Siedział na fotelu, przeglądając płyty i książki. Chciał coś z tego wyrzucić, ale jak tylko przekradał je na kupkę do wyrzucenia, to zaraz zabierał i uświadamiał sobie, że jednak tego potrzebuje. Nie myślał, że uporządkowanie tych rzeczy będzie tak trudne. Nie tak trudne jak poukładane sobie myśli po zeszłej imprezie, ale jak sam stwierdził żegnając się z Caseym:- Nie będę tego roztrząsał. Oboje byliśmy pijani. A w końcu to tylko pocałunek. Nie poszliśmy przecież do łóżka. - Był pewny, że Camilla nawet nie będzie tego pamiętać - Powiedz swojej dziewczynie, żeby jej nie przypominała o tym. Tak będzie dla niej lepiej. - na odchodne dodał jeszcze - Tylko nie mów Demi, że ja to wymyśliłem, bo z pewnością jej przypomni cały wieczór.
Obudziło ją nieznośne światło wdzierające się do jej pokoju. Bolała ją głowa i nie potrafiła otworzyć oczu. Dlaczego nie zasłoniła kotar, jak co wieczór? Po chwili poczuła straszny odór ze swoich ust i wiedziała dlaczego. Była pijana. Zwlekła się z łóżka i na czworaka wpełzła do łazienki. Długo podnosiła się z podłogi, oparta o umywalkę zerknęła w lustro. Ten widok obudził ją do końca. Wyglądała jakby przejechał ją walec drogowy ze trzydzieści razy. Odgarnęła włosy do tyłu i przemyła twarz wodą. Wciąż miała na sobie ten dres i gdy tylko na niego spojrzała, przypomniała sobie wieczór.
Ogarnięta weszła do salonu, spojrzała na swój ulubiony duży zegar na ścianie zachodniej. Wskazywał piętnaście minut po dwunastej. Spała tak długo? Wystraszona zaczęła szukać telefonu. Usłyszała nagle zduszony dźwięk dzwonka. Dobiegła do kanapy i przerzuciła wszystkie poduchy. Znalazła! Ale nie udało jej się odebrać telefonu. Na wyświetlaczu wyskoczyła informacja. Szesnaście połączeń nieodebranych, piętnaście wiadomości i trzy maile. No to zaczynamy, pomyślała. Otwarła pierwsze połączenia. Kilka z nich były z pracy, co od razu sprawiło, że poczuła się gorzej. Kilka od przyjaciółki, z czym się liczyła od momentu gdy przypomniała sobie, co robiła wczoraj. Jedno natomiast było od Severida. Zaskoczona wpatrywała się w telefon i zastanawiała się czy powinna oddzwonić. Powstrzymała ogromną chęć wybrania jego numeru. Przeszła do wiadomości. Kilka oczywiście z pracy, kilka od Demi i znów zaskoczenie, jedno od Severida. Otwarła ją zaciekawiona. Ale była to tylko informacja, że na skrzynce głosowej ma nagraną wiadomość od niego. Przycisnęła odpowiedni przycisk aby odsłuchać, czego chciał strażak.
- Cześć. Camilla, mam nadzieję, że dotarłaś cało do domu. Zostawiłaś u mnie dokumenty wczoraj wieczorem. Mogę ci je podrzucić, albo sama po nie wpadniesz... Daj znać. Czekam na telefon. - koniec wiadomości oznajmił pisk. W jej głowie z całego tego monologu zostało tylko ostatnie zdanie. Usiadła na kanapie i zamknęła oczy. Przypomniała sobie jak pod wpływem procentów ośmieliła się pocałować Severida. Przygryzła wargę myśląc o tym, jak miłe było to uczucie. Tyle, że potem znów zachowała się dziwnie. Odskoczyła od niego, jak od ognia piekielnego i stwierdziła, że robią źle. Potem do sceny dołączyła Demi i tyle go widziała. Właśnie, Demi, z pewnością dzwoniła, żeby ją opieprzyć za to co zrobiła. Ale... nie żałowała. Zrobiła by to znów, nawet na trzeźwo. Sama tego chciała i nie ma czego roztrząsać. Wstała, pewna, że Kelly nie będzie pamiętać tego. Też był nieźle wstawiony.
Rozluźniona położyła telefon na blacie kuchennym i zaparzyła kawę. Uśmiechała się sama do siebie, myśląc, że ma wspomnienie pocałunku na wyłączność. Z kubkiem w dłoni zaczęła oddzwaniać do pracy i do Demi. Z pierwszym poszło gładko. Chociaż jeden klient wkurzył się i stwierdził, że obsmaruje jej niekompetencję w sieci, nie przejęła się zbytnio. Gorzej było z Demi. Ta nie miała zamiaru jej odpuścić. Umówiły nie na mieście, miały zjeść lunch i porozmawiać.
- Oszalałaś. - powiedziała przyjaciółka słysząc, jak podchodzi do tego - Rozumiem, że co się stało, się nie odstanie, ale Cami, błagam!!! Nie udawaj, że ci to pasuje!
- Ale co ci mam powiedzieć!? - wciąż uśmiechnięta przerwała jedzenie - Pocałowałam Kelly'ego. Tyle! Nie będę się nad tym zastanawiała, bo jeszcze dojdę do wniosku, że powinnam z nim o tym pogadać, a tego nie chce. - wyznała
- Więc będziesz udawać, że tego nie było? - Zaskoczona Demi nie rozumiała przyjaciółki.
- Nie. Po prostu przejdę nad tym do porządku dziennego. W końcu nie poszłam z nim do łóżka. To był tylko pocałunek. - dodała z lekkością.
Weszła do biura w dobrym nastroju. Lili siedziała za biurkiem, a na widok szefowej wstała. Miała dla niej cały plik wiadomości dla niej. Cały dzień musiała się tłumaczyć za nieobecność pani prezes. To był pierwszy raz, kiedy to robiła. Camilla Lee Jones nigdy nie olewała pracy. I jeszcze to jej pogodne spojrzenie...
- Pani Jones, mam wiadomości. - oznajmiła podając jej kartki.
- Chodź do gabinetu. - poprosiła. Rzuciła na sofę swój płaszcz i torebkę, a potem usiadła wygodnie za biurkiem. - Co się stało?
- Po pierwsze, dzwoniła Jenny z księgowości. Wpłynął przelew od ostatnich kupujących. - Camilla przytaknęła, przyjmując do wiadomości - Potem był ten pan, który się odgrażał...
- Nie przejmuj się, nie od pierwszy nie ostatni. - oznajmiła
- No i dzwoniła pani matka. - Na to zdanie Camilla zbladła.
- Czego chciała? - spytała spięta, słowo matka nie wróżyło dobrze.
- Pytała kiedy ma pani czas, bo będzie przejazdem w Chicago....
- I co powiedziałaś? - Lili wystraszona, bała się powiedzieć cokolwiek, ale musiała wyznać prawdę.
- Powiedziałam, że jest pani bardzo zajęta, że powinna skontaktować się z panią osobiści, ewentualnie dać mi czas na konsultację z panią...
- Dziękuję. - uśmiechnięta dziewczyna oparła się z ulgą o fotel - Zawsze gdy dzwoni ktoś z mojej rodziny, zbywaj ich. - dodała z uśmiechem.
- Ale... Pani matka poprosiła o pani numer... i ....
- Nie mów, że go dałaś? - warknęła na biedną studentkę.
- Podałam maila. - oznajmiła - Przepraszam. - Camilla nie mogła uwierzyć, że jej sekretarka zrobiła coś takiego. Miała szczęście, że to tylko mail, bo za to nie wyrzuci jej z pracy.
- Wracaj do siebie, a na przyszłość. Ktokolwiek prosi o mój prywatny kontakt. Mówisz, że nie możesz dać, bo dlatego to nazywa się prywatny kontakt, że nie podaje się go każdemu. - sekretarka przytaknęła i wyszła. Camilla ze napięciem otworzyła skrzynkę mailową. Naprawdę były tam wiadomości od jej matki. Kobieta prosiła o kontakt i spotkanie. Podała czas i miejsce. Jakie to przewidywalne. Jutro w południe. Nie ma szans, żeby tam poszła. Nie chciała widzieć się z nią. Nie teraz, nie po tym wszystkim. Zamknęła maila i zabrała rzeczy. - Wychodzę. - rzuciła krótko ubierając płaszcz - Nie będzie mnie już dziś. Wszystkich klientów przełóż na pojutrze.
- Dobrze pani Jones. - przytaknęła sekretarka.
Dochodził wieczór. Kelly umówił się z kumplami na mecz, ale od kilkunastu minut nie może znaleźć kluczyków do Mustanga. Jakby wszystko w tym domu sprzysięgło się przeciwko niemu. Zdenerwowany przeszukiwał nawet sypialnię i przez przypadek zbił jedno ze zdjęć. Podniósł je i zamarł. To było zdjęcie jego i Stelli. Wpatrywał się w zbitą ramkę, jakby znów przeżywał ten sam dzień. To uczucie przerwał dzwonek do drzwi. Odłożył ramkę i zdjęcie na stolik nocny, zszedł na dół zły sam na siebie. Otworzył i znów zaskoczył się obecnością Camilli przed drzwiami.
- Musisz mi pomóc. - oznajmiła wchodząc do jego mieszkania.
CZYTASZ
Chicago Fire - My Light...
FanfictionSeveride na byciu strażakiem zjadł zęby. Nic nie jest w stanie go nic zaskoczyć. Jednak w życiu prywatnym... nie ma takiej stabilności... Co zrobi, gdy spadnie na niego nieoczekiwane uczucie, poczucie obowiązku i ojcostwo? *Opowiadanie może zawier...