Dzień 2

1K 69 15
                                    

Jin miał wrażenie, że wszystko poszło zbyt łatwo. Chłopcy po prostu weszli, wysłuchali go, zadali kilka pytań i poszli spać. Bał się tej ciszy przed burzą. Chciał wiedzieć czego może się spodziewać żeby móc reagować. Poprzedniego dnia cieszył się z takiego obrotu spraw. Nie było żadnych kłopotów, przeszli przez pierwszy dzień spokojnie. Ale teraz, leżąc w łóżku i patrząc w sufit, zastanawiał się co mogło pójść nie tak i jakie niespodzianki na nich czekają. Taka sielanka nie mogła trwać zbyt długo.
Westchnął cicho i podniósł się, słysząc jak dzieciaki zaczynają się budzić. Musiał pójść do kuchni i przygotować im coś do jedzenia. Chciał żeby chłopcy czuli się tu jak w domu, z opiekunami, którzy o nich dbają.

Jungkook przechylił lekko głowę i uśmiechnął się szeroko patrząc na swoich nowych kolegów. W nocy trochę się bał i Jimin przyszedł po niego żeby po chwili przyjść do sypialni Taehyunga i tulić się do jego boku. Na początku był trochę niepewny. Miał wrażenie, że Tae zna jego wszystkie sekrety. Ale gdy poczuł, że starszy obejmuje jego i Jimina i usłyszał jak życzy im kolorowych snów, rozluźnił się. Sam nie wiedział dlaczego przy nich to było takie łatwe. Przecież nigdy nie potrafił tak szybko do nikogo się przekonać. Ale oni nie byli ludźmi... Byli istotami. Do tego wytwarzali tak niesamowitą aurę, że Jeona do nich ciągnęło. Jakby mieli otoczyć go opieką. Nie chciał się za bardzo do tego przywiązywać, ale w końcu było miło. W końcu czuł się chciany. Mimo, że minął ledwo jeden dzień i jedna noc... W tym czasie poczuł, że znalazł braci. Miał wrażenie, że oni też nie mieli w życiu lekko. Że też nie mieli władzy nad swoim życiem i mieli tylko siebie. A teraz pozwolili mu wejść do ich małego świata... Mógłby się nawet poczuć jak intruz gdyby nie ręką Taehyunga obejmująca go przez cały czas. Pozwalali mu na ingerencję, nawet jeśli on jeszcze bał się cokolwiek robić, cieszył się, że może być obecny.
Patrzył więc teraz, będąc przytulny do boku Tae, jak Jimin w swojej kociej formie trąca łapką nos chłopaka. A z jego twarzy nie schodził uśmiech. Tae robił tak zabawne miny, a Jimin co jakiś czas tak zabawnie odskakiwał przed ręką czarodzieja, że ciężko było zachować maskę.
- Już wstaję, Minnie. Cześć, Kookie.
Mruknął jeszcze zaspany Tae i przeciągnął się ziewając przy tym. Był wykończony. Nie chciał jednak mówić Jiminowi i Jungkookowi, że całą noc tylko drzemał i odganiał ich koszmary. On potrafił zamaskować swoje zmęczenie, zasilała go magia. Ale oni? Jimin był nieznośny gdy się nie wysypiał, a Kook wyraźnie potrzebował dobrze przespanej nocy. Tae mógł się więc poświęcić. A oni nie musieli o tym wiedzieć.
- Chce jeść.
Jimin mruknął wydymając swoją dolną wargę, a Tae wywrócił oczami. Kocią wersja została zastąpiona przejściową przez co chłopak miał wyglądać jeszcze bardziej uroczo.
- Co mi do tego? Idź się ubrać i zaraz zjedziemy do kuchni... Kucharza sobie znalazł.
Prychnął Tae rozbawiony. Spojrzał na milczącego Kooka. Zaczynał troszczyć się o tego dzieciaka, sam nie wiedział dlaczego. Może przez to, że był tak bezbronny?
- Ty też idź się ubrać, zejdziemy razem.
Jungkook uśmiechnął się szeroko. Szybko zeskoczył z łóżka i pobiegł do swojego pokoju. Nawet jeśli to miało być fałszywe albo chwilowe, chciał się tym cieszyć. Bo po raz pierwszy nie był sam. I wiedział, że to szybko. Być może za szybko. Ale całe życie marzył o tym żeby mieć do kogo się przytulić. Tak po prostu.

Jimin patrzył w lustro i nie wiedział co zrobić. Nie znał tutejszych zasad co do ubioru. Chciał założyć obróżkę, ale bał się reakcji nowych "opiekunów". Brat Pana Ji ich nie lubił, za to sam Pan Ji je uwielbiał. On też lubił takie ozdoby. Uważał, że pasują szczególnie do jego przejściowej formy. Stwierdził jednak, że zaryzykuje, ale najpierw wypróbuje choker. Musiał sprawdzić reakcje innych.

Schował też kocie atuty. Nie mógł tak po prostu rzucić się na głęboką wodę. Już miał iść do Taehyunga żeby zejść z nim do kuchni, ale przypomniał sobie o małym szczeniaczku. Przecież był jeszcze Kook, którym trzeba się opiekować. Nigdy nikim się tak naprawdę nie zajmował. To Tae zawsze był tym, który wszystkiego pilnuje i o wszystkim pamięta. On mógł być beztroski. Szczególnie, że w tamtym domu nie było nikogo o kogo chciałby szczególnie dbać. Oczywiście, pilnowali ich, ale Jimin był pupilkiem. On tak naprawdę musiał dbać tylko o siebie. Musiał wyglądać najlepiej i być uroczy. Musiał też pamiętać o tym żeby Tae coś zjadł. Bo zawsze dbał tylko o siebie i o Tae. No i wykonywał rozkazy Pana, który ich rozpieszczał. No przynajmniej jego. Tae miał sporo obowiązków.
Teraz jednak zobaczył tego słodkiego chłopaczka, który ma ciasteczkowe imię, szczeniaczkową formę i kroliczy uśmiech. Zapragnął się nim opiekować. Zapragnął być dla niego starszym bratem. Tak jak Taehyung był opiekunem i bratem dla niego.
Podbiegł do drzwi pokoju Jungkooka i zapukał. Do Tae by wszedł normalnie. Nie wstydzili się siebie. Nie wiedział jednak jak zareagowałby Kookie gdyby Jimin zobaczył go nago. Dlatego tym razem poczekał na zaproszenie.
- V!! Szybko!! V!!
Jungkook płakał siedząc nad swoją walizką, a Jimin nie wiedział co zrobić. Nigdy nie przejmował się łzami innych osób, pomijając Tae (ale ten płakał rzadko). Dlatego też teraz nie wiedział co robić. Nie wiedział jak pocieszyć tego malucha.
Taehyung szybko pojawił się w pokoju młodszego i westchnął. Kucnął przy Kooku i odgarnął mu włosy z czoła.
- Co się stało, maluchu?
Jungkook skulił się i pokazał na podarte ubrania w swojej walizce. Nie miał w co się ubrać, a to znaczyło, że musiał chodzić nago. Znowu zrobił coś źle. Znowu dostał karę.
- Chodź, ciastku, dam Ci coś swojego. A potem poprosimy Pana Jina i Pana Joona żeby nam z tym pomogli, dobrze?
- A.. Ale.. Jak są podarte muszę chodzić nago.
Mruknął Kook i znów zalał się łzami. Jimin miał ochotę płakać gdy to widział.
- Dostałeś takie polecenie od Pana Jina lub Pana Joona? Mówili coś?
- N.. Nie... Ale to jest podarte, a ja jestem kundlem..
- Jimin jest kotem, ja i Hoseok robimy dziwne sztuczki, a Yoongi pije krew jak jakiś komar.
- Kundle są okropne.
- Ja lubię pieski, lubię ciebie. A skoro nie masz rozkazu, możesz się ubrać w moje rzeczy. Tak?
- N.. Nie wiem.
Jimin podszedł do nich i przytulił Jungkooka.
- V ma super ciuszki, chodź coś dla ciebie wybierzemy.
Jungkook niepewnie poszedł do pokoju Taehyunga. Ani on ani Jimin nie zauważyli, że Namjoon stoi w drzwiach i przygląda się wszystkiemu. Tae spojrzał w oczy opiekunowi bez żadnego strachu.
- Jeśli ma być kara, to dla mnie. Przyjmuję konsekwencje na siebie.
Powiedział, gdy chłopcy byli zajęci szukaniem ubrań dla Kooka. Joon uśmiechnął się lekko.
- Jesteś dobrym starszym bratem, Tae. To nie my podarliśmy mu ubrania i dziś każdemu z was uzupełnimy dodatkowo garderobę. Żaden z was nie ma kary... A teraz idź do nich i im pomóż. Jin robi śniadanie.
Tae zmarszczył brwi niewiele rozumiejąc z tej sytuacji. Musiał dowiedzieć się o co chodzi, ale to później. Zbadanie walizki trochę potrwa, a nie chciał żeby Pan Jin i Pan Joon długo na nich czekali. Nie miał też powodu żeby nie wierzyć Panu Joonowi. Skoro mówił, że chłopak nie miał kary, to jej nie miał. Chciał wierzyć w uczciwość swoich nowych opiekunów. Szybko jednak otrząsnął się ze swoich myśli. Musiał to zostawić na później. Poszedł pomoc swoim "braciom"... Chociaż... Ten cudzysłów nie był już potrzebny. Nie tylko w stosunku do Jimina, bo również jeśli chodziło o Kooka, Tae czuł silną potrzebę dbania o niego.

Pomyłka [Taegi/Jihope] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz