Nigdy nie byłam na randce.
Nie wiedziałam jak to jest pójść gdzieś z kimś i robić rzeczy, których nie robi się z nikim innym, ale zdałam sobie sprawę z tego, że historie naprawdę lubią się powtarzać, a randki to nazwa względnie głupia; rok temu jako przyjaciele siedzieliśmy w identycznej kręgielni, robiąc dokładnie to samo co teraz. Jedyna różnica polega na tym, że nie jesteśmy sami i że tym razem, no cóż, nie jąka się. Tak z grubsza.
Miało być kino, jednak aktualnie nie grają niczego ciekawego, a kręgle w sumie nie są jakoś bardzo nudne, więc czemu nie? Jedynym minusem tej sytuacji jest to, że nie mam zbyt dobrego cela i z zazdrością patrzę, jak mój chłopak zbija kolejny strike, popijając przez różową słomkę zakupiony wcześniej koktajl z parasolką, który kusił mnie na tyle, by na jeden wieczór zapomnieć o diecie. Cała reszta mi odpowiada, naprawdę. Betty i Ned, którym opowiedziałam pokrótce co działo się przed świętami, nie wspominając nic o tym, że kogokolwiek zabiłam, siedzą przy stoliku i rozmawiają o czymś, głośno się śmiejąc. Wynajęłam lokal na wieczór, więc nasza czwórka jest jedynymi klientami. Neonowe światła wewnątrz robią niezwykły klimat, tak jak cicha muzyka z głośników, i nawet dwóch ochroniarzy stojących przy wejściu nie jest w stanie go zepsuć. Tak, mam kolejne „opiekunki”, bo według Tony’ego młody Avenger najwyraźniej mi nie wystarcza. I wiecie co? Błąd! W sumie to jedyne co robią, to łażenie za mną krok w krok w tych wyprasowanych garniturach z przezroczystymi słuchawkami w uchu i poważnymi minami, a przecież Peter też rzadko kiedy w ogóle odwraca wzrok, do tego jest silniejszy, ma moce i tak dalej, więc po gówno mi dwaj sztywniacy, kiedy mam jego? Poza tym, że cały czas się gapią, jakoś głupio jest mi przy nich okazywać Peterowi uczucia. Już nawet nie chodzi o to, że donoszą o wszystkim co się dzieje tacie, ale to dwaj dorośli mężczyźni, nie odzywający się dopóki ich o coś nie zapytam, czego staram się do tej pory unikać; wyglądają dziwnie przerażająco.
Staram się ich ignorować, podchodząc do stolika i zajmując miejsce naprzeciwko tych dwóch gołąbeczków (czy tam żuczków, jak sobie wolą), przysłuchując się trwającej od dłuższego czasu rozmowie. Wychodzi na to, że tematem jest jakaś ich dawna kłótnia, z której teraz się śmieją, patrząc sobie prosto w oczy z dogłębnym uwielbieniem. Kocham ich, serio, ale w takich momentach najchętniej schowałabym się pod tym stolikiem i zatkała uszy, głównie dlatego, że co parę zdań pojawiają się słowa, które mi często z wielkim trudem przechodzą przez gardło.
— I od tamtej pory kocham cię nawet mocniej — Ned, nie wiedzieć czemu, zaczyna kręcić głową z szerokim uśmiechem, wpatrując się w blondynkę maślanymi oczami. Bardzo krótką ciszę wypełnia kilka siorbnięć, bo koktajl mi się kończy, więc wypijam teraz resztkę z dna.
— Oo, mój ty misiu pysiu — odpowiada ona chwilę potem i opiera łokcie o blat, cały czas odwzajemniając te spojrzenia. Och, jak ja kocham robić za trzecie koło. Nie no, serio uwielbiam ich razem, po prostu te słowa... no i... no... tak, właśnie tak. Mhm, posłuchajmy dalej.
— Jak mogliśmy się kiedykolwiek kłócić? — kontynuuje, niezrażony moim z lekka rozbawionym spojrzeniem i tym, że po mojej prawej w skórzanym boksie dosiada się Peter, od razu posyłający mi nieme pytanie o to, co go ominęło. Skinam głową pokazując mu, by był cicho i słuchał, bo nie ładnie tak im teraz przerywać.
— Nie wiem, ale to głupoty — Betty pochyla się jeszcze bardziej w jego stronę. Całe szczęście, że nigdy się przy nas nie całują, tak samo jak my przy nich. To dopiero byłoby niezręczne. — Jesteśmy taką świetną parą, nie powinniśmy wcale się kłócić. Pamiętasz, jak poszło o to, kto dostał lepszą ocenę z testu z biologii?
— Tak, bo myślałaś, że od ciebie ściągałem — przewraca oczami, machając ręką, ale wciąż uśmiecha się jakby tak już miało mu zostać na zawsze. — Jak mogłaś tak pomyśleć?
CZYTASZ
LOVELY ➵ spider-man fanfiction part two
Fanfic❝PRZESTAŃ SIĘ DO MNIE KLEIĆ❞ Gdzie dzieciaki próbują dorosnąć, wszechświat robi wszystko, by im w tym przeszkodzić, a Nowy Jork przestaje być taki przyjazny jaki mógł się wydawać. [PART TWO] cover by: alexrove...