PETER
— Więc, tak czysto teoretycznie, jesteś w połowie arachnidem?
Z Nedem wymieniamy spojrzenia. Kiedyś już przebrnąłem przez różne pytania z nim, tyle, że te jego dziewczyny są nieco sensowniejsze. Zazwyczaj.
— Nie, to nie tak — odpowiadam powoli.
— A ta pajęcza część ciebie ma czasem ochotę kogoś ugryźć? Albo złożyć jaja?
— Nie, raczej nie.
Wahanie w moim głosie jest spowodowane tylko i wyłącznie zakłopotaniem. Ta dziewczyna jest doprawdy nieźle podekscytowana, może nie bardziej niż Ned był dwa lata temu, ale to ciężko byłoby przebić. Niemniej cieszy mnie jej reakcja.
— W takim razie mógłbyś zrobić sobie wielką pajęczynę i w niej spać? Ktoś inny też mógłby w niej spać? Byłoby pewnie wygodnie, prawda?
— Tak, Betty — mówię wciąż powoli, kiedy ona gada jakby gdzieś się jej spieszyło.
Obecnie siedzimy u mnie w mieszkaniu, gdzie nikt nie stanowi zagrożenia, wcinając tosty i nie zwracając uwagi na rozłożone na stole zeszyty i podręczniki. Jutro mamy egzamin. Niby czuję się przygotowany, ale gdyby nie ta rozmowa pewnie wkuwałbym i teraz, i za godzinę, i do jutra. Chcę napisać to najlepiej jak umiem. Nie mam jeszcze pojęcia, czy w ogóle będę studiować, ale to ważne, żeby utrzymać sobie otwarte opcje. Nie chcę przekreślić swojej przyszłości.
— Jesteś Avengerem! Znasz ich wszystkich osobiście — blondynka wypuszcza powietrze ustami, zatrzymując wzrok gdzieś na zeszytach. Ned uśmiecha się z rozbawieniem i rozczuleniem. — A my znamy ciebie! To byłeś ty cały czas, a nikt nawet by na to nie wpadł, bo ty to... ty.
— Dzięki — wtrącam.
— Ciekawe, czy twoje dzieci odziedziczą te umiejętności.
To pytanie przypomina mi od razu o osobie, która chciałbym, żeby siedziała tu z nami. Nie wiem gdzie jest i co robi ani dlaczego nie odzywa się od soboty. Mam wrażenie, że jest na mnie za coś obrażona. Mogłaby w końcu odebrać telefon.
Wstaję z miejsca, żeby zrobić sobie herbaty. Jest szósta rano. May nie ma w mieszkaniu, zza okna naszych twarzy dosięgają jasne promienie słoneczne, tamta dwójka gada jeszcze o różnych możliwościach mojej... kondycji, a ja co chwila zerkam na telefon, wyciągając go z kieszeni spodni dresowych. Wiem, jest wcześnie i tak dalej, ale nie tracę czujności.
Gdyby nie oni, pewnie byłoby gorzej. Samotność jeszcze nigdy dobrze mi nie zrobiła, a bez przyjaciół teraz nie mógłbym skupić się kompletnie na niczym. Razem powtarzaliśmy zaliczane przedmioty przez ostatnie parę dni, nie marnując ani chwili, czasem z Noah i Liz, czasem, tak jak teraz, prywatnie. Betty od poznania mojej tajemnicy na jakiś czas chyba to wyparła, akceptując bez żadnych przeszkód, by skupić się na nauce, ale dzisiaj nadeszła pora na pytania. W sumie nie mam nic przeciwko, tyle, że nie na wszystkie znam odpowiedź. Ja sam dla siebie jestem jeszcze zagadką rozwikłaną dopiero w pewnym stopniu.
— Millie to na pewno wszędzie się dostanie i bez ukończenia szkoły... — wyłapuję z rozmowy, wyjmując z szafki czerwony kubek. Betty co prawda nie jest typem zazdrosnej osoby, ale tutaj ma trochę racji. To znaczy, absolutnie mi to nie przeszkadza i właściwie byłbym szczęśliwy nawet, jeśli Stark trafiłaby na wymarzoną uczelnię na drugim końcu świata, przecież z jej statusem nie powinno się marnować okazji na niesamowitą przyszłość. Chociaż nigdy o tym nie gadaliśmy, nie wiem, czy chce w ogóle dalej się uczyć.
Mi z kolei będzie trudno. Wiem, że May odkładała pieniądze na uczelnię już od dawna, ale nie wystarczyłoby na te najlepsze z najlepszych, zwłaszcza, że trzeba co semestr odnawiać koszty i mieć na uwadze jeszcze parę czynników. Większość studentów pracuje poza godzinami zajęć w różnych miejscach, dorabiając sobie na czesne i przy okazji jeszcze swoje zachcianki. Ja, gdziekolwiek bym nie wyjechał, nie będę w stanie ograniczyć swojego czasu do tego stopnia, nie przekonam siebie, by znaleźć pracę, nie odstąpię od pomagania ludziom. Przez wzgląd na to chciałbym zostać tutaj. No i jak mógłbym zostawić May samą? Jest moją jedyną rodziną, dodatkowo wie o mnie dużo więcej niż niektórzy znajomi, jako jedna z niewielu osób.
CZYTASZ
LOVELY ➵ spider-man fanfiction part two
Fanfiction❝PRZESTAŃ SIĘ DO MNIE KLEIĆ❞ Gdzie dzieciaki próbują dorosnąć, wszechświat robi wszystko, by im w tym przeszkodzić, a Nowy Jork przestaje być taki przyjazny jaki mógł się wydawać. [PART TWO] cover by: alexrove...