starałam się jak mogłam
miłego czytanka xWyjmuję z uszu słuchawki na widok czarnowłosego przewodniczącego szkoły, który, jak się okazało, otrzymał to stanowisko od razu po przyjściu do szkoły, kończąc tym samym spokojny relaks przy głosie Lany Del Rey i bazgranie na marginesie zeszytu od angielskiego. W ogóle mój gust muzyczny jest tak bardzo zmienny z nastrojem, potrafię słuchać raz heavy metalu, raz popu, a raz piosenek z musicali. Chłopak siada naprzeciwko mnie przy stoliku i kładzie przed sobą sałatkę.
— Umówiłem się wczoraj z taką jedną laską z młodszej klasy, a ona kazała mi kupić sobie jedzenie, zrobiła mi zdjęcie, wrzuciła na Instagrama i sobie poszła.
Biorę od niego widelec, nadziewam na niego liść sałaty i wsadzam do ust, bo chociaż niezbyt przepadam za zdrowym żywieniem może powinnam trochę bardziej o siebie dbać. To wcale nie tak, że chcę przestać myśleć o idealnej figurze Laury, wcale.
— Intrygujące, Noah, intrygujące — pomrukuję, a on zabiera swoje jedzenie z dala ode mnie, kręcąc głową z politowaniem. Sięgam do plecaka po batonika zakupionego wcześniej w automacie, bo przez niego jestem teraz głodna, co z tego, że jesteśmy na stołówce i mogę iść po jedzenie. Nie chce mi się. — No cóż, żyjemy w społeczeństwie.
— Żyjemy w społeczeństwie — powtarza drętwo, zaciskając usta w kreskę.
Przez ostatnie dwa tygodnie złapaliśmy ze sobą lepszy kontakt. I chociaż nie pogadaliśmy sobie od serca o jego marzeniach, czy czymkolwiek czego tak naprawdę chce, to dobrze się dogadujemy. Przedwczoraj rozpoczęli z Nedem dyskusję na temat tego jaką byłam debilką przeaczając wszystkie znaki typowego friendzone'u w zeszłym roku i jak wiele czasu oszczędzilibyśmy z Peterem, gdyby któreś z nas dostrzegło co czuje to drugie. Niechętnie musiałam przyznać im rację. Do tego Parkera od wczoraj nie ma w szkole, podobno źle się czuje, czy coś, a ja pomimo towarzystwa reszty znajomych czuję jak bardzo mi go brakuje.
Noah wykazywał ogromną wdzięczność względem mnie, bo „uratowałam życie jego siostrze", choć tak naprawdę i tak nic jej nie groziło, ale nie chciał mnie słuchać. Oczywiście dostałam opieprz od Tony'ego za nic, zaraz po tym jak upewnił się, że żyję, później trochę ochłonął, ale wciąż był zły. No ja przepraszam bardzo, czy to moja wina, że jakiś obcy facet postanowił na moich oczach popełnić samobójstwo? Co miałam zrobić w takiej sytuacji? Okazało się, że faktycznie miał rodzinę, do tego osierocił małego chłopca, ale z tego co wiem policja była gorliwie zapewniana, że nie miał powodów, by odebrać sobie życie. Dlaczego więc to zrobił? Jak wiele ukrywał przed bliskimi? Najbardziej zastanawia mnie jednak dlaczego strzelił sobie w gardło. To raczej rzadki przypadek, większość celuje centralnie w głowę czy chociażby od dołu, w żuchwę, a on przestrzelił sobie szyję.
Od Halloween zupełnie nic się nie działo. Przez tydzień byłam chora, potem zaczęło się zaliczanie sprawdzianów i nadrabianie zaległości (raczej nie sprawiło mi to problemu), ewentualnie popołudnia spędzałam ze znajomymi w galeriach handlowych i na mieście. Było tak... cicho. Zbyt cicho, jakby ta cisza zapowiadała jedynie kolejne niefortunne zdarzenie, mające zaskoczyć nas wszystkich jeszcze bardziej. Jako że Peter musiał dotrzymać umowy, kilka godzin spędził ze mną na zakupach, prawie wcale nie narzekając, a ja kupiłam mu sporo ubrań. Tyle, że niestety jeszcze nie miałam okazji go w nich widzieć.
— Ej, masz może to o co cię prosiłem? — pyta Noah z wesołym uśmiechem, dotykając mojej ręki i patrząc jakby z błaganiem. — Powiedz, że masz.
Wywracam oczami, ale wyjmuję z plecaka zgiętą na pół kartkę i podstawiam mu pod nos, a chłopak przyjmuje ją jakby była jakimś świetnym reliktem, gapiąc się teraz uważniej. Rozkłada ją powoli i czyta to, co zdążył nabazgrać Tony podczas ostatniej wizyty u mnie w apartamencie, adresując bezpośrednio do niego. Wiedziałam, jak Campbellowi na tym zależało.
CZYTASZ
LOVELY ➵ spider-man fanfiction part two
Fanfic❝PRZESTAŃ SIĘ DO MNIE KLEIĆ❞ Gdzie dzieciaki próbują dorosnąć, wszechświat robi wszystko, by im w tym przeszkodzić, a Nowy Jork przestaje być taki przyjazny jaki mógł się wydawać. [PART TWO] cover by: alexrove...