maraton 3/3
PETER
Okazało się, że przeczucie mnie nie myliło i on naprawdę tam była. Co prawda udając kogoś innego, ale była. Jesteśmy tak blisko.
— Więc ta dziewczyna tutaj była — mówi Tony, odzyskując energię i pokazując policjantowi zdjęcie z telefonu, które przed chwilą zidentyfikował.
Ja przestępuję z nogi na nogę, zauważając szczątki jakiegoś brzydkiego wazonu leżące na ziemi. Nie podoba mi się tutaj. Plaże owszem, ale nie posterunkowe meble czy sam wystrój. Ciekawe jak często tu sprzątają.
— Była, tylko miała inną fryzurę — odpowiada facet z akcentem, gapiąc się na jej podobiznę. — Takie różowe włosy. I przez większość czasu nosiła okulary i czapkę.
Podchodzę gwałtownie do Tony’ego i potrząsam nim, chwytając za ramię.
— Przecież m-my ją właśnie minęliśmy.
To musiała być ona. Włosy, czapka, okulary. Szła w przeciwnym kierunku i na nią wpadłem, dotykałem jej ramienia, może gdybym podniósł głowę, rozpoznałbym ją. Tony marszczy brwi, przyglądając mi się jakby mnie nie poznawał.
— I dopiero teraz to mówisz? — pyta zdeterminowany, teraz potrząsając mną w podobny sposób. Kręcę głową, nie wierząc w nasze szczęście w nieszczęściu. To dobry trop, wreszcie wiemy gdzie jest.
— Nie poznałem jej — rzucam na swoją obronę, a moje nogi rwą sie do biegu. Musimy ją dogonić, bo znów ucieknie, znów zniknie na dwa miesiące.
— Była z jakimś chłopakiem — dodaje jeszcze niemrawo funkcjonariusz, przez co mój entuzjazm zamienia się w jedną wielką czarną dziurę, która wysysa ze mnie resztki nadziei na to, że dostaniemy razem szczęśliwe zakończenie.
Była z chłopakiem. Znalazła sobie jakiegoś chłopaka na drugim końcu świata, pewnie nie myśląc o mnie, tylko o nim, i to on sobie tu z nią przyszedł. Możliwe, że poznała więcej ludzi. Więcej chłopaków. Rozumiem, że była samotna, ale jest mi z tym tak okropnie, że tracę wszystkie chęci do dalszego pościgu. Chcę ją znaleźć. Po prostu wolę, żeby była sama.
Przez cały ten czas wyobrażałem sobie, że chowała się po kątach, nie mając kontaktu z ludźmi i bojąc się wykonać najmniejszy ruch. Tymczasem ona postępowała sprytniej i pewniej, prawdopodobnie robiąc wszystko bezwysiłkowo, przewidując każdy nasz ruch i przy okazji dobrze się bawiąc, poznając ludzi. Niby po to, żeby nas chronić, ale przed czym i dlaczego? Czego oni od niej chcą? Za co tak bardzo chcą się jej pozbyć i czy nie lepiej było poprosić nas o pomoc, zamiast wyjechać? Nie tak łatwo jest się nas pozbyć, co prawda Michael nie miał tyle szczęścia, ale my jesteśmy gotowi na atak. Tym się zajmujemy. My, nie młoda, bezbronna dziewczyna, nieodporna na ból, nacisk, presję, naboje.
— To mądre z jej strony, znajdować sobie kogoś do towarzystwa, żeby nie pojawiać się samotnie i nie wzbudzać podejrzeń — mamrocze Tony, przeskakując wzrokiem po mojej twarzy i szyi i myśląc gorączkowo. — Plus metamorfoza. Ty jej nie poznałeś, ja nawet nie zauważyłem.
— Nie mogła znaleźć sobie dziewczyny? — mówię ciszej, nie potrafiąc się powstrzymać, przez co znów skupia się w pełni na mnie i moich oczach, w których pewnie widać żal.
— Będziesz zazdrosny później, musimy iść — kiwa głową, pospieszając nas, więc minutę później biegniemy już tą samą ścieżką z powrotem w stronę drogi głównej.
Albo ją dogonimy, albo poczekamy na posterunku, aż wróci, w końcu ona nie ma pojęcia, że ją znaleźliśmy. Chwila. A jeśli ma? Co, jeśli my jej nie poznaliśmy, ale ona nas tak? Jeśli już za późno? Tym razem mogłaby zupełnie wyparować do czasu, kiedy znajdzie sobie kolejną bezpieczną kryjówkę. Prawie przewracam się parę razy to o kamień, to o jakiegoś turystę, wypatrując różu, którego nigdzie nie widać. Zamieniamy bieg na szybki krok, w duchu wiedząc już, że jej teraz nie złapiemy, a będąc tego już pewnym po dojściu do drogi. Nie udało się. Ponownie zniknęła.
CZYTASZ
LOVELY ➵ spider-man fanfiction part two
Fanfic❝PRZESTAŃ SIĘ DO MNIE KLEIĆ❞ Gdzie dzieciaki próbują dorosnąć, wszechświat robi wszystko, by im w tym przeszkodzić, a Nowy Jork przestaje być taki przyjazny jaki mógł się wydawać. [PART TWO] cover by: alexrove...