostawię was samych... Tae, za godzinę musisz wziąć leki. Wiesz w jakiej kolejności... Jimin, obudź go jeśli zaśnie w tym czasie. Musi się przyzwyczaić do bycia przytomnym... Zdjąłem już jedno z zaklęć więc nie panikujcie jeśli będzie odczuwał wahania temperatury albo będą drżały my mięśnie. Niedługo wszystko się ustabilizuje.
Powiedział druid i wyszedł. Jimin podszedł do łóżka przyjaciela niepewnie. Teraz, gdy Tae był całkowicie przytomny, kotołak miał wrażenie, że musi go przeprosić. Przecież nie zajmował się nim odpowiednio dobrze. Uważał, że Tae zasługiwał na większą ilość uwagi. Nie był dobrym przyjacielem...
- Przepraszam...
Powiedzieli jednocześnie i spojrzeli sobie w oczy. Po ich policzkach zaczęły płynąć łzy. Od zawsze byli dla siebie jedynym wsparciem i obaj mieli teraz wrażenie, że zawiedli.
- Jiminie... Nie masz za co przepraszać... Jesteś najlepszym bratem i przyjacielem... Nie mogłem nawet marzyć o lepszym...
Tae podniósł dłoń i pogładził przyjaciela po policzku, jednocześnie ścierając z niego łzę.
- Nie zajmowałem się Tobą odpowiednio... Tae... Ja... Powinienem więcej przy tobie siedzieć. Zignorować polecenia pana Jo... Być blisko żeby móc reagować... Ja...
Jimin rozpłakał się na dobre. Taehyung przyciągnął go do siebie i przytulił, samemu nie mogąc powstrzymać łez.
- Zrobiłeś wszystko co mogłeś, Jimin... Wiem, że mnie myłeś. Że przychodziłeś i wyganiałeś stąd Yoongiego... Wiem, że dużo się uczyłeś żeby wiedzieć jak mi pomóc. Nie masz za co przepraszać. W końcu to dzięki tobie mogłem wrócić. Dziękuję, że we mnie nie zwątpiłeś... I przepraszam, że cię zostawiłem...
Jimin odsunął się lekko od Tae i spojrzał na niego w szoku.
- Nie zostawiłeś mnie!
- Zostawiłem... Poszedłem z Jiseokiem... Opuściłem cię, a obiecałem, że nigdy tego nie zrobię. Przepraszam...
Jimin pokręcił gwałtownie głową i przyłożył swoje czoło do czoła przyjaciela. Patrzyli sobie w oczy. Ich spojrzenia wyrażały wiele emocji. Każdy z nich miał wyrzuty sumienia. Mieli w sobie wiele bólu, strachu, żalu, wątpliwości, a jednocześnie pojawiała się też radość i nadzieja. Cieszyli się, bo byli w końcu znowu razem i byli bezpieczni i mieli nadzieję, że zbliża się koniec cierpień.
- Nie zostawiłeś mnie, Tae. Chroniłeś mnie do samego końca. Znam cię... Wiem, że się poświęciłeś... I cały czas czułem twoją ochronną magię. Nigdy mnie nie zostawiłeś...
Tae pokręcił głową nie chcąc przyjąć tego do wiadomości. Wiedział, że jeden zły ruch wtedy i straciłby Jimina. Jedyną bliską mu osobę... Jedyną, której w pełni ufał. Co prawda ufał też innym członkom nowej rodziny, ale nie mógł powiedzieć, że tak bardzo jak Jiminowi.
- Ale...
- Tae... Wybaczam Ci to, że nie powiedziałeś mi od razu jaki jest plan. I jestem na ciebie zły, że się narażałeś. Jeśli już musisz przepraszać to za martwienie mnie... Bo to jedyny twój grzech w tym wszystkim... Nie zostawiłeś mnie nigdy. Zawsze mnie chroniłeś. Ale przez ciebie mogłem osiwieć, wiesz?
Jimin trzymał twarz Tae w swoich malutkich dłoniach i zmuszał go żeby ten patrzył mu w oczy.
- Przepraszam, Jiminie...
- Wybaczam, Taeś... Ty też mi wybacz... Nie robiłem wystarczająco dużo...
- Robisz więcej niż myślisz... Kocham cię, braciszku.
- Ja ciebie też Kocham.
Siedzieli tak przez chwilę, blisko siebie, patrząc w swoje oczy i upewniając się w tym, że są razem. Że znów mają siebie.
Tae szybko jednak tracił siły więc Jimin poprawił mu poduszki i położył się obok niego, by zacząć mu dokładnie opowiadać co się działo. Tae uśmiechał się dużo i rumienił na wspomnienie Yoongiego. Jednak gdy Jimin o to zapytał, Tae nie chciał o tym rozmawiać. Mówił, że jeszcze za wcześnie... Że jeszcze nie wszystko rozumie.
Po godzinie Jimin pomógł Taehyungowi wziąć leki. Gdy czarodziej zasnął, Kotołak zmienił się w kota i wtulił w ciało przyjaciela. Zdecydowanie potrzebowali tej bliskości. Nawet jeśli Jimin kochał Hoseoka, to więź z Taehyungiem była inna. W żadnym stopniu nie naznaczona romantyzmem czy pożądaniem, ale bardzo silna. Byli od siebie uzależnieni. Ta więź dawała im ukojenie. Pozwalała funkcjonować przez lata. I choć teraz relacje z tymi istotami, których mogli nazywać rodziną, pomogły im się jakoś od siebie odsunąć żeby nie było to już tak chorobliwe, to nadal potrzebowali siebie żeby normalnie funkcjonować.
Szczególnie Taehyung potrzebował teraz Jimina. Potrzebował czuć się bezpiecznie. Po spędzeniu tych kilku dni ponownie jako niewolnik nie czuł się pewnie na wolności, chociaż teraz był pewien tego, że jej pragnie. Jimin był jedynym, któremu ufał wcześniej i ufa teraz. Jedynym, który rozumiał co Tae czuł bo również to przeżył.

Pomyłka [Taegi/Jihope] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz