Biorę do ręki pilota i przyciskiem wyłączam ekran, tym samym kończąc oglądanie dwóch sezonów House'a pod rząd, a potem zrzucam z siebie cienki, beżowy koc i wstaję na nogi. Przeciągam się, odczuwając skutki siedzenia na tyłku przez prawie dwa dni, z przerwami na jedzenie i toaletę. Pizza była dobra, fakt, ale trzeba będzie trochę się namęczyć, żeby to teraz spalić.
— Masz na mnie zły wpływ — mówi Tony, kręcąc głową i w dalszym ciągu zajadając się cheeseburgerem. Dalej leży sobie na kanapie, dodatkowo podkładając zgiętą w łokciu rękę pod głowę. — Będę gruby. W końcu przestanę się mieścić w moje cacka.
Uśmiecham się jedynie, wyobrażając sobie Iron Mana z nadwagą, a potem rzucam pilota na jego brzuch i odwracam się, kierując do kuchni. Potrzebuję wody i snu. Dużo, dużo snu. Zgarniam z blatu telefon, który leżał tu przez cały ten czas, nawet przeze mnie nie ruszany, zauważając pięć nieodebranych połączeń od Pepper. No tak, do swojego szefa nie mogła się dodzwonić, to próbowała ze mną. Kręcę głową i odkładam iPhone'a z powrotem na wyspę kuchenną, ignorując to dziwne ukłucie w środku spowodowane wątpliwościami o to, że może trochę za bardzo się odcięliśmy, że któreś z nas powinno oddzwonić. Włączam dźwięki powiadomień.
Zatrzymuję się na chwilę przy szafkach, wyjmując kubek. A może nie zaszkodziłoby mi trochę kawy? Sen snem, w końcu i tak pójdę spać, ale chcę jeszcze iść popływać, bo naszła mnie nagła ochota. Wzruszam ramionami, godząc się w tej sprawie z samą sobą i nie widząc nikogo, kto mógłby mnie powstrzymać. Mogę robić co mi się podoba, tak jak przez ostatnie cztery miesiące.
Rozlega się dobrze mi znana melodia robiąca za dzwonek w moim telefonie. Odwracam się, zaalarmowana, bo poza tym dźwiękiem wszędzie wkoło panuje głucha cisza, i czekam kilkanaście sekund, aż przestaje dzwonić. Przekładam biały kubek z ręki do ręki, odczytując z niego duży napis ALL I NEED IS COFFEE, a gdy przechodzę do automatu, znów słyszę tą melodyjkę. I znów ją ignoruję. Wybaczcie, ludzie, ale nie dzisiaj. Ani dzisiaj, ani jutro, ani później.
— Nie odbierzesz? — woła do mnie tata z salonu, a jego głos odbija się echem po obszernych pomieszczeniach w budynku.
Przygryzam policzek od środka, czekając aż zrobi mi się kawa. Spokój jaki mi ostatnio towarzyszy jest bezcenny; żadnych szalonych przygód, niebezpiecznych wrogów, morderców czy zagrożeń życia, ani nawet większych dram. Nie czuję się już jakbym grała w filmie, ale tak, jakby wreszcie nastąpił wymarzony, niezmącony niczym odpoczynek. Nie bardzo chce mi się wracać do tego, co było, bo po co miałabym to robić, skoro teraz jest tak dobrze?
Okej, myślę o tym od czasu do czasu, ale nie rozważam podjęcia się niczego, co podniesie mi ciśnienie. Nie pragnę śmierci. Spędzenie tych miesięcy z Tony'm, który specjalnie wziął sobie urlop (o ile załatwianie wszystkiego drogą elektroniczną można nazwać urlopem), jest wspaniałe. Nareszcie nie mogę już narzekać, że mi go brakuje, bo spędzamy dosłownie każdą wolną chwilę razem, no ale kto by narzekał mając za ojca kogoś takiego jak on? Nie da się z nim skojarzyć pojęcia nudy. Uwielbiam robić z nim wszystko, od chodzenia na plażę i robienia zakupów, bawiąc się przy tym w naszą ulubioną zabawę pod tytułem „kto zostanie rozpoznany pierwszy", po siedzenie w domu, tak jak teraz, i wylegiwanie się przed telewizorem.
Niestety lipiec i sierpień zleciały zdecydowanie zbyt szybko, głównie na opalaniu, imprezowaniu i ogólnej dobrej zabawie — co jak co, ale to pojęcie jest Tony'emu świetnie znane — chociaż teraz, nie można zaprzeczyć, pogoda jest o wiele lepsza. W wakacje, w samo południe, można było spłonąć na zewnątrz. To, że prawie minął już październik, uświadomił mi wczoraj tata, w sumie dalej to do mnie nie dociera. Czuję, że coś mnie ominęło. Coś ważnego, coś we wrześniu. Ciągle wybijam to sobie z głowy, przypominając sobie, że przeżywam najlepszy czas swojego życia, choć to wraca. Czasami w najmniej oczekiwanych momentach, czasami w snach. To... nawet znośne.
CZYTASZ
LOVELY ➵ spider-man fanfiction part two
Fanfiction❝PRZESTAŃ SIĘ DO MNIE KLEIĆ❞ Gdzie dzieciaki próbują dorosnąć, wszechświat robi wszystko, by im w tym przeszkodzić, a Nowy Jork przestaje być taki przyjazny jaki mógł się wydawać. [PART TWO] cover by: alexrove...