[16] 𝐫𝐢𝐜𝐡 𝐤𝐢𝐝

2.2K 204 416
                                    


Gdyby nie Ned, pewnie zobaczyłabym się z nim dopiero za kolejne dwa dni, a i tak już ledwo bez niego wytrzymuję.

Wysiadam z auta, zamykam i chowam kluczyki do kieszeni kurtki, uprzednio okręcając je wokół palca, i zakładam kosmyki włosów za uszy, kierując kroki w stronę autobusu, przed którym stoi wciąż grupa uczniów i pan Harrington. Zdążyłam, do ósmej dwie minuty. Mam jeszcze dwie minuty. Okej. Idę dość szybkim tempem, zauważając jak nauczyciel rozmawia z kimś przez telefon, o żółty autobus plecami opiera się Laura, wgapiona w jakąś książkę, Cindy Moon, Abe Brown i Charles Murphy rozmawiają, gestykulując dziko, Liz się im przysłuchuje, Flash nagrywa vloga. Ned i Peter stoją odwróceni, więc moje nagłe pojawienie się trochę mocno ich dezorientuje. Znaczy, jednego z nich, bo w końcu Ned napisał mi, że dzisiaj jadą i gdzie jest zbiórka. Pewnie spodziewał się, że przyjdę.

Zaczynam szeroko się uśmiechać, przez moment wyłapując wzrok ciemnych brązowych tęczówek, a potem natychmiast przyciągam go do siebie i przytulam mocno. Nie rozmawiałam z nim od tak dawna, że ledwo pamiętam barwę jego głosu. Zamykam oczy, ciesząc się po prostu z jego bliskości, a on nie odwzajemnia jednak uścisku, stojąc sztywno. Musiałam mocno go zaskoczyć.

— C-co ty tu... Co ty tu robisz?

Nie puszczam go jeszcze przez jakiś czas. Jest mi głupio, że wczoraj go olałam. Powinnam chyba go za to przeprosić. Odsuwam się na parę centymetrów, wciąż jednak stojąc tuż przed nim, i całuję go krótko, kiedy Ned odwraca głowę w drugą stronę.

— Stęskniłam się — kiwam głową, posyłając mu radosny uśmiech, który odwzajemnia tak jakoś nerwowo. To pewnie dlatego, że nie lubi okazywać uczuć w ten sposób przy ludziach, totalnie to rozumiem. Po prostu nie mogłam się powstrzymać. — Tak bardzo za tobą tęskniłam. A ty znowu wyjeżdżasz.

Jego wzrok mówi mi, że jemu też jest przykro z tego powodu, przepełniony żalem, a uśmiech maleje z czasem, zamieniając się w grymas. Zaczyna delikatnie kręcić głową, rozchylając usta.

— W porządku — uprzedzam go, choć wcale nawet nie wygląda, jakby miał ułożyć zdanie, przynajmniej nie prędko. — W porządku, wrócisz do mnie za dwa dni i na pewno wygracie. Więc jest okej. Tylko zacznij odbierać telefon. — Zaciska usta w kreskę, opuszczając nisko brwi. — Chcę czasem z tobą porozmawiać, kiedy cię nie ma, wiesz? To pomaga. A tak tęsknię jeszcze bardziej.

Martwię się trochę tym, że może nie zaliczyć roku przez te wszystkie nieobecności, ale nawet jeśli będzie miał przez to jakieś kłopoty zrobię wszystko, żeby go z nich wyciągnąć. Po to mam pieniądze, i nazwisko, i urok osobisty. Będzie dobrze, zadbam o to, żeby wszystko jakoś mu się ułożyło.

Przez moment zauważam, jak Liz i Laura spoglądają na naszą dwójkę, ta pierwsza jednak prawie natychmiast odwraca wzrok, a druga patrzy jeszcze przez kilka sekund, unosząc jedną brew. Palcami poprawiam opadające na czoło kosmyki włosów chłopaka, przeczesując je przy okazji dla czystej przyjemności, nie zwracam uwagi na tamtą dwójkę, bo, tak jak mówił Noah, jestem Stark i niby czemu miałabym zwracać na nie uwagę. Peter wygląda na zdenerwowanego, dlatego sięgam po jego dłoń i ściskam w nadziei na podniesienie go na duchu, ale nawet na ten gest nie przestaje być taki zmartwiony i zestresowany. Ned odchodzi od nas, kręcąc głową, a Harrington kończy rozmawiać przez telefon i woła wszystkich na zbiórkę.

— Słuchaj... — zaczyna chłopak, spuszczając wzrok.

— Życzyłabym ci powodzenia, ale nie ma takiej potrzeby — uśmiecham się jeszcze szerzej, tak bardzo ciesząc się z tego, że zdążyłam się z nim zobaczyć przed wyjazdem. Jak wróci będziemy musieli porozmawiać sobie o tym, jak mało czasu ze sobą spędzamy, ale póki co nie chcę jeszcze bardziej go denerwować. — I przepraszam za wczoraj. Zachowałam się głupio zostając w domu. Wiesz jak to ze mną jest, czasem najpierw coś robię, a potem dopiero...

LOVELY ➵ spider-man fanfiction part twoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz