II

710 35 110
                                    

Miotła się po pokoju, czując, że traci kontrolę. Myślał, że zapanuje nad tym. Nie mógł się uzależnić tak szybko. Może po prostu nie był gotowy. Musiał jakoś opanować swoje nerwy przed zmianą. Ale jak? Nikt nie przepisze mu Oxy w szpitalu. Postanowił zadzwonić do znajomego.

- Potrzebuje trochę pomocy. - powiedział drżąc. - diler rozłączył się i wysłał wiadomość z ceną i miejscem. Zabrał kurtkę z wieszaka i szybko wskoczył na motor. Zatrzymał się jednak wkładając kluczyk, bo jego ręka wibrowała. Nie mógł prowadzić motoru. Nie w tym stanie. Wyjął telefon i zamówił taksówkę.

Na miejsce podjechał kilka minut później. Rozglądał się czy nie widać nikogo znajomego. Nie chciał zostać zobaczonym i oskarżonym o kupowanie narkotyków. Nie był ćpunem. Potrzebował tylko czegoś co go uspokoi. Diler wybrał dziwne miejsce. Kilka kroków dalej był szpital. Czyżby stamtąd kradł leki? Nie interesowało go to. Potrzebował leku. Od razu połknął jedną pastylkę. Szybko zaczęła działać.

- Kelly? - doktor Halstead przechodził właśnie z parkingu na teren szpitala.

- Część. - przywitał się z nim, chowają buteleczkę do kieszeni.

- Co tu robisz? - zaskoczony lekarz był po prostu ciekawski, ale Kelly wyczówał podtekst i musiał na szybko wymyślić wymówkę.

- Chce sprawdzić co słychać u tej dziewczyny z wypadku na moście. - odparł.

- Jakaś znajoma?

- Można tak powiedzieć.

- Chodź. Też powinienem już być w pracy.

Razem weszli na teren szpitala. Teraz nie miał wyjścia musiał pójść do dziewczyny. Mimo wszystko chciał ją zobaczyć. To dziwne, ale była specyficzna. Nie potrafił jeszcze rozgryźć dlaczego. Drzwi do jej sali były otwarte, już kawałek dalej słyszał krzyki.

- Nie! - warknęła, trzymając się za ramę łóżka szpitalnego - Już ci mówiłam, nie chce twojej pomocy! Wyjdź stąd.

- Przeszkadzam. - Severide stanął w drzwiach przyglądając się dziewczynie i mężczyźnie, który stał obok jej łóżka.

- A ty to kto? - wzburzony gość zrobi kilka kroków w stronę strażaka, ten jednak nie zwrócił na niego uwagi.

- Część. - rzucił do dziewczyny spokojnym głosem - Masz chwilę?

- Część. Jasne, że mam. Wejdź. - zaprosiła go mając nadzieję, że ten drugi wyjdzie.

- Rozmawiamy. - oburzył się facet, był wkurzony na dziewczynę.

- Skończyliśmy rozmawiać dawno temu! Wyjdź stąd i nie wracaj! - odparła. Kelly staną po drugiej stronie łóżka i czekał, aż mężczyzna zrozumie jej słowa.

- Jeszcze tego pożałujesz. - krzyknął wychodząc. Severide zastanawiał się, co miała na myśli mężczyzna. Był bardzo pewny tego co mówił, to była groźba.

- Co Cię tu sprowadza? - wyrwany z zamyślenia Kelly, starał się odpowiedzieć, ale sam nie wiedział co.

- Kim on był?

- Mój obecny, jeszcze, mąż Ryan. - odparła - Chciał, abym zrezygnowała z rozwodu. Stwierdził: "Kto się Tobą zajmie lepiej niż ja.". Zależy mu tylko na mojej kasie. - smutna pociągnęła nosem, jednak szybko odetchnęła i znów spojrzała na strażaka - Dam sobie radę sama.

- Dzielna jesteś. - uśmiechnęła się na jego słowa - Nie martwi cię to, że przez jakiś czas nie będziesz mogła chodzić?

- Nie. - odpowiedziała

Chicago Fire - My Light...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz