10 lat później
Taehyung uśmiechnął się szeroko patrząc na Horseshoe Bend, wtulając się jednocześnie w silne ramiona Yoongiego. Byli w Stanach Zjednoczonych i mieli zamiar zwiedzić te tereny nie tylko ze względów turystycznych. Jako istoty pragnęli również poczuć magię tych miejsc, której zwykli ludzie nie odczuwali albo ją ignorowali.
- Myślisz, że syreny nas wpuszczą?
Spytał młodszy. Yoongi wzruszył ramionami i delektował się elektryzującymi falami magii przesyłanymi przez wiatr.
- Nie wiem, to humorzaste istoty... Nie lubią obcych. Szczególnie jeśli zwykle żyją w takich miejscach...
Powiedział powoli dhampir, rozglądając się przy tym dookoła za jakimś znakiem większej, magicznej aktywności. Syreny były pół ludźmi pół rybami. Ich dolne kończyny mogły zmienić się w piękny ogon lub w nogi kiedy tylko chciały i zapanowanie nad tym bywało trudne dla młodych osobników, a oddychanie i porozumiewanie się między sobą pod wodą i na powierzchni było dla nich całkowicie naturalne. Zwykle mieszkali w podwodnych miastach, na "bezludnych" wyspach, a rzadziej w miejscach takie jak to, gdzie zwykli ludzie mogli zakłócać ich spokój. Unikali kontaktu z innymi rasami. Przez lata wokół nich narosło wiele legend, które ich do tego zmusiły. Z drugiej strony, im w taki sposób żyło się dobrze.
Nagle z wody wyłoniła się głowa kobiety, której błękitne włosy pięknie komponowały się z odcieniem wody. Machnęła w ich stronę zapraszająco. Taehyung ukłonił się w podziękowaniu, rzucił na nich zaklęcie swobodnego oddechu i trzymając się za ręce wskoczyli do wody.
Wieczorem, gdy zmęczeni przygodą w ukrytym świecie, leżeli przytuleni do siebie, nie mogli nie przyznać przed sobą, że mieli ogromne szczęście. Niewielu mogło tego doświadczyć. Nie tylko przez brak wiedzy gdzie szukać. Syreny nie wpuszczały każdego i szansa na wejście do ich domu nie była duża. Yoongi był cały czas obserwowany przez strażników, ze względu na to, że jest dhampirem i istoty obawiały się o swoje życie. Ale auta Taehyunga uspokajała gospodarzy i ostatecznie wizyta była bardzo miła i owocna w cudowne wrażenia i doświadczenia.
- To gdzie jutro?
- Do domu...
Szepnął Taehyung, wtulając się mocniej i powoli zasypiając.
- Stęskniłeś się już, co?
- Mhm...
Nie było ich w domu tylko dwa tygodnie. Ale rzadko wyjeżdżali na dłużej. Obaj woleli krótkie wycieczki. Bo jednak w domu najlepiej. Tam czuli się najbezpieczniej. Tam była rodzina.Jimin mruczał cichutko. Hoseok jeździł delikatnie palcami po jego nagie skórze, co jakiś czas zachaczajac o puszysty ogon lub sięgając do głowy by przeczesać jego włosy i podrapać za uszkiem. Uwielbiał to. Uwielbiał czuć na sobie dotyk ukochanego. Szczególnie teraz, gdy obaj byli przepełnieni magią szczęścia, miłości i spełnienia. Ta bliskość zawsze była niezwykle przyjemna, ale w tej chwili... Teraz, gdy czuli siebie w pełni, wszystko było pełniejsze.
- Szczęśliwej rocznicy, kochany... I szczęśliwego, długiego życia, ze mną.
Mruknął Hoseok do ucha kotołaka. Wybiła północ. I nastał dzień rocznicy ich ślubu. To były już 5 lat od kiedy stanęli przed jedną z kapłanek żywiołów i połączyli swoje linie mocy i życia. Połączyli się w pełni w momencie, gdy obaj byli na to gotowi. Połączyła ich miłość i magia.
- Na zawsze razem, kochany...
Mruknął cichutko młodszy. Obrócił się powoli w stronę męża i pocałował go delikatnie, czule. To był ich dzień. A tętniące w Paryżu życie wydawało się pulsować tylko dla nich.Jungkook szczeknął szczęśliwy, machając przy tym radośnie. Dwa małe pieski, szczeniaki, biegły w jego stronę, trochę się przy tym potykając. To były jego dzieci. Dwuletnie szkraby były jego oczkiem w głowie, a on sam uczył się jak być ojcem, obserwując Jina, Joona i wujka Jo.
Oba psiaki były śnieżnobiałe, mimo tego, że Jungkook miał w swojej wilczej wersji dość ciemną sierść. Było to wynikiem tego, że ich matka, Hyuna, była blondynką. Do tego, duży wpływ na to miał fakt, że dzieci były w połowie wilkołakami, a w połowie druidami. A przynajmniej Byunggook tłumaczył to tak, że nie bez powodu druidzi często pokazywani są z białymi włosami i, że to częsta cecha w tej rasie.
Maluchy zmieniły swoją postać na połowiczną. Jeszcze były za małe by to w pełni kontrolować i chyba nawet nie chciały pozbywać się swoich uszek i ogonków. Dziewczynka, Sora, była drobniejsza od swojego o kilka minut starszego brata, ale bardziej z wyglądu przypominała tatę. Minki zaś był bardzo podobny do mamy, nawet jeśli dla obcych bliźniaki wyglądały prawie identycznie.
- Tata, am...
Powiedziała dziewczynka, wyciągając przy tym rączki w stronę rodzica, chcąc by ten ją zaniósł tam gdzie chciała. Jungkook wziął córkę na ręce. Chciał podnieść też syna, ale ten pokręcił gwałtownie główką i podał mu tylko swoją rączkę. Chłopiec był zbyt ruchliwy żeby pozwolić sobie na noszenie zamiast chodzenia.
- Minki siam...
Powiedział jeszcze i razem ruszyli w stronę domu. Przez ostatnią godzinę bawili się w ogrodzie, podczas gdy Hyuna robiła w domu obiad. Był to zarówno dobry moment ta na zabawę i trening umiejętności, jak i sposób na ułatwienie gotowania.
- Cześć piękna...
Powiedział chłopak, całując ukochaną w czoło. Hyuna była najmłodszą wnuczką Byunggooka. Poznali się gdy dziewczyna przyjechała do dziadka na wakacje w ramach kary za ucieczki z lekcji. Jej rodzice byli pewni, że dwa miesiące na odludziu, pod czujnym okiem wymagającego druida sprawią, że, wtedy jeszcze nastolatka, stanie się bardziej odpowiedzialna. I rzeczywiście, sporo się w tym czasie nauczyła. A przy okazji poznała miłość swojego życia, a w jego przybranym rodzeństwie odnalazła prawdziwych przyjaciół. Poprzednie towarzystwo nie było dla niej zbyt dobre, i może nie takiego efektu oczekiwano po tych wakacjach, ale zdecydowanie nikt nie narzekał na rezultaty. Ostatecznie, wszyscy byli przecież zadowoleni. Nawet jeśli matka Hyuny wolałaby, żeby ta mieszkała bliżej nich.
- Kook... Jesteś słodki ale uspokój się... Zaraz będę nakładać, możesz zawołać dziadka...Jin rozmasował skronie zmęczony. Prowadzenie sierocińca dla istot było doskonałym pomysłem. Dało szansę na rozwój wielu dzieciakom i było jednym z pierwszych większych kroków ku wprowadzeniu zmian w prawie dotyczącym traktowania osób obdarzonych nadprzyrodzonymi mocami. Jednocześnie całe to przedsięwzięcie dawało im zajęcie. Odkąd chłopcy w miarę się usamodzielnili, Jin i Joon poczuli potrzebę dalszego działania. Można by to wziąć za syndrom bohatera, ale oni po prostu zauważyli jak dużo złego się dzieje, wyszli ze swojej małej, szczęśliwej bańki i dostrzegli, że mogą coś zrobić. A dlaczego nie wykorzystać swoich możliwości?
