[38] 𝐰𝐡𝐚𝐭 𝐭𝐡𝐞 𝐡𝐞𝐥𝐥 𝐝𝐢𝐝 𝐲𝐨𝐮 𝐩𝐫𝐨𝐜𝐫𝐞𝐚𝐭𝐞 𝐟𝐨𝐫?

1.1K 118 431
                                    





— Potrzebujesz bocznych kółek?

Drwiny trzymają się mnie dopiero od czasu, gdy sama złapałam równowagę.

— Zaraz mi się uda...

Jego noga odrywa się od ziemi, potem naciska na pedał; rower przesuwa się kilkanaście centymetrów w przód i gwałtownie przechyla w bok, prawie wywracając na chodnik.

— Możemy zwiedzać na piechotę albo zadzwonić po ubera... — proponuję z rozbawieniem, jeżdżąc wokół niego w kółko.

— Nie pomagasz, Milenne.

Puszczam kierownicę jedną ręką, wymierzając w niego palec.

— Katherine!

— Tak, tak, Katherine. — Kręci głową, wpatrując się z uwagą w swoją kierownicę. Palce zaciska kurczowo na rączkach. — Pamiętam.

Ja nauczyłam się jeździć na rowerze w dziesięć minut, zaczynając dziesięć minut temu. Może to kwestia tego, że umiem też kierować kilkoma innymi środkami transportu i ogólnie całkiem nieźle trzymam równowagę, a on... nie bardzo. Wypożyczenie (tak to lubię nazywać) rowerów pomoże nam w zwiedzaniu stolicy Włoch i odpoczęciu od łażenia wszędzie z buta. Moje stopy płoną.

Nie wiem ile czasu tu jechaliśmy, dość długo. Byliśmy już w kilku europejskich krajach i szczerze powiedziawszy mogło być gorzej. Od nieszczęsnego porwania przez tamtych zbirów było bardzo spokojnie, chociaż nie można powiedzieć, że całkowicie nudno. No ale czy mogłoby mi się nudzić z kimś, kto może sprawiać, że rzeczy latają?

— Nie pogniewasz się, jeśli będę oszukiwać?

Przytrzymuję hamulec, spoglądając na białowłosego, który siedząc na siodełku i nie dotykając nawet ziemi trzyma się idealnie prosto. Dajcie spokój, on nawet nie jedzie!

— To wygląda głupio, lepiej zacznij pedałować — zalecam mu prędko, odbijając się od gruntu i odjeżdżając chodnikiem w stronę pobliskiego budynku ze ślicznymi elementami architektonicznymi. W ogóle włoskie uliczki są czarujące.

Szkoda, że nie mamy żadnego aparatu czy telefonu z dobrą kamerą, bo chętnie porobiłabym ładne zdjęcia. Niby byłam w Rzymie, ale to było kiedyś, tak dawno, że ledwo pamiętam. No i nie jeździłam wtedy na rowerze takimi uliczkami. Pogoda dopisuje już od paru dni, więc mam na sobie letnią białą sukienkę, czapkę i czarne okulary, które przy takim słońcu nie wzbudzają żadnych podejrzeń. Jest... miło.

— Ścigamy się? — proponuje William doganiając mnie, na co przewracam oczami.

— Czy wy chłopcy możecie czasem przestać o wszystko rywalizować i zacząć podziwiać? — kręcę bezradnie głową.

— Boisz się przegranej?

Zapominam w ogóle o tym, że oszukuje.

— Kto ostatni przy tej lodziarni, gdzie wcześniej byliśmy, przez tydzień ogląda wiadomości i słucha radia.

Bo, jak można się domyślić, potrzebne nam są informacje choćby z najmniej wiarygodnych źródeł, a żadne z nas nie lubi tego prawie tak bardzo jak muzyki country. Tak wiem, szok, mamy ze sobą coś wspólnego. Siedzenie razem w samochodzie przez tyle godzin pozwala odkryć sporo rzeczy o guście drugiej osoby.

Właściwie ta droga wiedzie w dół, więc oboje pędzimy z górki, wymijając przechodniów i motorzystów wyjeżdżających z wąskich uliczek i biorąc te wyścigi bardzo na poważnie. On ma przewagę, bo w sumie nawet sam nie potrafi się utrzymać na tym rowerze, a pomimo to jedzie niesamowicie szybko, ale nie myślę o tym czterdzieści sekund później, docierając przed lodziarnię chwilkę przed nim. Łapię oddech, zaciskając palce na hamulcu. Ciekawe, czy dał mi fory.

LOVELY ➵ spider-man fanfiction part twoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz