— Puk puk.
Pukanie do drzwi tak naprawdę nie ma sensu, jeśli są już otwarte, ale doceniam gest. Serio, doceniam. Tylko trochę chyba za stary jest na ten żart. Chociaż to nawet nie jest żart, on nie żartuje, on tylko wyraża słowami swój wyrafinowany, starkowski humor w postaci słabego sucharu.
— Kto tam. — Nie odwracam się do niego, usadowiona wygodnie na fotelu przy szybie i stukająca bez ustanku w ekran telefonu.
— Geniusz, miliarder, playboy, filantrop...
— Wchodź, tato — macham na niego ręką wpatrzona w treść najnowszej wiadomości z uniesionym kącikiem ust. Słyszę ciche kroki, a potem kątem oka dostrzegam, jak staje nade mną, zakładając ręce. — Masz dobry humor — stwierdzam.
— To oczywiste, jesteśmy w domu. — Coś czuję, że wywrócił właśnie oczami. Lubi to robić. Ja też lubię to robić. — To po pierwsze. Po drugie, spędzimy dzisiaj więcej czasu razem, a ostatnio nie mieliśmy do tego zbytnio okazji. No wiesz, moja praca, ty zajmująca się tylko i wyłącznie Parkerem, jeszcze inne okoliczności by się znalazły.
— Mhm — odmrukuję tylko, zapatrzona wciąż w telefon, a po chwili klikam dwa razy i wysyłam SMS–em czerwone serduszko. Mija piętnaście sekund, zanim przysyła mi wiadomość zwrotną z identycznym serduszkiem.
— Nie musisz z nim pisać, zobaczysz go za trzy godziny — mówi dalej, jednak ignoruję to zupełnie. — Okej, nieważne. Po trzecie, Pepper zgodziła się na kolację pojutrze, a po czwarte zbliża się okazja do napicia. Więc tak, mam dobry humor.
Podnoszę głowę znad źródła mojego uzależnienia, ale nie po to, by na niego spojrzeć, a by spojrzeć za szybę robiącą za ścianę. Tęskniłam za tym widokiem. Trzydziesty pierwszy grudnia, ostatni dzień roku, wszędzie zimno i pełno śniegu, a ja niedługo muszę zacząć się szykować; aktualnie mam na sobie jakiś rozciągnięty biały sweter, legginsy, puchate kapcie i zero makijażu, jak zwykle zresztą. Całe szczęście mam już wybraną sukienkę i cały zespół gotowy pomóc mi się przygotować. W sumie dzisiejszy powrót do Wieży nie był jakiś ckliwy czy dramatyczny, bo fakt, stęskniłam się i to cholernie, ale zaraz po przekroczeniu progu mojego pokoju poczułam się, jakbym nigdy go nie opuszczała. Więc tak, siedzę sobie na fotelu od godziny z telefonem w ręku, rozleniwiona do granic możliwości.
— Okej — rzucam tylko.
Ma dobry humor, super, to dobrze, ale chyba nudzi mu się, skoro przyszedł tutaj mi o tym powiedzieć. Miał dziś jeszcze spotkać się z jakimś ważnym gościem z rządu i, no, ogólnie zająć się swoją pracą zanim wyjdziemy.
— Nie przeszkadza ci, że chcę zacząć umawiać się z nią na poważnie? — pyta z dozą dramatyczności w głosie, jakby żartobliwie spodziewał się jakiegoś bardziej buntowniczego nastawienia z mojej strony. — Już kiedyś, dawno, rozmawialiśmy o tym, że ja i...
— Tony, luz — uspokajam go od razu, wchodząc w zdanie z determinacją, ale i opanowaniem. — Ważne, żebyś był z nią szczęśliwy.
— Wiem, że ona ani żadna inna kobieta nigdy nie będzie... — zaczyna znów z lekka zakłopotany. Jedno trzeba o nim wiedzieć, a właściwie to o nas obojgu; Stark nie lubi gadać o uczuciach, ckliwościach, sentymentalnym gównie, ogółem uwielbiamy omijać cięższe tematy.
Bo pamiętam jak parę lat temu, kiedy jeszcze nie miał pojęcia o tym, że odwiedzałam w śmierdzącej kamienicy pewną toksyczną kobietę o moich oczach, odbywaliśmy rozmowę tego typu, w dość napiętej atmosferze. Byłam o wiele młodsza, jak tak spojrzeć wstecz, zbyt głupia by pojąć, że miał swoje powody nie mówiąc mi o niej i by trzymać się z daleka. Pamiętam jak powiedział mi, żebym nie powtarzała po nim błędów. Pamiętam jak mówił mi otwarcie o tym, w jaki sposób się zachowywał, jak odreagowywał niektóre sytuacje. Pamiętam obawy pójścia do jego sypialni jako dziecko, gdy nie mogłam spać, bo zawsze była szansa na to, że nie będzie sam. Pamiętam jak powiedziałam mu, że żadna kobieta nie będzie nigdy robić mi za matkę, że wychował mnie jak cudowny ojciec i że tylko jego potrzebuję, że w zupełności mi wystarcza. Jak widać on też doskonale to pamięta.
CZYTASZ
LOVELY ➵ spider-man fanfiction part two
Fanfic❝PRZESTAŃ SIĘ DO MNIE KLEIĆ❞ Gdzie dzieciaki próbują dorosnąć, wszechświat robi wszystko, by im w tym przeszkodzić, a Nowy Jork przestaje być taki przyjazny jaki mógł się wydawać. [PART TWO] cover by: alexrove...