Wiązało się to z ogromną ilością dokumentacji, którą zajmował się głównie Namjoon. Miał w końcu doświadczenie w tych sprawach. Obecnie Taehyung bardzo mu w tym pomagał. Chłopak miał dużą wiedzę na temat istot i ich możliwości. Szybko się też uczył oraz miał duże doświadczenie dotyczące zarządzania obiektem - nawet jeśli kiedyś był to dom niewolników. Razem tworzyli plany treningów rozwojowych dla podopiecznych na podstawie ich wiedzy na temat ras. Wykorzystywali też niektóre metody, jakie Tae i Jimin poznali w domu państwa Choi ale wszystko było bardzo mocno selekcjonowane, sprawdzane czy jest bezpieczne. Wiele tych technik bowiem pozytywnie wpływało na moc istot, a delikatnie zmodyfikowane nie szkodziły ich psychice.
Reszta chłopców była opiekunami i trenerami. Pomagali dzieciakom w rozwoju, nie tylko emocjonalnym ale też fizycznym i magicznym. Realizowali grupowe i indywidualne plany. Działali na rzecz tych dzieciaków. Od niedawna mieli też innych pracowników, którzy angażowali się w to przedsięwzięcie. A dochodziły do nich również słuchy, że w różnych miejscach świata pojawiają się podobne domy.
Namjoon wszedł do pomieszczenia i przeciągnął się.
- Chris naprawił monitoring. Nocna zmiana jest na warcie. W razie czego będą dzwonić. Możemy odpocząć...
Jin uśmiechnął się lekko. Pozwolił się pocałować.
- Dobrze, że chłopcy niedługo wracają. Mam wrażenie, że oni lepiej to ogarniają...
- Są młodsi...
Mruknął Joon rozbawiony.
- Sugerujesz, że jestem stary?
Jin uniósł brew, udając oburzonego. Prawdą jednak było, że dzieciaki szybciej to wszystko ogarniały, miały inny zapał, zauważały inne rzeczy. Oni może żyli długo i mieli ogromną wiedzą, ale woleli jednak starsze sposoby działania i ciężko im się było często przestawić.
- Może... No chodź już do mnie, wanna pełna piany na nas czeka...Taehyung i Yoongi weszli do domu z walizkami i uśmiechnęli się szeroko. Powroty do domu były cudowne. Nadal mieszkali z Jinem i Joonem, podobnie jak Jimin i Hoseok. Głównie ze względu na Taehyunga i Jimina, którzy potrzebowali oparcia opiekunów i stabilizacji. Może było już łatwiej funkcjonować w społeczeństwie, ale jednak bliskość Kimów dodawała im otuchy. Dodatkowo obaj potrzebowali nadal wsparcia psychologa, mieli problemy, które nadal potrzebowali rozpracować. Było to też wygodne rozwiązanie. Wytworzyli swój rytm, pracowali razem, czuli się bezpiecznie.
Jungkook mieszkał tuż obok, w domu Jo, razem z Hyuna i dziećmi. Sierociniec zaś zbudowali niedaleko obu posiadłości, tworząc tym samym ogromny teren, na którym żyli razem, w spokoju. Sora i Minki często bawili się z istotami z sierocińca. Nikt nie był dyskryminowany. Każdy miał wsparcie.
Wszyscy byli szczęśliwi.
W końcu mogli być w pełni szczęśliwi. A jeśli pojawiały się problemy, mieli siebie i razem je rozwiązywali.---------
Dziękuję, że byliście ze mną podczas tworzenia tej historii 💜💜💜💜💜 💜 💜Szczęśliwej Festy 💜💜💜💜💜💜💜
Szczęśliwej rocznicy debiutu BTS 💜💜💜💜💜💜💜
Purple you 💜 💜 💜 💜 💜 💜 💜--------
Statystyki na dzień 12.06.2021, godz 15.30Wyświetlenia: 12.2 tys
Gwiazdki: 1.22 tys
Komentarze: 307Ranking:
Vmin - 1
Taegi - 33
Jihope - 17
Namjin - 139
Vminkook - 30
CZYTASZ
Pomyłka [Taegi/Jihope]
FanfictionCo, jeśli 5 chłopców obdarzonych mocą i mających różne doświadczenia życiowe, przez pomyłkę zamieszka w jednym domu? Czy Namjoon i Seokjin, mimo braku większego doświadczenia, dadzą radę i pomogą im zmierzyć się z rzeczywistością? Czyli: Eomma Jin...