[12] 𝐬𝐮𝐬𝐩𝐞𝐧𝐝𝐞𝐝

2.8K 255 730
                                    


Może i mam zajebistą kondycję, ale nienawidzę robić brzuszków.

To jest najgorszy sposób na zapełnianie tych czterdziestu pięciu minut lekcji, podczas których trener chodzi sobie w tę i z powrotem, sprawdzając jak komu idzie wykonywanie ćwiczenia, zwłaszcza, że staram się naprawdę włożyć w to cały wysiłek, przez co wyglądam pewnie jak pomidor. Na początku lekcji oglądaliśmy jeszcze porady od Kapitana Ameryki na ekranie, z czego śmiałam się do rozpuku, bo wyglądał na nagraniu jak... no jak ciota. A przecież to jego kompletne przeciwieństwo, co oni mu zrobili? Za każdym razem, gdy dotykam łokciem swojej nogi, wypuszczając powietrze, Betty przytrzymująca mi adidasy mówi coś podnoszącego mnie na duchu, co w sumie trochę pomaga mi w zdobyciu motywacji. Więc ćwiczę, i ćwiczę, i ćwiczę. Po treningach ze Steve'm, które kontynuujemy co weekend, radzę sobie znacznie lepiej niż na przykład Flash, który po dwóch minutach położył się płasko na ziemi i tak leży, dysząc i jęcząc głośno.

Wkurza mnie kilka rzeczy. Po pierwsze to, że Charlie leżący obok i próbujący dorównać mi tempem cały czas mnie podrywa. Po drugie to, że po drugiej stronie sali ćwiczy Laura, w idealnym makijażu i o idealnej sylwetce, która wygląda tak elegancko, że aż nieludzko, zgrabnie podnosząc plecy z materaca i tak samo na niego opadając. Po trzecie to, że kucyk zrobiony na szybko z krótkich włosów wbija mi się w kark. Po czwarte i najważniejsze to, że Liz siedzi sobie na trybunach, ewidentnie gapiąc się na jedną osobę, która robi brzuszki w asyście Neda, i szepcze coś na ucho swojej rudej koleżance.

— Bierzesz coś? — pyta Betty, która cały czas coś do mnie mówi, nie wybijając mnie tym jednak z rytmu. — Nikt normalny nie robi tego tak szybko. Znaczy tylko Peter. Ale on też chyba nie jest normalny.

Mało ostatnio rozmawialiśmy. Wiem, że z Tony'm i resztą mieli przez ten tydzień jakieś ważne sprawy bohaterów, dlatego nie chciałam za bardzo go denerwować, gdy zauważyłam brak jego obecności w szkole, przy mnie. Bo zaczęło mi to przeszkadzać. To, że nie ma dla mnie tyle czasu, ile bym chciała, że spędza coraz więcej czasu z moim ojcem a nie ze mną, że ma coraz gorszą frekwencję, że często jest mi dane słyszeć jego głos jedynie przez telefon. Nie mam mu niczego za złe, bo to jego obowiązki, jego życie, po prostu strasznie za nim tęsknię, kiedy go nie ma. Nie wspominałam nic o tym, bo nie chcę się z nim kłócić.

— Moim personalnym trenerem jest sam Kapitan Ameryka — oznajmiam prawie że dysząc. — Nie potrzebuję wspomagaczy. — Robię brzuszki jeszcze szybciej, ignorując palący ból mięśni.

— Wow, zwolnij, maleńka. — Nie powstrzymuję przewrócenia oczami na ten irytujący głos, nie przestaję, nie odwracam nawet głowy. — I tak już jesteś wystarczająco gorąca.

Czy my jesteśmy w podstawówce?

Nie reaguję na zaczepki chłopaka, który, cały spocony, przeczesuje blond grzywkę i strzela brwiami, siadając prosto i perfidnie się gapiąc. Nie ogarniam trochę co może być takiego podniecającego w wykonywaniu ćwiczeń na wuefie.

— Dobrze ci w tych spodenkach — Charlie pogwizduje cicho, odchylając nieco kręgosłup i tym razem patrząc tam, gdzie zdecydowanie nie powinien patrzeć. Podeszwa mojego buta wyrywa się spod ręki Betty i uderza go lekko w klatkę piersiową. — A te zdjęcia z Sylwestra w internecie? Dziewczyno, były tak gorące... — łapie moją nogę, kiedy znów próbuję go kopnąć. Nie wiem które z nas zachowuje się bardziej jak dziecko. — Ty cała byłaś gorąca...

Marzę, och marzę, żeby przestał używać tego słowa.

— Jesteś nieokrzesany, napalony, zdesperowany i niekulturalny — wytyka mu z lekkim oburzeniem blondynka, puszczająca mnie zupełnie, gdy podnoszę się do pionu i próbuję sprawić, by ten debil mnie puścił.

LOVELY ➵ spider-man fanfiction part twoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz